Reforma tlenem dla szczypiorniaka?

Wielkopolanie walczą o Ligę Centralną. Najbliżej jest Nielba Wągrowiec. Fot. Kacper Bagrowski

W roku 2020 na głębokie przemyślenia i reformy miało czas wiele firm, wiele zakładów i wiele związków. Tęgie prezesowskie głowy w niemal każdym miejscu na świecie myślały: „jak by tu udoskonalić swój produkt”? Nie inaczej było w Związku Piłki Ręcznej w Polsce, który postanowił drastycznie zmienić wygląd zaplecza Superligi mężczyzn. Co wyniknie z panującego chaosu i jak poradzą sobie w nim drużyny z Wielkopolski?

Usystematyzujmy wiedzę. Obecnie w polskiej piłce ręcznej mężczyzn mamy trzy poziomy rozgrywkowe, które można nazwać poważnymi. Mowa tu o PGNiG Superlidze, I lidze oraz II lidze. I o ile na najwyższym szczeblu panuje względny ład (14 zespołów, niezła organizacja, regularna gra w Europie), o tyle już poziom niżej króluje gigantyczny bałagan. W sezonie 2020/2021 o awans do elity biją się aż 44(!) ekipy podzielone na cztery grupy. 44 drużyny na zapleczu najważniejszych rozgrywek w Polsce to dużo, prawda? I właśnie z tym Związek Piłki Ręcznej postanowił zrobić porządek. A co z II ligą? Cóż. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie zrozumieć decyzje i sposób przeprowadzania zawodów przez wojewódzkie oddziały związku. Skupmy się na I lidze.

Czas na centralę

Jak związek chce odmienić rozgrywki, podnieść ich poziom i nadać im należytego prestiżu? Drastyczną reformą ligi i jej centralizacją. Od przyszłego sezonu powołana do życia zostanie Liga Centralna, która stanie się nowym, drugim poziomem rozgrywkowym w Polsce. Władze chcą, aby wymyślony twór zyskał sponsora tytularnego i nadawcę telewizyjnego. Liczyć będzie on 16 drużyn. Pozostałe ekipy, rywalizujące obecnie na poziomie pierwszej ligi, stworzą nowy, trzeci szczebel rozgrywek. Kto zaś stworzy Ligę Centralną? Z odpowiedzią spieszy nam regulamin rozgrywek.

„Drużyny, które w klasyfikacji końcowej zajęły miejsca od pierwszego do trzeciego w każdej z grup (nie licząc SMS) i spełnią wymogi licencyjne, uzyskają prawo udziału w Lidze Centralnej w sezonie 2021/22”.

Na pierwszy rzut oka to rozwiązanie wydaje się logiczne i całkiem rozsądne. Ale po chwili zastanowienia… Dobierając po trzy drużyny z czterech grup, uzyskujemy 12 ekip. Co z pozostałymi czterema? Tu dochodzimy do jednego z największych kuriozów reformy ligi.

„Dyrektor do spraw rozgrywek ZPRP ma uprawnienie do ewentualnego przyznania tzw. dzikich kart do udziału w Lidze Centralnej w sezonie 2021/22. Drużyny, które nie zostały wymienione w poprzednich zapisach, w następnym sezonie utworzą I ligę”.

Należy zadać sobie pytanie: „dlaczego”?! Dlaczego związek postawił na rozwiązanie, które może (i z pewnością będzie) budzić tak wiele kontrowersji i podejrzeń? Dlaczego nikt jasno nie przedstawił kryteriów przyznawania „dzikiej karty”? I wreszcie – dlaczego po prostu nie dopuścimy do rozgrywek w Lidze Centralnej drużyn, które zajmą czwarte miejsca w grupach? Takie rozstrzygnięcie byłoby jasne, klarowne i uczciwe. Awans wywalczony drogą sportową, a nie przy przysłowiowym „zielonym stoliku”. Niestety, na te pytania nie jesteśmy dziś w stanie sobie odpowiedzieć. Wciąż nie usatlono bowiem dokładnych zasad dotyczących spadków i awansów.

Absurd i nonsens

To, w jaki sposób nazwane zostaną nowe twory, można nazwać absurdem. PZPN poszedł po rozum do głowy i planuje zmianę nazewnictwa lig tak, aby odpowiadało ono szczeblowi rozgrywkowemu. Co na to ZPRP? ZPRP miesza jeszcze bardziej. Od sezonu 2021/2022 pierwszy szczebel rozgrywek stanowić będzie niezmiennie PGNiG Superliga. Drugi szczebel nazywany zostanie Ligą Centralną, a trzeci I Ligą.

Dlaczego?! Ten pomysł jest nielogiczny i może prowadzić do masy pomyłek i nieporozumień! Decyzja o takim nazewnictwie jest ponoć nieodwołalna. W kuluarach słychać, że „jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. I tak może być też w tym przypadku. W końcu ładniej brzmi gra w I lidze, niż w III, prawda?

