Niezrozumiałe dla „Światusów”

Odejście od zboru kończy się śmiercią społeczną. Fot. pixabay.com

Natrętne wizyty w domach, zaczepianie ludzi na ulicach i doskonała znajomość cytatów z okrojonego i przekształconego Pisma Świętego – tak zazwyczaj kojarzą nam się Świadkowie Jehowy. Ten pozornie nieszkodliwy związek religijny coraz częściej nazywany jest sektą, która ma stosować emocjonalne szantaże oraz techniki psychomanipulacji.

Pomimo tego, że termin „sekta” jest trudny do zdefiniowania, to Świadkowie Jehowy gorliwie zaprzeczają, że do niej należą. Na swojej oficjalnej stronie umieścili nawet kilka tekstów na ten temat, tłumacząc, że odchodzą od głównych cech tego typu ugrupowań m.in. dlatego, że nie są nowym ruchem religijnym i nie uznają żadnego człowieka za swojego przywódcę. Jednakże nie sposób nie zgodzić się z tym, że spełniają oni większość, jak i nie wszystkie kryteria sekty wskazane przez badaczy, w tym dr Józefa Kwapiszewskiego. W swojej pracy „Religie a sekty. Rozważania teoretyczne” wskazuje on, że „władza w sekcie jest budowana na kształt piramidy. Na szczycie znajduje się wszechwiedzące dobro, na dole uznani wyznawcy”. Wyróżnia również kilka cech, które są wspólne dla wszystkich sekt: misjonarską nadgorliwość, przywództwo charyzmatyczne, wyłączną prawdę, nadrzędność grupy, ścisłą dyscyplinę oraz dławienie indywidualności.

Jeden model świata

Sekta odwołuje się do pierwotnych instynktów ludzi, ich potrzeby stabilizacji i strachu przed jej brakiem. To często strach odgrywa kluczową rolę podczas manipulacji.  

Świadkowie Jehowy mogą wykorzystać moment, w którym człowiek jest najsłabszy, męczony przez problemy finansowe, relacje z innymi ludźmi czy natłok emocji. Odpowiedź na wszelkie troski jest prosta – Jehowa.

– Kiedy jesteś Świadkiem Jehowy, zwracanie się do psychologa jest potępiane. Mimo że w ich literaturze już od paru lat oficjalnie znajdziesz informacje o przypadkach, kiedy taka terapia u psychologa jest potrzebna i zalecana, nieoficjalnie przekaz jest taki, że jeśli idziesz do psychologa, jesteś „słaby duchowo” – mówiła „naTemat” Kamila Dydyna reżyserka filmu „Debiutantka”, który opowiada o realiach życia Świadków Jehowy.

Dla Świadków Biblia jest instrukcją obsługi człowieka. Wyznawcy mają się nią kierować w życiu, nawet jeśli moralność czy sumienie podpowiada im inaczej. Ich głównym zadaniem jest głoszenie „Dobrej Nowiny o Królestwie Bożym”. Niekiedy w tym zajęciu pomagają im dzieci. Dzięki czemu szybko wprawiają je do ich przyszłej roli. Pozostałe kwestie to tak naprawdę  mniej lub bardziej kontrowersyjne zakazy. Obchodzenie urodzin czy imienin jest zabronione, ponieważ tradycja ta ma pogańskie korzenie – życzenia, dawanie prezentów i świętowanie przy zapalonych świecach miało, jak wierzono w starożytności, chronić solenizanta przed demonami i zapewniać mu bezpieczeństwo w nadchodzącym roku. Nie mówi się również „na zdrowie”, gdy osoba obok kichnie. Nie bierze się udziału w świętach narodowych i wyborach, bo Świadkowie Jehowy już dawno wybrali neutralność i Królestwo Boże.

„Miłość nigdy nie zawodzi”

W przypadku konieczności transfuzji krwi u dziecka, które wychowywało się w takim środowisku zakładamy, że to jego rodzice odmawiają mu pomocy medycznej ze względu na doktrynę. Na kanale „Światusy” były Świadek Edwin podkreśla, że często jest tak, że to właśnie dziecko odrzuca pomoc ze strachu, że „nie będzie mogło się bawić z rodzicami w Raju, bo to się nie będzie podobać Jehowie”. Z tego samego powodu Świadkowie odgradzają się od ludzi „ze świata” – czyli „Światusów”. Nie wolno im oglądać nic co jest „niemoralne” i tym samym „niebiblijne”. Jest to ciekawym zakazem, biorąc pod uwagę treści, którymi indoktrynuje się dzieci już od pierwszych miesięcy ich życia. Na tym samym kanale Edwin i Sara komentują „Mój zbiór opowieści biblijnych”. Najpierw Sara opisuje drastyczną ilustrację towarzyszącą historii o Arce Noego – ginące zwierzęta, matka trzymająca małe dziecko, wśród skazanych na śmierć. Później Edwin przytacza kolejny fragment tekstu: „Zmęczony wojownik zasnął. Wtedy Jael podkradła się do niego i zabiła go, przebijając mu głowę palikiem namiotowym”. Powyższe wyliczenia nie wyczerpują nawet części problemu.

