Są antypatyczni, dwuznaczni moralnie i kontrowersyjni. Bywają cynikami, egocentrykami, a nawet szaleńcami. Na swoim koncie mają wiele grzeszków, a ich idee oraz wizje często zakrawają o utopijną obsesję czy nierealne do zrealizowania cele. A jednak my – widzowie, wbrew wszelkiej logice, darzymy ich ogromną dozą sympatii. Mowa o serialowych i filmowych antybohaterach, którym po cichu życzymy happy endu. Dlaczego? Niepozbawieni skaz wydają nam się naturalni i zwyczajnie bliżsi temu, co ludzkie.
Travis Bickle to protagonista „Taxi Drivera”, który pragnie usunąć z nowojorskich ulic całe „robactwo” grzesznego miasta. Ten wietnamski weteran nie potrafi odnaleźć się w nowej, zastanej rzeczywistości. Z jednej strony współczujemy mu, gdy walczy z bezsennością i demonami przeszłości. Kibicujemy – gdy ten, w dosyć nieumiejętny sposób, próbuje podbić serce pracowniczki komitetu wyborczego. Rozumiemy też, dlaczego chce pomóc nieletniej prostytutce zarabiające na życie na ulicy. Jednak gdy postanawia krwawo rozprawić się z jej stręczycielami oraz resztą zła kryjącego się w rynsztokach miasta – dostrzegamy jego szaleńczą i niebezpieczną stronę. Czujemy, że w głębi duszy, mimo rozbicia, jest przecież dobry. Jego utopijne marzenia przysłaniają jednak brutalną rzeczywistość nawet nam – widzom, bowiem samo zakończenie filmu Scorsese wydaje się zbyt idealne, by mogło być prawdziwe.
W „V jak vendetta” w reżyserii Jamesa McTeigue’a antagonista jest żądnym zemsty rewolucjonistą, który pod tajemniczą maską XVII-wiecznego rebelianta kryje w sobie ludzką tragedię. V (Hugo Weaving) to postać żyjąca w dystopijnej przyszłości Londynu. Niegdyś torturowany i potwornie okaleczony, powraca po latach niczym Monte Christo, by odprawić długo wyczekiwaną vendettę na okrutnym systemie władzy. To postać skrajnie niejednoznaczna: morderca mszczący się za śmierć niewinnych oraz manipulator, który wpierw ratuje dziewczynę przed gwałtem, by później okrutnie ją więzić i wykorzystać w swoim planie wysadzenia budynku brytyjskiego parlamentu. Evey (Natalie Portman) przeżywa piekielne doświadczenia, jakie zgotował jej V, lecz dzięki temu staje się nieskazitelna i wyzwolona od wszelkich lęków. V to buntownik walczący z totalitaryzmem o gloryfikowaną wolność. Idealista, który potrafi kochać i niszczyć z równie niepohamowaną siłą.
Antybohater jako uparty i egoistyczny konformista, może być jednocześnie niesamowicie zabawny. Taki jest Dwight Schrute (Rainn Wilson) z „The Office”, nieprzyjemny kolega z pracy, którego biurko zawsze stoi zbyt blisko twojego, a każde jego spojrzenie przepełnione jest pogardą i wyższością. Przedsiębiorczy w zawodzie i konkretny w damsko-męskich kontaktach, stanowi karykaturę pnących się na szczyt „korposzczurów”. Mimo iż nie posiada umiejętności społecznych i ma trudności z nawiązywaniem zdrowych relacji, Dwight to jedna z najbardziej uwielbianych postaci amerykańskiej telewizji. W bystrym, cynicznym i nieprzewidywalnym pracowniku firmy papierniczej kryje się dla wielu prawdziwy przyjaciel.
Jedną z najlepszych współczesnych sylwetek serialowych detektywów nie jest wcale Sherlock Holmes, lecz Rust Cohle (Matthew McConaughey) – magnetyczny antybohater serialu „True Detective”. Rust to z jednej strony cierpiący na ból istnienia mizantrop, który w każdym człowieku potrafi odnaleźć pokłady zła. Z drugiej, to cierpiący mężczyzna, którego życie naznaczone jest widmem śmierci ukochanej córki oraz rozpadem małżeństwa. Przeraźliwie samotny i nieszczęśliwy, szczery do bólu i skłonny do autodestrukcji. Jedyne co nadaje jego życiu resztki sensu, to policyjne śledztwa, które pozwalają mu zajrzeć do głowy groźnych zbrodniarzy. Człowiek-paradoks, który dopiero po spojrzeniu w oczy śmierci dostrzega, iż w odwiecznym boju światła z ciemnością, to dobro ma szansę wygrać.
Antagonistą serialu „You” jest czarujący właściciel nowojorskiej księgarni – Joe Goldberg (Penn Badgley). Anonimowy w internecie, jak i w życiu, wydaje się być nieszkodliwy. Jest skromnym, doświadczonym przez życie chłopakiem, który wolne chwile lubi spędzać w… piwnicy. Skrywa tam dźwiękoszczelną szklaną klatkę, w której zamiast drogocennych białych kruków trzyma swoje ofiary. Tak, Joe to seryjny morderca – wydaje się jednak, że nie jest on mordercą z wyboru. Nie jest mistrzem krwawych zbrodni, a wszelkie niecne postępki robi z miłości – a przynajmniej tak mu się wydaje. Joe postrzega uczucia w spaczony sposób, jest obsesyjnym stalkerem, którego żądzę stanowi pełnia kontroli nad życiem swojej wybranki. Bywa skrajnie irytujący, popełnia szeregi błędów i zdarza mu się zabić – lecz mimo tego, wytwarza wokół siebie pewną aurę niewymuszonej sympatii. Od miłości do w pełni uzasadnionej nienawiści – to widzowie czują do Joego.
Daria SIENKIEWICZ