Kieszeń pełna, ławki już nie

Kościół katolicki kosztuje Polaków coraz więcej. Fot. Unsplash.com

Kościół w Polsce przeżywa bardzo interesujący okres. Z jednej strony mamy do czynienia z flirtem z władzą, ogromnymi sumami przelewanymi wprost z budżetu państwa, kontrowersyjnymi wypowiedziami hierarchów i w końcu coraz większym wpływem na sytuację społeczno-polityczną w kraju. Druga strona tego medalu to zestaw mniej wygodnych dla Kościoła spraw: niejasne transakcje finansowe, szemrane powiązania ze światem polityki, problem pedofilii, upadek autorytetów oraz masowy odpływ wiernych.

Słupki marnieją od lat. I te z sondaży dotyczących poparcia, i te zliczające wiernych, a w końcu także i te, które opisują liczbę chętnych podjęcia się drogi kapłańskiej. Narastającą niechęć do Kościoła widać świetnie w sondażu „Rzeczpospolitej” przeprowadzonym w połowie listopada. IBRiS w swoim badaniu wykazało, że w przedziale wiekowym 18-29 lat 9% badanych ocenia pozytywnie swój stosunek do Kościoła, neutralni wobec niego stanowią 44% ankietowanych. Spore wrażenie robi odsetek negatywnie nastawionych, to aż 47% młodych, dorosłych Polaków. Oczywiście w tym miejscu od razu nasuwa się pytanie: gdzie leży powód?

Odpowiedź na nie zawrzeć można w jednym zdaniu: Tam, gdzie leży obecna siła Kościoła, spoczywa także i jego słabość. Instytucja silna masą datków, udziałem we władzy w Polsce, odporna na ataki prawników, wręcz bezkarna, jawi się w oczach Polaków jako moloch, który coraz bardziej szkodzi nie tylko w kraju, ale także i sobie. W grudniu opublikowane zostały wyniki badania CBOS, które robią spore wrażenie: stosunek Polaków do Kościoła jest najgorszy od 27 lat. Wrażenie jest tym większe, że badanie przeprowadzała państwowa pracownia, której sondaże należy brać z przymrużeniem oka, a i tak wskazano wysoki wynik – 47% Polaków wypowiedziało się o Kościele z dezaprobatą.

Bogaty jak Rydzyk

W pierwszych dniach stycznia media, przede wszystkim internetowe, donosiły o kolejnych sowitych przelewach na konta powiązane z najsłynniejszym polskim redemptorystą – ojcem Tadeuszem Rydzykiem. 85 mln zł na muzeum im. Jana Pawła II oraz 420 tys. zł dla telewizji Trwam od Ministerstwa Zdrowia na program o nowotworach rozgrzały debatę publiczną. Choć nie pierwszy raz. W ciągu czterech lat z kont KPRM do Rydzyka popłynęło 8 mln zł. Już we wrześniu 2019 roku portal OKO.press donosił, że od 2015 roku Rydzyk otrzymał 214 mln zł z budżetu państwa.

Jednak Tadeusz Rydzyk, choć zdecydowanie jest największym, to nie jedynym beneficjentem obecnej władzy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w swoich dokumentach wyszczególnia, na co idą pieniądze z powstałego w 1950 roku Funduszu Kościelnego. Okazuje się, że z roku na rok, od początku rządów PiS, kwota przypadająca Kościołowi katolickiemu w Polsce tylko rośnie. W 2016 roku wynosiła 145 mln zł, w 2017 roku już 159 mln zł, w 2019 roku było to 171 mln zł, a już w 2020 roku fundusz opiewał na 176 mln zł. W maju media donosiły, że przez pięć pierwszych miesięcy 2020 roku PiS wydało blisko 11 mln zł na remonty budynków należących do Kościoła. To także za rządów partii Jarosława Kaczyńskiego przywrócono wypłacanie dotacji na konserwację i remonty obiektów sakralnych. Gdyby tego typu wypłat nie było, tylko w 2019 roku w kieszeni podatnika zostałoby o 18 mln zł więcej. Jak tłumaczy jednak MSWiA, fundusz rośnie z roku na rok z racji rosnącej pensji minimalnej.

– Wydatki z Funduszu Kościelnego, przeznaczone na składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne duchownych, wiążą się z rosnącą wysokością minimalnego wynagrodzenia (dzisiaj wynosi 2 800 zł) oraz zwiększeniem specjalnego zasiłku opiekuńczego – skomentowało sprawę ministerstwo.

Jednak wcale nie trzeba być kapłanem, by otrzymywać spore sumki. Wystarczy głosić katolickie hasła. Zgodnie z doniesieniami wspomnianego OKO.press, na sowite przelewy może liczyć także małe stowarzyszenie chrześcijańskich fundamentalistów Muza Dei, na czele którego stoi Andrzej Dubiel. Ten bliski współpracownik Marka Jurka, byłego lidera PiS w pierwszych latach istnienia tej partii, w ciągu trzech lat zainkasował 20 dotacji na łączną kwotę 3,6 mln zł. Jakim cudem? Na co dzień organizacja współpracuje ze sławetnym już Ordo Iuris, Prawicą RP Marka Jurka, Polską Federacją Ruchów Obrony Życia (antyaborcjoniści), a nawet z CitizenGO, również antyaborcyjnym ruchem. Jak więc widać, propagowane przez nią wartości są jak najbardziej w smak obecnej władzy.