Centrala dla Wielkopolan?

Szczypiorniak w Wielkopolsce od lat czeka na sukcesy. Jesienią w PGNiG Superlidze całkiem nieźle radził sobie MKS Kalisz, ale to jednak za mało. Czy pozostałe pierwszoligowe kluby z województwa mają realne szanse na grę w Lidze Centralnej, a może nawet awans na najwyższy szczebel rozgrywek? Jak wygląda ich sytuacja po rundzie jesiennej?

W zdecydowanie najgorszym położeniu znajduje się zespół Real Astromal Leszno. Szczypiorniści z południa Wielkopolski zajmują ostatnie miejsce w tabeli swojej grupy, notując zaledwie jedno zwycięstwo w 10 meczach. Ich los zdaje się więc być przesądzony – nowy sezon rozpoczną na trzecim szczeblu rozgrywek.

Na piątym miejscu w tej samej grupie plasuje się Grunwald Poznań. Piłkarze ręczni Wojskowego Klubu Sportowego zgromadzili 19 punktów i do podium tracą jedynie dwa „oczka”. Świetnie prezentuje się Michał Nieradko, który rzucił w tym sezonie dla Grunwaldu 42 bramki. Niestety w przypadku zajęcia miejsca premiowanego awansem do Ligi Centralnej Poznaniacy mogą mieć problem z uzyskaniem licencji na grę na tym szczeblu. Szczypiorniści bowiem wciąż rozgrywają swoje spotkania w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 72. Tu daje o sobie znać jeden z największych problemów stolicy województwa wielkopolskiego, o którym niemal cały czas głośno mówią lokalni sympatycy dyscypliny – brak hali sportowej z prawdziwego zdarzenia. Nieotrzymanie przepustki do elity przy jednoczesnym osiągnięciu wyników, które dałyby awans, byłoby prawdziwym ciosem w serce.

Taki w poprzednim sezonie otrzymała Ostrovia Ostrów Wielkopolski. Ostrowianie wywalczyli wtedy awans do PGNiG Superligi. Nie mogli jednak w niej zagrać z powodu braku odpowiedniej hali. W tym roku taka przykrość im już jednak nie grozi – powstała bowiem ultranowoczesna Arena Ostrów, która może pomieścić 5200 osób. W hali znajduje się blisko 3100 miejsc siedzących. Obiekt umożliwia rozgrywanie meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej koszykówki, piłki ręcznej i siatkówki oraz spełnia aktualne wymogi poszczególnych związków sportowych i lig. Koszt budowy i wyposażenia wyniósł 33 miliony złotych. Infrastrukturalnie jest więc świetnie. A sportowo? Nieźle, choć zapewne po cichu liczono na więcej. Zespół ma na koncie 21 punktów i jest w tabeli czwarty. Tyle samo, co trzecia TL Ubezpieczenia Stal Gorzów. Do liderującej Siódemki Miedzi Legnica Ostrovia traci aż pięć „oczek”. Liga Centralna jest więc obowiązkiem, ale Superligowe ambicje najpewniej trzeba będzie odłożyć na kolejny sezon.

Najlepiej z wielkopolskich drużyn prezentuje się Nielba Wągrowiec, która występuje w innej grupie. Żółto-Czarni zajmują w niej trzecie miejsce z dorobkiem 23 punktów. Tyle samo „oczek” uzbierał drugi MKS Grudziądz, a zaledwie jedno więcej zdobyła liderująca Warmia Energa Olsztyn. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie między tymi trzema ekipami stoczy się bój o awans do baraży o Superligę i to właśnie one zajmą trzy miejsca premiowane grą w nowej Lidze Centralnej. Podopieczni Bartosza Świerada kiepsko weszli w sezon, aby później zanotować fenomenalną serię sześciu meczów bez porażki, po drodze pokonując nawet lidera na wyjeździe. Dyrektor sportowy klubu, Daniel Kurpiński, zapowiadał, że celem dla wągrowczan jest w tym sezonie podium, choć nie od dziś wiadomo, że Nielbistom marzy się powrót do PGNiG Superligi i najlepszych czasów w swojej historii.

Czy pomysł z centralizacją ligi jest trafiony? Jak najbardziej. Scalenie rozgrywek i pozostawienie w nich tylko najlepszych może jedynie pomóc podupadającemu w Polsce szczypiorniakowi. To niezwykle racjonalna i poparta szeregiem trafnych argumentów decyzja. Szkoda tylko, że jest to wprowadzane w taki sposób – pełny niedopowiedzeń i absurdów. Pozostaje nam wierzyć, że najbliższe pół roku związkowcy przeznaczą na udoskonalenie przepisów dotyczących nowego tworu. Chaosu i zamieszania już wszystkim wystarczy.

Kacper BAGROWSKI