Nie tak pożegnanie z grodziskim stadionem w tym sezonie wyobrażała sobie ekipa Zielonych. Szanse Warty Poznań na wywalczenie prawa gry w Conference League spadły, lecz przed rozpoczęciem rozgrywek nie śmiano nawet marzyć, że poznaniacy będą w takim położeniu.
Chcąc podtrzymać swe szanse w wyścigu o czwartą lokatę w rozgrywkach ekstraklasy, a co za tym idzie przepustkę do Conference League, niedzielnym rywalom potrzebne były punkty, dokładnie komplet. – Chcemy złapać byka za rogi. Skoro otwiera się szansa, chcemy to wykorzystać – mogliśmy usłyszeć od trenera Zielonych, Piotra Tworka. I choć ostatecznie poznaniakom nie udało się sięgnąć po zwycięstwo w ostatnim domowym meczu w tym sezonie, ponownie byliśmy świadkami ciekawego widowiska z ich udziałem.
Skarcona własną bronią
Spotkanie przebiegało pod dyktando Śląska. Jego przewaga do przerwy była widoczna, choć pierwsze minuty starcia tego nie zapowiadały. Gdy po blisko kwadransie gry, rozpoczęto oblężenie połowy Warciarzy, stało się wiadomym, że Zielonych czeka tego dnia trudne zadanie. Tablica wyników wskazywała 40. minutę, kiedy to udało im się jednak zaskoczyć rywala: rzut z autu Jana Grzesika niczym dośrodkowanie oraz dobra główka Maika Nawrockiego, spowodowały, że w szatni wrocławian musiało się dziać. I cokolwiek to było, przyniosło efekty. Szybko po powrocie na murawę zobaczyliśmy bowiem wyrównanie, a następnie – po godzinie batalii – bramkę dającą gościom prowadzenie. Umożliwiły to nie tylko błędy w obronie Warciarzy, lecz także ich otwarta gra, która stwarzała idealne możliwości do wyprowadzenia kontrataków przez rywala. To ciekawe, bo często właśnie w Warcie upatrywaliśmy takiego zespołu.
Gospodarzom ani przez myśl przeszło zwieszać głowy ba! Warta wciąż napierała na bramkę rywala, przez co ponownie została skarcona w 82. minucie, lecz tym razem nie przez Erika Exposito, a Roberta Picha. Szukając impulsu, na plac gry wprowadzono zmienników. To za ich sprawką – dokładnie Roberta Janickiego i Mario Rodrigueza – spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 2:3. Choć na brak wrażeń przy Powstańców Chocieszyńskich nie można było narzekać, ekipa Zielonych liczyła na inne pożegnanie z domowym stadionem w tym sezonie.
Gra poza Poznaniem nie przeszkodziła
Gdyby zestawić stadion Rakowa Częstochowa z popularnym „Ogródkiem”, to na pierwszy rzut oka może dziwić, dlaczego Warta musiała rozgrywać cały sezon w Grodzisku. Na liście rzeczy do wykonania na obiekcie w Poznaniu pozostało jednak kilka punktów. Tegoroczna „domowa” arena Zielonych była im dość przychylna, a bilans ich starć „u siebie” z tymi „w gościach” jest niemal bliźniaczy – niemal, ponieważ poznaniacy zakończą sezon w Krakowie.
Bilans domowy: 6 zwycięstw – 2 remisy – 7 por7ażek | 15 rozegranych meczów
Bilans gościnny: 6 zwycięstw – 2 remisy – 6 porażek | 14 rozegranych meczów
Zielonym długo przyszło czekać na pierwszego gola, a także komplet punktów zdobyty w Grodzisku – było to bowiem dopiero w listopadzie w starciu 10. serii PKO Ekstraklasy przeciwko Wiśle Kraków (2:1). Na długo w pamięci kibiców pozostaną także lutowe Derby Wielkopolski, które ze względu na ich rozegranie poza Poznaniem zyskały ciekawą otoczkę, a losy samego meczu ważyły się do ostatnich sekund.
Kalkulatory w dłoń
Szanse na wywalczenie przez Zielonych przepustki do gry w Conference League drastycznie spadły. Chcąc widzieć radość poznaniaków z wywalczenia tego osiągnięciu, musi zostać spełnionych kilka warunków:
> Warta musi wygrać z Cracovią;
> Piast, który ma dwa punkty przewagi nad Wartą, musi przegrać lub chociaż zremisować z Wisłą Kraków (przy tym samym dorobku punktowym, to Warta będzie czwarta, dzięki czterem „oczkom” zdobytym w bezpośrednich starciach z gliwiczanami);
> Lechia, która ma dwa punkty przewagi nad Wartą, musi przegrać z Jagiellonią;
> Śląsk, który ma dwa punkty przewagi nad Wartą, musi przegrać ze Stalą Mielec;
> Zagłębie, która ma punkt przewagi nad Wartą, musi przegrać lub chociaż zremisować z Wisłą Płock;
Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu z paru stron dało się usłyszeć, że Zieloni mogą zostać tzw. czarnym koniem rozgrywek. Inni natomiast upatrywali w poznaniakach murowanych kandydatów do spadku. Jakże zatem wielkie musi być ich zdziwienie, patrząc na postawę drużyny trenera Tworka, która na pięć meczów przed końcem utrzymała się w ekstraklasie, a swym zaangażowaniem i niesamowitym hartem ducha podbiła serce wielu. Cokolwiek stanie się w niedziele, Warciarze w naszych oczach pozostaną zwycięzcami i dowodem na to, że w futbolu liczą się nie tylko pieniądze.
Wiktoria ŁABĘDZKA