Rok w nowej rzeczywistości

Puste stadiony to symbol pandemii. Źródło: Rafał Wandzioch

W marcu zeszłego roku Michał Świerczewski, właściciel Rakowa Częstochowa, przedstawiał pomysł zakończenia sezonu piłkarskiej Ekstraklasy w całkowitej izolacji i odcięciu drużyn od świata. Wydawało się wtedy, że plan, choć ambitny i wyjątkowy, może być jedynym sposobem na wznowienie sportowej rywalizacji. Dziś wiemy, że pierwsze pesymistyczne prognozy były błędne, a rozgrywki dosyć szybko udało się wznowić.

Ostatecznie zarówno piłkarze, jak i reprezentanci innych dyscyplin byli w stanie dokończyć sezon, rywalizując i trenując na swoich obiektach, przez pewien czas nawet z kibicami na trybunach. Przez jakiś czas problemy w naszym kraju mieli sportowcy-amatorzy, jednak i oni znaleźli sposób na kontynuowanie ćwiczeń mimo zakazów. Jak podaje Paweł Mogielnicki, część klubów piłkarskich z niższych lig szybko się „profesjonalizowało”, dzięki czemu zgodnie z restrykcyjnymi wytycznymi mogło kontynuować rozgrywki.

Zwycięzcy i przegrani

Jednym z największych wygranych, jeżeli można o takich mówić w obecnej sytuacji, jest niewątpliwie Dana White. Szef UFC, największej federacji MMA na świecie, był w stanie przywrócić swój interes do działania w momencie, w którym inne dyscypliny dopiero przygotowywały plany powrotu. Dzięki temu UFC miało praktycznie cały rynek dla siebie. I tak od 9 maja do końca ubiegłego roku amerykańska organizacja przeprowadziła 33 gale. Liczbę ogromną, jak na ówczesne warunki. Dodatkowo część z nich odbyła się w centrum treningowym UFC Apex, co zmniejszało koszty. 24 kwietnia w Jacksonville ma mieć miejsce pierwsza impreza z kompletem publiczności – na trybunach ma zasiąść około 15 tysięcy fanów.

Nie wszyscy jednak radzą sobie tak dobrze. Polscy kibice świetnie pamiętają bałagan towarzyszący zawodom organizowanym przez FIS. O ile zamieszanie z testem Klemensa Murańki przed zawodami w Oberstdorfie można jeszcze jakoś wytłumaczyć, to desperackie szukanie zastępstwa dla turnieju Raw Air jest już dowodem na brak zapobiegliwości. Można było przewidzieć, że mająca rygorystyczne restrykcje Norwegia nie wpuści zawodników i wcześniej zacząć poszukiwania opcji rezerwowej. Warto przypomnieć, że FIS miał na przygotowanie do pandemicznego sezonu cały okres wiosenno-letni.

Szerokim echem odbijają się zakażenia, do których doszło w trakcie Halowych Mistrzostw Europy w lekkiej atletyce, które odbyły się w Toruniu. Jak podaje athleticsweekly.com, z imprezy wróciło co najmniej kilkudziesięciu zarażonych sportowców. Europejska federacja stwierdziła, że to zawodnicy nie trzymali się jasno określonych procedur, takich jak noszenie masek w hotelach. Pojawiły się także fałszywie pozytywne testy, m.in. ten Eline Berings, eliminujące lekkoatletów z rywalizacji. Niezależnie od tego po czyjej stronie leżała wina, HME muszą być ostrzeżeniem dla MKOl-u, by Igrzyska w Tokio były uczciwe i bezpieczne. Być może będzie trzeba rozważyć pomysł UEFA, która chce zaszczepić przed Euro wszystkich grających w nim piłkarzy.

Kibice kluczem do normalności

Wielu z nas przyzwyczaiło się już do oglądania sportowych zmagań na odległość nie tyle z wyboru, ile z przymusu. Właściciel Cracovii, Janusz Filipiak, stwierdził kiedyś, że kibice nie przychodzą na stadiony, ponieważ wolą obejrzeć mecz w telewizji. Idąc tym tokiem rozumowania, można wysunąć tezę, że gdy w dobie pandemii kibice przyzwyczają się do oglądania rywalizacji w domu, to tym bardziej zniechęcą się do marznięcia na trybunach. Doniesienia z Nowej Zelandii całkowicie jednak temu przeczą – tam na obiektach sportowych po zdjęciu obostrzeń zaczęło się pojawiać jeszcze więcej osób niż przed pandemią.

Jednocześnie tylko powrót fanów na obiekty jest w stanie przywrócić płynność finansową wielu organizacjom czy klubom na tym samym poziomie co w latach wcześniejszych. Wszyscy pamiętamy obcinanie pensji zawodnikom w czasie lockdownu. Formuła 1, która w dużej mierze i tak bazuje na kibicach oglądających rywalizację dzięki przekazom, w zeszłym roku straciła 320 milionów euro. ATP natomiast zanotowało stratę w przedziale 60-80 milionów dolarów. To owocuje o 23% mniejszymi nagrodami dla zawodników niż w roku 2019. Władze zawodowego tenisa mówią także, że brak kibiców dłużej niż przez rok będzie wymagał zmian strukturalnych.

Bez wątpienia powrót zawodowego sportu do formy sprzed pandemii potrwa co najmniej kilka lat, a będzie to ciekawiło nie tylko fanów, lecz także naukowców. Już dzisiaj pandemiczna rywalizacja pozwala przeprowadzać badania naukowe, niemożliwe w zwykłych warunkach, jak chociażby wpływ kibiców na decyzje podejmowane przez sędziów. Oby jednak oczy badaczy szybciej zwróciły się ku analizom pomysłów na odbudowę siły organizacji sportowych.

Rafał WANDZIOCH