Streetwear czy nowy trend?

Sesja zdjęciowa do kolekcji „FACELESS”. //Fot. Marta Adamczak

Świat mody niełatwo zwojować. Bez dobrze przemyślanego pomysłu na siebie trudno stworzyć coś przyciągającego uwagę na dłużej niż „jeden sezon”. W związku z powyższym, miałam przyjemność rozmawiać z Niną Mikulską i Mikołajem Małeckim, założycielami firmy NIMI Clothing Store, którzy postanowili podjąć się wyzwania – rozwinięcia firmy na rynku mody w Polsce.

Jak pandemia wpłynęła na rozwój waszej działalności?

– Zaczęliśmy swoją działalność w marcu, gdy to wszystko się zaczęło. Trudno nam porównać, czy lepiej pracowałoby nam się w czasie pandemii, czy wcześniej. Z pewnością sam pomysł i projekt powstały z dużym wyprzedzeniem, bo pracowaliśmy nad tym ponad rok. Jeżeli pytasz o zainteresowanie nami, pod koniec marca ruszyliśmy z Instagramem i Facebookiem. Wtedy zaczęliśmy to sprzedawać.

Pomysłodawcami grafik jesteście wy sami?                                                                

– Właściwie Nina jest pomysłodawczynią. Ja zajmuję się prowadzeniem firmy, logistyką, stroną internetową. Uzupełniamy się. Nina jest od strony kreatywnej.

Skąd pomysł na firmę?

– Podczas wakacji w 2019 roku miałem ogromną chęć zdobycia pewnego doświadczenia. Oprócz nowych umiejętności działania w biznesie nabyliśmy więcej wiary w siebie. Umiejętności, które zdobyliśmy podczas tworzenia biznesu, są niezastąpione. Nauczyliśmy się wiele o modzie, sztuce i technicznej odsłonie związanej z marketingiem, tworzeniem wizerunku.

– Codzienne chodzenie do szkoły było dla nas nudne. Oboje uwielbiamy zajmować się dodatkowymi rzeczami. Istotne jest to, że od początku zakładaliśmy, że chcemy działać tylko za pośrednictwem Internetu.

– Jeśli chodzi o rozwój naszej strony, zaczęliśmy robić to na profesjonalnym poziomie na samym początku. Większość marek zaczyna sprzedaż na Instagramie i na Facebooku, a my postanowiliśmy sprzedawać na stronie, żeby być wiarygodnymi. Bezpieczniej płacić przez system PayPal czy PayU, niż przelewać pieniądze na podany numer konta bankowego.

Kto tworzy team firmy?

– Osoby ze zdjęć to nasi znajomi. Niektórzy to nasi klienci, którzy wysłali nam zdjęcia w zakupionych u nas ubraniach.  Prawie wszystkie zdjęcia na Instagramie robione są przez nas. Wyjątkiem jest sesja ,,Faceless”, którą wykonała nasza koleżanka, Marta Adamczak. Kolejną sesję planujemy z Igą Wojak, która w wieku 17 lat robi świetne zdjęcia.

– Team firmy to ja i Nina. Znajomi i najbliższa rodzina pomagają nam przy np. pakowaniu zamówień. Obracamy się w towarzystwie kreatywnych i inspirujących ludzi.

Co unikatowego zawiera Wasza marka streetwear, co pozwala wybić się ponad styl basic?

– Najważniejsze u nas są nadruki. Nie robimy żadnych basicowych ubrań. Staramy się wyjść poza otoczkę ubrań ze „stylu ulicznego”. Warto dodać, że te grafiki miały też inny cel. Jedna z nich, „Fight for your rights”, była stworzona z myślą o kwietniowych protestach. Nie określiłbym naszej firmy jako tej z branży streetwear. Marki z tej dziedziny mody są do siebie podobne. Istnieją wiodące firmy jak Supreme. Są na rynku wiele lat i nam zajęłoby pewnie o wiele więcej czasu, aby dojść do tego miejsca.

Nad czym obecnie pracujecie? Możemy liczyć na zimową kolekcję?

– Zimowa kolekcja była zaplanowana na październik, ale przez obostrzenia covidowe i mniejszą liczbę pracowników nieco rozciągnęło się to w czasie. Będą dres i koszulka. Lepszą i ciekawszą formą dla nas i dla naszych klientów jest sprzedaż małych i limitowanych nakładów, gdyż nowe rzeczy pojawiają się częściej. Każdy może poczuć się wyjątkowo kupując coś, czego innym nie udało się zdobyć.  

Jak wygląda proces tworzenia ubrań?

– Pierwszą rzeczą jest grafika. Najpierw szkicuję i wspólnie zastanawiamy się, czy tego użyjemy do naszych ubrań.