Słowa bolą bardziej

Niewątpliwie jednak pieniądze są sprawą drugorzędną, gdy mamy wskazać przyczyny rosnącej niechęci do Kościoła wśród Polaków. To przede wszystkim kontrowersyjne, buńczuczne wypowiedzi czujących się bezkarnie kościelnych liderów rozgrzewają społeczeństwo. Grzeją je również te nieprawdopodobne i często kłamliwe. Do tych pierwszych z pewnością należy zaliczyć wszelkie wypowiedzi arcybiskupa Jędraszewskiego. Marek Jędraszewski zasłynął jednak najbardziej słowami o „tęczowej zarazie”, które padły na mszy z okazji 75. rocznicy Powstania Warszawskiego. Przypomnijmy tę błyskotliwą wypowiedź, bez której wspomniany jegomość nie mógłby spokojnie położyć się spać.

– Czerwona zaraza już po naszej ziemi całe szczęście nie chodzi, co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska, bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha, neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa – mówił podczas kazania Jędraszewski.

Niemal 20 osób złożyło doniesienie do prokuratury na Jędraszewskiego. Wskazywali w pismach, że kapłan „nawoływał do nienawiści i znieważał ze względu na orientację seksualną”. Te niewątpliwie karygodne i obrzydliwe słowa nie zrobiły na śledczych żadnego wrażenia. Krakowska prokuratura już jesienią 2019 roku odmówiła wszczęcia postępowania, a 1 czerwca 2020 roku krakowski sąd utrzymał tę decyzję w mocy. Jędraszewski jest więc bezkarny, toteż niejednokrotnie później pozwalał sobie na komentarze pod adresem osób LGBT. Porównywanie tego środowiska do cholery czy umysłowej zarazy stało się dla niego już normą.

Wypowiedzi obraźliwe, konfliktowe, po prostu kontrowersyjne to jedno, ale kapłanom zdarzają się – i to nierzadko – wypowiedzi głupie i szkodliwe. Na początku grudnia 2020 roku internet obiegło nagranie, na którym ksiądz instruuje wiernych w sprawach seksualnych.  Jego zdaniem, rozochocony mężczyzna ma pełne prawo do ciała kobiety.

– Jeżeli on płonie, to ma prawo do jej ciała. A nie ona powie, że ma teraz egzamin z filozofii. Albo z psychologii, bo ona chce być psycholożką! On ma do ciebie prawo. I masz obowiązek być jako żona. Bo inaczej będzie szukał kochanki albo perwersyjnie będzie szukał zmiany orientacji – pouczał ksiądz.

Wypowiedzi księży w sprawie seksualności bardzo często zahaczają o kuriozum. Mężczyźni, którzy skazani są na celibat, silą się na bycie autorytetami moralnymi w kwestii seksualnej – to po prostu nie może się udać. Niestety, księża coraz chętniej też zabierają głos w sprawie pandemii koronawirusa, która całkowicie zdominowała 2020 rok. W pierwszych dniach stycznia 2021 roku głośno zrobiło się o księdzu z Gorzowa Wielkopolskiego, który ostrzegał wiernych przed szczepionkami na koronawirusa. Zgodnie z jego wypowiedzią, preparaty te produkowane są z ciał abortowanych dzieci.

Gasną lampy w Kościele

Polacy tak chętnie odwołują się do Jana Pawła II, jakby Polak z Wadowic był jedynym kościelnym hierarchą na tym stanowisku. Odwoływanie się do „cywilizacji śmierci”, uwielbienie dla kremówek i encyklik, których prawie nikt z najgłośniejszych krzykaczy w służbie interesu Kościoła nie czytał, to już absolutny znak rozpoznawczy tzw. gimbokatolika. Tymczasem w 2014 roku papież Franciszek w jednym z listopadowych kazań zwrócił uwagę na coś, co przede wszystkim do serca powinien sobie wziąć polski kler.

– Za każdym razem, gdy Kościół dąży do pieniędzy i władzy, myli drogę. Kościół musi być ubogi i nie może świecić własnym światłem ani się nim chwalić – mówił w listopadzie 2014 roku podczas kazania w Domu św. Marty papież Franciszek.

I to jest nauczanie Kościoła, które powinno być drukowane na wszystkich kwitach przelewów na poczet kościelnych hierarchów czy zwykłych księży. Nauczanie, które jak czerwona lampka powinno pojawiać się przy każdej dzielącej Polaków wypowiedzi, każdej moralizatorskiej tyradzie, która daleko wykracza poza sferę sacrum. W końcu to nauczanie, które doskonale mówi o tym, co właśnie robi polski Kościół katolicki – MYLI DROGĘ.

Przemysław TERLECKI