Niedziela dla gości

Początkowa mobilizacja nie uchroniła w tej kolejce gospodarzy przed porażkami.
Źródło: Twitter/CKM_Wlokniarz

Pogoda po raz kolejny pokrzyżowała żużlowe plany. W niedzielne popołudnie odbyły się jedyne w tym tygodniu mecze piątej kolejki PGE Ekstraligi. W Częstochowie i Zielonej Górze gospodarze byli dla swoich przeciwników wyjątkowo gościnni. W obu przypadkach to drużyny przyjezdne mogły cieszyć się z dopisania kolejnych punktów do ligowej tabeli.

ELTROX WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA – BETARD SPARTA WROCŁAW

Mecz w Częstochowie był okazją do spotkania się dwóch podrażnionych drużyn. I Lwy, i Spartanie nie zaczęli najlepiej obecnego sezonu ligowego. Włókniarz po dwutygodniowej przerwie chciał powalczyć o drugie zwycięstwo na swoim torze. Wrocławianie natomiast musieli radzić sobie po raz kolejny bez kontuzjowanego Taia Woffindena. Brak lidera nie przeszkodził jednak przyjezdnym w dopasowaniu się do częstochowskiej nawierzchni. Już po pierwszej serii prowadzili oni 13:11. Tak naprawdę dobrze jechał cały zespół, a na wyróżnienie zasługują praktycznie niełapani Maciej Janowski i Artiom Łaguta. To dzięki ich postawie różnica po ósmym biegu wynosiła już osiem „oczek”. Sparta nie pozwoliła Lwom na zbliżenie się do siebie i wygrała cały mecz 52:38. Dla wrocławian to zwycięstwo jest dobrym prognostykiem przed resztą sezonu. Drużyna Włókniarza powinna natomiast zacząć lepiej punktować na własnym torze, bo prezentując taką postawą jak w niedzielę, oddala się znacząco od fazy play-off.

W zespole gospodarzy na pochwałę zasługuje tylko Jakub Miśkowiak. Junior z Częstochowy jako jedyny zanotował dwucyfrówkę. Często osamotniony próbował walczyć z rywalami z Wrocławia. Pojechał nawet w biegu nominowanym, a mecz zakończył z 11 punktami. „Oczko” dorzucił także Mateusz Świdnicki. Całą formację oceniam więc na bardzo dobry. O wiele gorzej spisali się seniorzy Włókniarza. O ile wynik Kacpra Woryny i Jonasa Jeppesena (odpowiednio trzy i dwa punkty) można nazwać normą w tym sezonie, o tyle postawa dwójki liderów – Leona Madsena i Fredrika Lindgrena – to duże rozczarowanie. Szczególnie Duńczyk jak na siebie zanotował bardzo słaby występ. Nie wygrał ani jednego startu, a tylko dwukrotnie dojechał do mety na drugim miejscu. Jedno biegowe zwycięstwo zaliczył za to Lindgren. I on jednak nie osiągnął w tym meczu dwucyfrówki, kończąc spotkanie z dziewięcioma „oczkami”. Walczyć próbował Bartosz Smektała, ale nie przełożyło się to na jego wynik – zdobył tylko pięć punktów. Podkreślając, że dla Włókniarza był to mecz domowy, jego formacja seniorska nie zasłużyła na wyższą notę niż dopuszczający.

Zupełnie inne nastroje panują w drużynie z Wrocławia. Wspomniani wcześniej Janowski i Łaguta świetnie wywiązali się z roli liderów. Zdobywców odpowiednio 15 i 17 punktów  można uznać MVP spotkania. Kolejny bardzo dobry mecz zaliczył Gleb Czugunow. Rosjanin z polskim paszportem był szybki na trasie i korzystał z każdego błędu zawodników Włókniarza, osiągając wynik dwucyfrowy. Swoje na częstochowskim owalu zrobił Daniel Bewley. Brytyjczyk, który korzystał z silników swojego nieobecnego rodaka Woffindena, wygrał jeden wyścig, a finalnie zdobył osiem „oczek”. Cała formacja ze względu na swoją skuteczną jazdę zasługuje na ocenę bardzo dobrą z plusem. Ponownie w ekipie Sparty rozczarowali juniorzy. Przemysław Liszka i Michał Curzytek zdobyli razem tylko dwa punkty i odstawali od swoich rywali. Oceniłabym ich na dopuszczający. Jeśli drużyna z Wrocławia myśli poważnie o wywalczeniu upragnionego mistrzostwa Polski, seniorzy muszą otrzymywać większe wsparcie od swoich młodszych kolegów.