Grzech grzechowi równy

Świadkowie Jehowy zwracają szczególną uwagę na ubiór kobiety. Jak podaje Pismo Święte w Przekładzie Nowego Świata: „Kobiecie nie wolno nosić ubrań męskich, a mężczyźnie damskich. Bo każdy, kto tak robi, budzi obrzydzenie w Jehowie, swoim Bogu”. Sukienka, która nie zakrywa kolan, sprowadza wiele krzywych spojrzeń i rozmowę ze starszymi zboru. Ten „wyzywający” strój rozprasza mężczyzn i odciąga ich od programu duchowego.

– W niektórych Strażnicach można przeczytać, że kobieta może być winna gwałtu. Jeśli się wyrywa, broni i robi wszystko, żeby do tego nie doszło, to jest niewinna. Jeśli nie krzyczy albo jeśli się nie wyrwa, to wtedy to jest jej wina i ona sama tego chciała – mówiła Agata Szudzik były Świadek Jehowy w wywiadzie dla „7 metrów pod ziemią”.

Jeśli nie ma dwóch świadków, że ktoś został zgwałcony, to nic się z tym nie robi. Jeśli są, sprawa wyjaśniana jest na Komitecie Sądowniczym. Ofiara przesłuchiwana jest tylko przez mężczyzn i to w dodatku w obecności sprawcy. Brak innych kobiet w trakcie „samosądu” wynika z roli, którą pełnią one w zborze – całkowite podporządkowanie mężczyznom, bez względu czy są to ich ojcowie, mężowie czy obcy „bracia”. Ofiara jest często wypytywana o traumatyczne szczegóły, które tak naprawdę nic nie wnoszą do sprawy. Co więcej, wymaga się od niej przebaczenia i tego, że gdy przy kolejnej okazji (a może być ich wiele) spotka swojego oprawcę, będzie się zachowywać tak, jakby nic się nie stało. Jeśli Komitet uzna winę kobiety albo nie będzie ona potrafiła zapomnieć o krzywdzie, może ją czekać nawet wykluczenie ze zboru za tzw. „niemoralność”. Temat gwałtu na mężczyznach nie jest poruszany i to niestety nie tylko w tym środowisku, ale zapewne gdyby był, to również zgłaszanie sprawy na policję byłoby niewskazane, ze względu na to, że wpłynęłoby to niekorzystnie na społeczną opinię o zgromadzeniu. Podobnie jest w przypadku molestowania dzieci:

– Jeżeli dziecko powie mamie, że wujek dotykał je w nieodpowiednich miejscach, to najczęściej nikt się tym nie zajmie – dlatego, że nie ma „dwóch świadków” przestępstwa. Ta zasada jest tak absurdalna, że aż mi się robi słabo ze złości. Pokaż mi sytuację molestowania seksualnego dziecka, gdzie będzie na to więcej świadków niż ofiara i sprawca – mówiła „naTemat” Kamila Dydyna.

Co więcej, inni rodzice nie mają jak dowiedzieć się o potencjalnym zagrożeniu dla dziecka, bo pedofilia nie jest traktowana jak przestępstwo, tylko jak grzech, a grzech powinien zostać wybaczony. W przypadku Świadków Jehowy „wybaczanie” oznacza „tuszowanie” niewygodnych wydarzeń jak np. ponad 1500 przypadków seksualnego wykorzystania dzieci w Australii w przeciągu ostatnich 60 lat.

Skutki odejścia od Świadków Jehowy są po prostu przykre. Człowiek przestaje dla nich istnieć. Rodzice wyrzucają go z domu, nikt z nim nie rozmawia. Przyjaciele, gdy go widzą, przechodzą na drugą stronę ulicy. Taka osoba często nie zdaje sobie sprawy, że cierpi na syndrom traumy (po)religijnej. Według dr Marlene Winell charakteryzuje się ona m.in. niskim poczuciem własnej wartości, depresją, zagubieniem, objawami PTSD i izolacją społeczną. Agata Szudzik w „7 metrów pod ziemią” zauważyła, że po wykluczeniu wielu byłych Świadków popada z jednej skrajności w drugą – zaczynają wierzyć w teorie spiskowe czy płaską ziemię. To wszystko jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że cały ich światopogląd rozpadł się wraz z odejściem ze zboru. Autorytety i osoby, którym ufali, zawiodły. Kolejnych kłamstw i manipulacji doszukują się w otaczającej ich rzeczywistości.

Katarzyna RACHWALSKA