Jedna relacja przedstawiona na przestrzeni osiemnastu lat. Trzy filmy portretujące uczucie między kobietą a mężczyzną. Miłosna trylogia oparta na dialogu i wyrazistych postaciach, która poruszyła miliony widzów i z miejsca stała się kultowa. W czym tkwi prawdziwa siła tej historii?
W 1989 roku młody filmowiec spędził wyjątkową noc w Filadelfii z obcą dziewczyną. Ona tryskała energią, on był raczej wyciszony. Pomimo wyraźnej chemii nie udało im się wymienić kontaktami do siebie. Rozstali się nad ranem. To spotkanie stało się inspiracją dla Richarda Linklatera, który sześć lat później wyreżyserował „Przed wschodem słońca”.
Celine (Julie Delpy) i Jesse (Ethan Hawke) przypadkowo poznają się w pociągu. Młodzi dorośli szybko odnajdują nić porozumienia. Oboje targani są obawami związanymi z przyszłością. Postanawiają odłożyć je na jeden wieczór i spędzić go razem. Kamera podąża za parą nieznajomych, którzy zatracają się w banalnych rozmowach przeplatanych z odważnymi filozoficznymi rozważaniami. Dialog buduje ich relację i staje się fundamentem filmu. Rozstanie jest jednak nieubłagane, a noc zmienia się w świt. Nad ranem będą musieli wrócić do swoich skrajnie różnych codzienności. „Przed wschodem słońca” to opowieść o młodości, która bezpowrotnie staje się wspomnieniem.
W 2004 roku powstaje kontynuacja – „Przed zachodem słońca”. Minęło dziewięć lat, Jesse stał się sławnym pisarzem. Na jego autorskim spotkaniu pojawia się dawna miłość – Celine. Ponownie postanawiają spędzić razem czas. Szybko jednak okazuje się, że zawodowe sukcesy i obecne związki nie przynoszą im szczęścia. Oboje znajdują się w zawieszeniu między życiem, którym żyją a nowym, które mogliby jeszcze rozpocząć. Zatracili już młodzieńczą ufność do świata. „Przed zachodem słońca” to realistyczny obraz podupadłych na duchu ludzi, którzy szukają odwagi do zmian.
„Przed północą” z 2013 roku odchodzi trochę od formuły poprzednich filmów. Jesse i Celine są małżeństwem, mają dwójkę dzieci i spędzają urocze wakacje w Grecji. Odważny zabieg reżysera szybko okazuje się strzałem w dziesiątkę. Relacja pomiędzy dwojgiem bohaterów zagranych przez Hawke’a i Delpy jest niepodrabialna i szczera do bólu. W każdym dialogu czuć, że znają się od lat i wiedzą o sobie wszystko. W tym filmie nie ma już miejsca na romans i spacery bez celu. Jest gorzkie rozliczanie się z błędami i walka o tak upragnioną kiedyś relację. Po zakończeniu seansu widz po raz kolejny chce wierzyć, że w końcu wszystko między nimi będzie dobrze.
Reżyser nie obiecuje szczęśliwego zakończenia. U niego są tylko zwyczajne rozmowy, które poruszają prawdziwością. Są głośne kłótnie, które uderzają swoim realizmem. Jest w końcu także szczera miłość jako ciągły kompromis między dwojgiem ludzi. Linklater nakręcił pierwszą część trylogii w nadziei, że na premierze pojawi się nieznajoma sprzed lat. Nigdy więcej się jednak nie spotkali. Po latach dowiedział się, że ta zginęła w tragicznym wypadku jeszcze zanim zaczęło powstawać „Przed wschodem słońca”.
Kajetan IPCZYŃSKI