MARWIS.PL FALUBAZ ZIELONA GÓRA – MOJE BERMUDY STAL GORZÓW

Jak wiadomo, derby Ziemi Lubuskiej rządzą się swoimi prawami. W spotkaniach tych nie liczy się tabela, punkty czy statystyki, a emocje sięgają zenitu. Tak miało być i tym razem, gdy drużyna z Gorzowa jako niepokonany lider przyjechała do słabego Falubazu z tylko jedną wygraną na koncie. Mimo to można jednak stwierdzić, że pierwsza seria mocno zaskoczyła gości, gdyż gospodarze po czterech wyścigach prowadzili już ośmioma „oczkami”. Kiedy po piątym, fenomenalnym w wykonaniu zielonogórzan biegu, Stal przegrywała 10 punkami, w gości wstąpiła nowa energia. Szósta gonitwa zapoczątkowała serię odrabiania strat, a następnie budowania przewagi, której gospodarze nie byli już w stanie zatrzymać. Do końca meczu zawodnicy Falubazu zwyciężyli jeszcze w zaledwie dwóch startach, a całe spotkanie przegrali w stosunku 40:50. Mecz można zatem podsumować jednym zdaniem: gospodarze dobrze wykorzystali początkowe zagubienie gości, jednak Ci szybko wrócili na właściwe tory.

Nie jest tajemnicą, że Falubaz jest w tym sezonie słaby jak barszcz, a tym bardziej to, że nie pretenduje do Drużynowego Mistrzostwa Polski (DMP). Mecz z sąsiadem zza miedzy miał pokazać jednak, że nie są również kandydatem do spadku. Fakty są takie, że gdyby nie początkowa opieszałość gości, gospodarze od początku nie mieliby większych szans. Liderem i opoką zespołu jak zwykle był Patryk Dudek, który w meczu zgromadził 16 punktów. Ze względu na fantastyczną walkę z Bartoszem Zmarzlikiem w piątym biegu, to on otrzymuje tytuł MVP spotkania. Gdyby nie on, to skala porażki byłaby ogromna. Jeśli chodzi o punkty seniorów, to na początku jest oczywiście Dudek, a później długo, długo nic. Jedyną osobą, która próbowała budować wynik był Max Fricke. Żużlowiec zdobył łącznie siedem „oczek”. Kompletnie bezbarwną postawą mogli „pochwalić się” Piotr Protasiewicz (1 pkt) oraz Matej Žagar (3 pkt). Kapitan drużyny od początku sezonu nie wykazuje się zbytnio szybką jazdą, Słoweniec natomiast miewa swoje przebłyski, mimo to zupełnie nie spełnia roli, jakiej się od niego oczekuje. Formacja seniorska za tak niemrawą postawę otrzymuje dopuszczający z plusem tylko dzięki fenomenalnej jeździe Dudka. Juniorzy z kolei spisali się na medal. Duet Fabian Ragus i Nile Tufft wygrał podwójnie bieg juniorski, a później również dołożył swoją cegiełkę. Za całokształt zawodnicy otrzymują dobry z plusem i aż dziwi fakt, że trener Żyto wcześniej nie desygnował do składu młodego Brytyjczyka jeżdżącego na polskiej licencji.

Goście do Zielonej Góry przyjechali w jednym celu – po czwarte zwycięstwo w tym sezonie. Większość drużyn wciąż ma zaległe mecze do odjechania, w tym właśnie Stal. Nie zmienia to faktu, że to właśnie gorzowianie wciąż są liderami tabeli i głównymi kandydatami do DMP. W 101. Derbach Ziemi Lubuskiej najwyższym wynikiem punktowym poszczycić mógł się Bartosz Zmarzlik. Dwukrotny mistrz świata zgromadził 17 „oczek” i został pokonany tylko raz, przez Patryka Dudka. Na pochwałę zasługują również Anders Thomsen oraz Szymon Woźniak. Pierwszy z nich zdobył 12 punktów, a zwycięsko do mety dojechał trzy razy. Drugi wywalczył zaś dziewięć „oczek”, w tym jedną trójkę. Słaby występ zaliczył tym razem Martin Vaculík, który ze średnią biegową z całego sezonu 10,50, w Zielonej Górze zdobył zaledwie siedem punktów i nie wygrał żadnej gonitwy. Rafał Karczmarz pojawił się na torze tylko dwa razy, lecz i tak spisał się całkiem nieźle, dodając do puli trzy punkty. Ogólna ocena seniorów to dobry. Zgoła odmienną postawę zaprezentowali juniorzy. Wiktor Jasiński i Kamil Pytlewski nie spisali się dobrze na zielonogórskim torze. Obaj zdobyli jedynie pojedyncze „oczka”, a w biegu juniorskim trzymali się daleko z tyłu. Formacja ta otrzymuje notę dopuszczającą z minusem.

Emilia RATAJCZAK & Marta KOTECKA