– Przy dalszym procesie pomagają nam panie zajmujące się konstrukcją ubrań. Dzielimy się inspiracjami i one projektują nasze produkty od strony technicznej. To działalność, która pomaga dobrać odpowiedni szew, krój, zużycie materiału, itp. Dzianiny zamawiamy z polskich fabryk. Zawsze wybieramy próbki materiałów do testów, aby zdecydować się na najlepsze.  Jesteśmy na początku działalności więc cały czas poszukujemy dostawców z idealnymi dla nas tkaninami.

W jaki sposób Waszym zdaniem dres i długie skarpety mają siłę przebicia na rynku odzieżowym?

– U nas dres i skarpety mają określoną grafikę, niosą ze sobą jakiś przekaz.

– Najpierw trzeba zastanowić się, dlaczego kupujemy daną rzecz, z jakiego powodu nam się podoba. Mam wrażenie, że sam produkt stanowi połowę decyzji, którą podejmujemy podczas kupowania. Otoczka firmy i emocje, które mamy w trakcie zakupu, a potem noszenia tych ubrań sprawiają, że trudno opisać modę z poziomu samych walorów produktu. Mógłbym powiedzieć, że nasz produkt składa się z najlepszych materiałów, dobrej grafiki oraz jest przyjemny w dotyku, jednak to może się okazać za mało, aby przekonać klienta do kupna.

– Ważna jest dla nas jakość produktu, ale równie wartościowe jest powiązanie emocjonalne. Czy klientowi podoba się to, co robimy w internecie poza tworzeniem ubrań.

– Oczywiście produkty, które tworzymy, są najważniejsze. One nas reprezentują.
Ale chodzi też o całą otoczkę, sposób kreowania wizerunku. Wyobraź sobie, że klient wchodzi na naszego Instagrama i widzi zdjęcia produktów na białym tle. Wtedy odbiór byłby gorszy niż dzisiaj. Ta otoczka nie musi spodobać się każdemu, ale danej grupie. 

Czy Instagram i Facebook są dla was wystarczającymi środkami do reklamowania waszej marki?

– Mamy kilka pomysłów, aby to rozszerzyć. Myślimy o filmikach, podcastach. Głównie Instagram jest dla nas miejscem działania. Chcemy współpracować z interesującymi osobami, które utożsamiają się z nami, a my z nimi. Ludźmi, którzy chcieliby nie tylko pokazać ubrania, ale też coś o nas opowiedzieć i wejść w interakcję z naszą marką.

– Budowanie wizerunku marki jest o wiele trudniejsze od budowania wizerunku influencera. Istotne jest promowanie nas dwojga jako osób stojących za tymi ubraniami oraz zdjęciami. Są to fajni ludzie, którzy się realizują. Spójrz na Jessicę Mercedes i jej markę. Jej rzeczy są naprawdę świetne i inspirujące, jednak tak wielki sukces i rozgłos zawdzięcza swojej osobie i działalności w mediach społecznościowych. Gdyby nie Jessica, marka pewnie też stałaby się znana, ale zajęłoby to nieporównywalnie więcej czasu. Chodzi o wartość, jaką ona daje samą sobą.

Jakie produkty cieszą się największym powodzeniem?

– Najbardziej bluzy. Klienci często pytają, czy będzie bluza w innym kolorze. Bluzy nosi się cały rok a szczególnie teraz, gdy wielu z nas siedzi w domu. 

Kolekcja damska czy męska?

– Staramy się tworzyć unisex. Ze statystyk na Instagramie wynika, że około 75% obserwatorów to kobiety. Wynika z tego, że biały dres (okazał się dużym sukcesem) zrobił swoje, ale wydaje nam się, że statystyki wyrównają się podczas nowej kolekcji z czarnym dresem.

Co mobilizuje was do tworzenia nowej marki odzieżowej wśród tak licznej konkurencji?

– Odbiór ludzi ich zainteresowanie. To największa nagroda za to, co robimy i to świetne uczucie, gdy ludzie piszą, że mamy fajne ubrania i podoba się im nasz profil na Instagramie. Dopytują, co będzie dalej. Budujące jest to, gdy 3 osoby w klasie noszą naszą bluzę, a tym bardziej nieznajomy na ulicy.

W jaki sposób chcecie przełamać lody na polskim rynku odzieżowym?

– To spontaniczne działanie. Traktujemy to jako projekt mający nas rozwinąć, a nie jako maszynkę do zarabiania pieniędzy. Chcemy zdobywać doświadczenie i zobaczymy, jak to się rozwinie. Na razie nie wiemy, co będzie po nadchodzącej kolekcji. Napędza nas zainteresowanie ludzi naszym przedsięwzięciem. Realizujemy się i to jest dla nas wartościowe.

Rozmawiała ANNA PRZYBYLAK