W piątkowe popołudnie odbyły się zaległe mecze pierwszej kolejki. Motor Lublin jeździł u siebie z Włókniarzem Częstochową, a grudziądzanie przyjmowali wrocławian. Mimo iż goście obu spotkań stawiani byli w roli faworytów, nie udało im się zwyciężyć.
MOTOR LUBLIN – ELTROX WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA
Dla obu ekip piątkowy mecz był drugim spotkaniem w sezonie i pierwszą szansą na zwycięstwo. Lublinianie chcieli zmazać plamę po porażce na inaugurację ze Stalą Gorzów, za to częstochowianie udowodnić, że przegrana w Lesznie nie przekreśliła ich mistrzowskich aspiracji. Od początku zawodnicy Włókniarza musieli jednak gonić wynik. Po drugiej serii, dzięki postawie juniorów gospodarzy, przewaga Koziołków sięgnęła sześciu „oczek”. Później spotkanie było bardzo wyrównane aż do biegów nominowanych, gdzie dwie wygrane lublinian w stosunku 4:2 przypieczętowały ich końcowy sukces, czyli zwycięstwo 49:41. Motor na domowy triumf nad Włókniarzem czekał 26 lat. Udało się to Koziołkom po raz pierwszy od 1995 roku.
W ekipie Motoru dobrze pojechała praktycznie cała drużyna. Kluczem do zwycięstwa była postawa juniorów, a szczególnie Wiktora Lamparta. Młodzieżowiec, który nie zaliczył udanego początku sezonu, odnalazł odpowiednie ustawienia i poprowadził Koziołki do triumfu, zdobywając 11 punktów. Po dodaniu do tego pięciu „oczek” Mateusza Cierniaka, widać ogromną przewagę lublinian nad formacją gości. Zwycięska para zasługuje zatem na ocenę celującą. Obiecujący debiut w nowej drużynie zaliczył Dominik Kubera, który dopiero w ostatnim okienku transferowym został formalnie żużlowcem Koziołków. Cenne punkty dołożyli również Grigorij Łaguta i Mikkel Michelsen (odpowiednio dziesięć i osiem „oczek”). Jedynym słabym seniorskim punktem wydaje się Krzysztof Buczkowski, który po dwóch biegach, w których przekraczał linię mety jako ostatni, został odstawiony od składu. Cała formacja spisała się na ocenę bardzo dobrą.
Dużo więcej dziur w składzie posiadała w tym meczu drużyna z Częstochowy. Swój wysoki poziom prezentował tak naprawdę jedynie Leon Madsen, który w moich oczach był MVP spotkania. Duńczyk jako jeden z niewielu popisywał się skutecznymi atakami i wyprzedzał rywali z Lublina, zdobywając 14 punktów. Pozostała część formacji seniorskiej rozczarowała. Kacper Woryna pojechał w trzech biegach i tylko raz zdobył punkty. Fredrik Lindgren wygrał jeden wyścig, a to zdecydowanie za mało, gdy mówimy o jednym z liderów Włókniarza. Bartosz Smektała co prawda punktował na poziomie ośmiu „oczek”, często jednak przegrywał na trasie ze swoimi przeciwnikami. Jonas Jeppesen zatriumfował natomiast w tylko jednym biegu. Cała formacja pojechała na ocenę dostateczną. Na słabym poziomie zaprezentowali się częstochowscy juniorzy. Mówimy tu o młodzieżowcach, którzy mieli być najlepszą parą całej PGE Ekstraligi. W tym spotkaniu Jakub Miśkowiak i Bartłomiej Kowalski zdobyli jednak aż o 11 punktów mniej od swoich rywali. Nawet biorąc pod uwagę, że był to mecz wyjazdowy, juniorzy Włókniarza zasługują jedynie na ocenę dostateczną.
