Kłopoty finansowych gigantów

Jacek Sasin jest odpowiedzialny za państwowe spółki. Fot. KPRM/flickr.com

Zdaniem wicepremiera Jacka Sasina wspieranie polskiej gospodarki przez spółki Skarbu Państwa jest receptą na ekonomiczny sukces. Czy aby na pewno? W ostatnich miesiącach wiele z nich odnotowało poważne straty finansowe. Pojawiały się liczne zmiany kadrowe. Dochodziło do budzących poważne wątpliwości przejęć i operacji finansowych. Pewne jest to, że dla rządów Zjednoczonej Prawicy państwowe przedsiębiorstwa są prawdziwym oczkiem w głowie.

Jak podaje „Leksykon Budżetowy”, spółki Skarbu Państwa są tworzone w wyniku komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych, dokonywanej przez Ministra Skarbu Państwa. Proces ten powinien odbyć się z inicjatywy dotychczasowego zarządu transformowanego przedsiębiorstwa. Teoretycznie, ten krok powinien być wstępem do pełnej prywatyzacji danej spółki. W praktyce, pod realną kuratelą obozu władzy i związanych z nim ludzi pozostają setki firm. PKO BP jest od wielu lat największą taką spółką, której wartość wynosi 43 miliardy złotych. Drugie miejsce z wynikiem 36,7 miliardów złotych zajmuje niesławny PKN Orlen, który dokonał kontrowersyjnego przejęcia lokalnych mediów należących do Polska Press. Inne powszechnie rozpoznawalne spółki Skarbu Państwa to między innymi zajmujący się ubezpieczeniami PZU czy miedziowy potentat KGHM. Państwowe korporacje odgrywają zatem niebagatelną rolę w krajowej gospodarce, odpowiadając za wiele strategicznych obszarów, takich jak górnictwo, energetyka czy zarządzanie infrastrukturą kolejową i drogową. Liczba firm znajdujących się pod kontrolą władzy sukcesywnie wzrasta. Tak zwana konsolidacja polega na wykupieniu mniejszych podmiotów i włączeniu ich w państwowe struktury. Przykładem może być powstanie w 2018 roku Polskiego Holdingu Hotelowego, założonego celem połączenia hoteli należących do Skarbu Państwa. Takich miejsc jest obecnie 28. Wkrótce dołączy do nich luksusowy Regent Warsaw Hotel, o czym poinformował serwis „Business Insider”. 

Kolosy na glinianych nogach

Genezy kłopotów finansowych spółek należy wiązać z powołaniem pod koniec roku 2019 Ministerstwa Aktywów Państwowych. Kierownictwo tym resortem przypadło wicepremierowi Jackowi Sasinowi. W ciągu zaledwie dwóch kolejnych miesięcy dziesięć największych spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych zanotowało spadki indeksu rzędu 9%. Prawdziwym trzęsieniem ziemi dla rządowych gigantów okazała się pandemia koronawirusa. Nieprzygotowani na tak wielki kryzys przedsiębiorcy zmuszeni byli zwrócić się o pomoc do rządu. Ten jednak przez długie miesiące twierdził, że większych problemów ze spółkami nie ma, wstrzymując publikowanie danych, ukazujących realny rozmiar strat finansowych. Przykładowo, Jastrzębska Spółka Węglowa straciła w pierwszej połowie ubiegłego roku blisko 974 miliony złotych. Jeszcze gorsze wyniki odnotowała grupa LOTOS, której przychody zmalały w tym okresie o niebotyczną sumę 1,388 miliarda złotych. Tak potężne straty stanowią obecnie raczej regułę niż wyjątek. Inne istotne spółki Skarbu Państwa, które znalazły się na minusie, to Energa, Tauron czy PKP Cargo. Jak donosi serwis „Money.pl”, skumulowana suma strat państwowych przedsiębiorstw sięga sześciu miliardów złotych.

Ciepłe posadki?

Bolączką trapiącą w ostatnich latach państwowe spółki są również liczne i czasem nieprzewidywalne zmiany kadrowe. Wiążą się one często z przejęciami kolejnych, mniejszych podmiotów gospodarczych. Tak było w przypadku Państwowych Portów Lotniczych, których szefem został niedawno Paweł Siennicki. Poprzednio sprawował on funkcję redaktora naczelnego „Polskiej Metropolii Warszawskiej”, jednej z gazet przejętych przez PKN Orlen w ramach zakupu grupy Polska Press. Innym, głośnym przetasowaniem na szczycie było objęcie przez Jarosława Kwaska szefostwa PGE Dystrybucja, firmy dostarczającej energię elektryczną ponad pięciu milionom odbiorców we wschodniej Polsce. W zarządzie korporacji znajdziemy ponadto lokalnych polityków PiS – Jana Franię i Zbigniewa Dżugaja. Poprzednim prezesem był Marcin Kowalczyk, blisko związany z Jackiem Sasinem. Przykładów obecności osób związanych z obozem władzy na tak wysokich stanowiskach jest więcej. Partia rządząca próbuje usprawiedliwiać ewidentny nepotyzm, zasłaniając się tezami o programowym, patriotycznym etatyzmie. Zatrudnienie w państwowych molochach znajdują również żony polityków PiS. Koronnym przykładem jest Sylwia Sobolewska (małżonka posła Krzysztofa Sobolewskiego), związana z aż trzema spółkami, w których piastuje intratne stanowiska. Kontrowersje wzbudzają również wysokie wynagrodzenia prezesów zarządów, sięgające 50 tysięcy złotych miesięcznie (z wyłączeniem premii). 

Sytuacja finansowa spółek Skarbu Państwa nie napawa optymizmem. Choć strumień rządowej pomocy finansowej płynie, to te wielkie korporacje i tak odnotowują dalsze spadki na giełdzie. Partia rządząca traktuje je w sposób instrumentalny, swobodnie wykorzystując ich zasoby i siłę oddziaływania do osiągania własnych celów politycznych. Media i zwykli obywatele coraz częściej zwracają uwagę na zachodzące w świecie wielkiego biznesu nieprawidłowości, podnosząc kwestie nadmiernego uzależnienia działania państwowych przedsiębiorstw od interesów partyjnych działaczy. Takie podejście może skutecznie odstraszać prywatnych i zagranicznych inwestorów.

Kacper ZIELENIAK