Siedem lat „Rolowania”, czyli nie taka Urbańska straszna

Patrząc na „Rolowanie” z dystansem, czy zasługuje ono na lincz? //Źródło: youtube.com/BuffoStudio

„Wielki mi big deal/After czy before/Podniósł mi się floor/Face demolation” – tymi słowami zaczyna się jeden z najbardziej znienawidzonych utworów polskiej muzyki. Na Rolowaniu Nataszy Urbańskiej media nie zostawiły suchej nitki. Kompromitacja, kit, żenada – mniej więcej tak aktorka i piosenkarka zapisała się w pamięci opinii publicznej. W styczniu mija siedem lat od premiery Rolowania, więc może warto jednak zastanowić się, czy krytyka ta na pewno jest słuszna.

Zdecydowana większość zarzutów dotyczących utworu tyczy się jego tekstu – rzekomo „o niczym”. Rzeczywiście, liryka jest dość specyficzna, ponieważ napisana w ponglish, czyli mieszance polskiego i angielskiego. Złośliwym purystom językowym kojarzy się ona głównie z próbą brzmienia światowo, desperackim dążeniem do zachodu, z manierą językową Joanny Krupy. W rzeczywistości ponglish używane jest też na co dzień przez Polonię w krajach anglofońskich.

„O co kaman, no?”

Rolowanie zaczyna się od trzęsienia ziemi – podmiotowi lirycznemu „podnosi się floor”, więc doznaje „face demolation”. Upadek twarzą na podłogę to jednak dla niego rutyna, bo już wkrótce opisując wydarzenia porzuca tradycyjny storytelling na rzecz narkotycznego strumienia świadomości. Natasza śpiewa o mężczyznach, o zabawach „hardcore”, konfliktach z „grandmatką”, tytułowym „rolowaniu blanta na backstage’u”, a przede wszystkim – o tym, że „w realu gubi się”. To nic innego jak satyra i jak każda najlepsza satyra trochę smuci.

Oczywiście świat przedstawiony jest przerysowany; nawet najbardziej „zagubione w realu” warszawianki nie posługują się takim językiem. Zabieg ten miał na celu dosadniej pokazać stan młodych ludzi w Polsce, dla których najbardziej liczą się te przewijające się w refrenie „lajki na Fejsie”. Satyra na dekadenckie gwiazdy klubów została jednak wzięta na poważnie i Nataszę spotkała fala hejtu. Tekst potraktowano dosłownie, wokalistkę zrównano z podmiotem lirycznym, a nawet błędnie założono, że jest autorką słów. Piosenka okazała się klapą. Kiedy sama zainteresowana przyznała w TVN24: „To jest żart, znak czasu”, uznano, że próbuje ocalić twarz. Do dziś Rolowanie jest jej najpopularniejszą piosenką, z liczbą łapek w dół na YouTubie prawie pięciokrotnie wyższą niż liczba polubień.

„Nie rób tragejszyn”

„Body kit w mojej foreign whip, gasoline/Jestem zero-trzy albo ninety-six, palę nicotine”, rapuje w utworze dvd schafter – jeden z najpopularniejszych polskich artystów urodzonych już w tym tysiącleciu. Ponglish to jego znak charakterystyczny, wynikający nie z satyrycznej konwencji, a po prostu z tego, że lubi wplatać w piosenki angielskie słówka. Ludzie niewątpliwie to uwielbiają – jego debiutancki album zajął drugie miejsce w notowaniu OLiS. Czy to sprawiedliwe? Czemu „Wbijają sztylet/Nie mam już siły/Late night text asking: „How does it feel?”/ I’m not a business man, I made me a couple of mil’” zapewnia Taco Hemingwayowi certyfikat złotej płyty? Czemu prostackie „Jessica, baby please don’t make my cry/Tylko buzi daj, buzi daj” Borysa LBD jest hitem dyskotek, a „wielki big deal” Urbańskiej spotyka się z powszechną krytyką?

Oczywiście analizując piosenkę nie można się skupiać jedynie na jej tekście. W warstwie muzycznej Rolowania brak jednak czegokolwiek co uzasadniałoby wiadro pomyj na nie wylane. To prosty, ale przyjemny, taneczny utwór popowy wykonany z drapieżnym zacięciem, w którym widać teatralne korzenie Urbańskiej. Gwoździa do trumny szukałbym raczej w teledysku. Natemat.pl opisał go jako Nataszę „wijącą się na podłodze klubowej łazienki, mocząc włosy w umywalce i w udawanym szale ocierającą się o lustro”. Kuriozalny, trochę nawet surrealistyczny obraz położył się cieniem na muzyce, jeszcze dobitniej zasugerował odbiorcom, że artystka to podmiot liryczny i właściwie zakończył jej karierę w mainstreamowym popie. A szkoda, bo chociaż teledysk ten to rzecz rzeczywiście szokująca, to jednocześnie całkiem ciekawa, zabawna, inna niż klipy z nieskazitelnymi wokalistkami biegającymi po plaży. Epatująca seksapilem, stylizowana na nastolatkę Natasza Urbańska padła ofiarą pospolitej mizoginii ze strony męskiej (i nie tylko) części widowni, zszokowanej doświadczeniami audiowizualnymi, które jej zapewniła.

Wszystko wskazuje na to, że tekst Rolowania wyprzedził swoją epokę. „Lajki na Fejsie”, „aftery i bifory”, „big deale” i „dancefloory” nie robią już takiego wrażenia jak siedem lat temu, a właściwie nikogo dzisiaj nie ruszają. Nasze społeczeństwo zdaje się dorastać do ponglish, ku zgrozie językowych purystów, zamartwiających się wizją pochłonięcia polszczyzny przez język angielski. To oczywiście przesadzony lęk – zapożyczenia istnieją tak długo, jak istnieje język. Polski przeszedł już wiele językowych mód i trendów, niektóre z makaronizmów zachowując na stałe, inne zostawiając za sobą, więc zabawa konwencją, humorystyczny eksperyment językowy na pewno nie stanowi dla niego poważnego zagrożenia. Warto więc się może zastanowić, ile w Rolowaniu jest z nas, z ludzi wokół i ze świata który znamy. 

Michał FILIPIAK