„Zaczęto zdzierać ze mnie ubranie, wydzierać stanik spod bluzek. Ponieważ się broniłam, miałam wyginane ręce i palce. Potem zaczęto mi zdejmować wszystko to, co mam pod spódnicą. Zdarto ze mnie majtki, do połowy mniej więcej.” – to nie relacja zatrzymanego na Białorusi. To słowa Babci Kasi na antenie TVN24, czyli drobnej staruszki, która w legalnym proteście broniła praw człowieka. Jeszcze kilka lat temu nie wierzyłam, że takie słowa zacytuję na łamach tej gazety.
Gdy sześć lat temu rozpoczęłam studia na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa oraz trafiłam do redakcji Gazety Studenckiej „Fenestra”, Andrzej Duda dopiero zaczynał swoją kadencję, a Zjednoczona Prawica rozpoczynała swoje rządy. Nie byłam pozytywnie nastawiona do głoszonej wizji „dobrej zmiany”, która miała wyciągnąć Polskę z ruiny. Wielu zniszczeń i decyzji, które zapadły w kolejnych latach, nie potrafiłam sobie jednak wtedy nawet wyobrazić. Choć uważam się za osobę kreatywną, to realizacja planu Prezesa Polski uderzyła i mnie.
Już rok później bliskie były mi słowa artystki kabaretowej Ewy Błachnio, która w listopadzie 2016 roku do słów swojej humorystycznej piosenki o rządach Prawa i Sprawiedliwości dodała nową zwrotkę. Kobieta śpiewała w niej: „Cóż tkwi mi solą w oku ten tekst równo sprzed roku. W przekładach nazbyt licznych był zbyt optymistyczny. Przypuszczać się nie dało zniszczenia Trybunału, Krystyny, która krzyczy, inwazji Misiewiczy”.
Koniec 2015 roku oraz kolejne lata przyniosły nam nieustanne niszczenie niezależności polskich sądów. Pojawili się zaprzysięgani nocą sędziowie-dublerzy, a wyroki Trybunału Konstytucyjnego nie były publikowane. Zaczęła się nagonka na sędziów. W tę włączyła się Polska Fundacja Narodowa. Według premier Szydło stworzona w 2017 roku organizacja miała budować polską markę narodową i pokazywać „Polskę piękną, Polskę przyjazną, Polskę, do której warto przyjechać”. Tymczasem organizacja finansowała kampanię „Sprawiedliwe sądy”, o której rok później sąd wypowiedział się następująco: „Przedstawianie tylko i wyłącznie negatywnego wizerunku wymiaru sprawiedliwości – sądownictwa w Polsce trudno uznać za realizację celu Fundacji”. W lipcu 2018 roku, co wykazało śledztwo Onetu, zorganizowano akcję „Gersdorf, wy*********”, w ramach której kartki z przytoczonym hasłem wysyłano do Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego. Rok wcześniej poniżono protestujących lekarzy. Powstawały kłamliwe materiały o ich egzotycznych wycieczkach, a posłanka PiS krzyczała, że jak chcą, to niech jadą. Co zrobiła jej klubowa koleżanka Joanna Lichocka w czasie pandemii? Zaapelowała do Niemców, by oddali naszych lekarzy.
W czerwcu 2018 roku zostałam redaktorem naczelnym Gazety Studenckiej „Fenestra”, czyli medium akademickiego z długimi tradycjami, które od początku skupiało się na tematyce politycznej i społecznej. Na łamach gazety dominowała jednak polityka zagraniczna. Postanowiłam to zmienić. „Fenestra” to przecież „okno na świat” oraz „forum wymiany myśli”. Uważałam i nadal uważam, że, dając szansę rozwoju młodym dziennikarzom, nie można zamykać się na tematy trudne, kontrowersyjne, ale bliskie nam wszystkim. Dlatego nie uciekaliśmy od pisania o problemie pedofilii w kościele czy o kłamstwach, które filmowcy serwują nam na temat aborcji.
Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość działało nadal. Przyszły również kolejne wygrane wybory – zarówno parlamentarne, jak i prezydenckie. Jeszcze wcześniej pojawił się ambitny projekt, o którym pisaliśmy na łamach naszej gazety – pomysł, by pierwsze pobicie nie było traktowane jako przemoc domowa. Dodatkowo Ministerstwo Sprawiedliwości zabrało dotację na działanie Niebieskiej Linii, czyli telefonu dla ofiar przemocy. Jednocześnie Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich alarmowało, że środki z Funduszu Sprawiedliwości – stworzonego, by pomagać ofiarom przestępstw i przemocy w rodzinie – miały zostać przeznaczone na „wsparcie dla fundacji Lux Veritatis i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, zakup sprzętu dla jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej (…) czy też na ustawową działalność Centralnego Biura Antykorupcyjnego”. Jednocześnie słyszeliśmy o pomysłach wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej. Co mogłoby ją zastąpić? Być może Konwencja o Prawach Rodziny Ordo Iuris. Organizacji, która zyskuje w Polsce coraz większe wpływy, a na łamach współpracującego z nią magazynu „Polonia Christiana” apelowano: „Czas zakazać rozwodów!”.
Lista grzechów partii rządzącej jest dużo dłuższa. Obok licznych afer finansowych, notujących spadki Spółek Skarbu Państwa, nie można zapomnieć o nieustannej nagonce na osoby nieheteronormatywne, o których Andrzej Duda mówił, że „próbują wmówić, że to ludzie”, a których idący z rządzącymi pod rękę Kościół ustami arcybiskupa Jędraszewskiego nazwał „tęczową zarazą”.
Dołóżmy do tego również upolitycznioną na niespotykaną wcześniej w wolnej Polsce skalę telewizję publiczną, w której emitowanie spotu Andrzeja Dudy pod przykrywką newsa w „Wiadomościach” stało się normą, oraz zakup spółki Polska Press przez Orlen. Media w rękach władzy to wielka siła, bo przecież, jak miał powiedzieć Jacek Kurski, „ciemny lud to kupi”.
Gdy czytam o tym, jak potraktowano Babcię Kasię, gdy widzę rzucanych na glebę, obrywających gazem łzawiącym ludzi, jest mi zwyczajnie smutno. Władza demonstruje siłę i niesamowitą pogardę wobec tych, którzy ośmielili się bronić swoich praw. Wobec tych, którzy nie uznali wyroku Trybunału Konstytucyjnego i nie chcą, by kobiety wbrew swojej woli musiały rodzić płody bez serca lub głowy. Ale przecież człowiek, który na aukcję WOŚP oddał swoje pióro (mógł oddać długopis – byłoby wymowniej), czyli Andrzej Duda, uważa, że używający pałek teleskopowych, łamiący ludziom ręce czy zdzierający z emerytek ubrania policjanci są profesjonalni. Nikt nie zginął – pełen profesjonalizm.
Trudno nie przywołać wypowiedzianych w wywiadzie dla TVN24 słów najsłynniejszego polskiego pisarza, a zarazem doktora nauk prawnych i autora serii political fiction – Remigiusza Mroza. W maju 2020 roku bowiem wszystko, co stało się w Polsce, określił „brutalnym gwałtem na demokracji”. Dodawał również, że wiele z mechanizmów prawnych zastosowanych przez Zjednoczoną Prawicę było tak niewiarygodnych i nieprawdopodobnych, że czytelnicy jego książek nie uznaliby ich za realne.
W 2018 roku, gdy przejmowałam stery w „Fenestrze”, bawiło mnie „Ucho Prezesa”. Później fikcja przerosła rzeczywistość, a miły dziadziuś z kabaretu nie odzwierciedlał pana krzyczącego o „zdradzieckich mordach”. Teraz, gdy przekazuję swoje stanowisko mojej następczyni, mam tylko jedno przesłanie: „Obrońcie Demokrację”.
Aleksandra KONIECZNA