ZOOLESZCZ DPV LOGISTIC GKM GRUDZIĄDŹ – BETARD SPARTA WROCŁAW
Mecz w Grudziądzu zapowiadał się na jednostronną walkę o życie, tak jak wskazywały na to przedsezonowe prognozy. Gospodarze przed spotkaniem skazywani byli na porażkę, i byłoby tak, gdyby nie niefartowny upadek Taia Woffindena w trzecim biegu. Mimo tego Spartanie radzili sobie nieźle, ale Gołąbki odrabiały straty na parze wrocławskich juniorów, z których jeden jechał w miejsce właśnie Woffindena. Wrocławianie dobrze radzili sobie w drugiej serii, którą wygrali w stosunku 10:8. Później, aż do dziesiątego wyścigu, prowadzili jednym punktem. Po podwójnej wygranej w dziesiątej gonitwie, a także kilku następnych pojedynkach grudziądzanie powiększyli swoją przewagę. Przed biegami nominowanymi wynosiła ona aż pięć „oczek”. Spartanie byli w trudnej sytuacji, ale udało im się zremisować w czternastym pojedynku i wygrać podwójnie w piętnastym. Nie dało to im jednak zwycięstwa. Mimo takiej końcówki GKM przypieczętował pierwszy triumf w tym sezonie w stosunku 45:44.
Od początku spotkania to Spartanie byli stawiani w roli faworyta, i słusznie, gdyż mimo braku w składzie jednego z najważniejszych zawodników, ich przegrana okazała się niewielka. Sytuacja stała się trudna po już wspomnianym trzecim biegu, w którym Przemysław Pawlicki przewrócił się na tor, a upadając niefortunnie pociągnął za sobą Taia Woffindena, który jechał tuż przed nim. Brytyjczyk długo siedział na owalu, a w parkingu stwierdzono, że nie jest zdolny do dalszej jazdy. Wśród seniorów zdecydowanie wyróżnił się niepokonany Maciej Janowski, który wyraźnie zasługuje na miano MVP meczu. Bardzo dobre spotkanie zaliczył również Artiom Łaguta, który zgromadził na swoim koncie 14 punktów. Najgorszy wśród kadry seniorskiej okazał się Daniel Bewley, jednak mimo to zasłużyła ona na mocne cztery z minusem. Pomimo braku Brytyjczyka dawała z siebie wszystko, by wyjechać z Grudziądza z jak najlepszym wynikiem. Formacja juniorska wypadła nieco gorzej, gdyż każdy z młodzieńców zdobył tylko po dwa „oczka”. W ten sposób zapracowali jedynie na ocenę dopuszczającą.
Dużo gorzej, mimo zwycięstwa, sprawowali się na torze grudziądzanie. Sytuacja, w której Przemysław Pawlicki przewrócił Nickiego Pedersena i został wykluczony z biegu już po jego zakończeniu, przejdzie do historii jako przykład nieumiejętności jazdy parą. Jak było więc widać w spotkaniu, w zespole Gołąbków trudno o prawidłową atmosferę. Zawodnicy z Grudziądza bardzo męczyli się na owalu, by zdobyć punkty, a najwięcej uzyskali ich na parze juniorów gości. Jednym z najlepszych w drużynie okazał się Krzysztof Kasprzak, który na początku meczu został nazwany przez komentatorów „drugą linią”. Na swoim koncie zgromadził dziesięć „oczek”. Najwięcej punktów wśród grudziądzan zebrał Nicki Pedersen, jednak nie zasługuje on na pochwałę przez postawę, jaką prezentował w wyścigach. Wiadome jest nie od dziś, że Duńczyk jest indywidualistą, ale przeszkadzanie innym zawodnikom z drużyny jest wyjątkowo złym pomysłem. Reszta seniorów zagubiła się wśród innych żużlowców, gdyż ich występy były wyjątkowo nijakie. Moja ogólna ocena to trzy z minusem, gdyż GKM stać na więcej. Formacja juniorska wypadła nieco lepiej, bo Mateusz Bartkowiak wywalczył cztery „oczka”, a Denis Zieliński dwa. W związku z tym młodzież również pojechała na trójkę, jednak bez minusa.
Emilia RATAJCZAK & Marta KOTECKA