TikTok to kopalnia krótkich, tanecznych i zabawnych filmików. Aplikacja zdołała już jednak pokazać swoją mroczną stronę – niebezpieczne wyzwania czy trendy są tam na porządku dziennym. Ostatnio za jej pomocą wypromowała się społeczność, według której jedzenie kotów jest w porządku i która dzieli się podobnymi praktykami właśnie na TikToku.
Niedawno w amerykańskich mediach zawrzało za sprawą umieszczonych na TikToku filmików członków społeczności The Garden, które zyskują coraz to większe grono odbiorców. Grupa ta istnieje od 12 lat i obecnie zajmuje teren w stanie Tennessee, a dokładniej obrzeża miasta Lafayette, zajmując się tam przede wszystkim uprawą plonów i hodowlą zwierząt gospodarczych. Na ich stronie internetowej można przeczytać, że wcześniej funkcjonowali oni pod nazwą Shut Up and Grow It, a siebie samych nazywają społecznością „egalitarną, alternatywną i pozbawioną przywódców, propagującą kulturę dzielenia się, wolność i współpracę”.
Kot, który smakował jak kurczak
Na TikToku członkowie grupy postanowili podzielić się swoją codziennością z innymi, jednocześnie wzbudzając wiele podejrzeń. Jedną z osób, która zdecydowała się ukazać rzeczywistość The Garden jest TreeIsAlive (ponad 83 tys. obserwatorów), który za pomocą krótkich filmików przybliża użytkownikom aplikacji tereny grupy, pokazując chociażby takie miejsca jak kuchnia, biblioteka czy szkoła, a także codzienną pracę społeczności. Tree (pseudonim autora filmików) podczas jednego z live’ów, jak donosi insider.com, podzielił się informacją o tym, że kot, który zabił jedno ze zwierząt hodowlanych, został zastrzelony i zjedzony, a w smaku przypominał kurczaka.
W zgodzie z naturą
Na swojej stronie internetowej The Garden reklamuje się jako „miejsce, w którym można kiełkować, kwitnąć i wzrastać w harmonii z naturą – gdzie można wziąć odpowiedzialność za swój wpływ na Ziemię i żyć zdrowo, pomagając i dając innym”. Dla społeczności zastrzelenie i zjedzenie kota mieszczą się najwyraźniej w definicji życia w zgodzie z naturą. Swoje zachowanie tłumaczyli argumentem, że skoro kot zabija jedno zwierzę, to oni zabijając kota zapewniają równowagę i nic w przyrodzie się nie marnuje. Grupie zarzucono, że to, co reprezentują to nic innego, jak właśnie kult, a TikToka traktują jako narzędzie ułatwiające im pozyskanie nowych członków. Internet zalała fala różnorodnych filmików, opisująca działania The Garden.
Drapieżnicy
Jedną z osób, która odniosła się do zaistniałej sytuacji jest youtuberka Swell Entertainment. Ostrzegała, by nie zapędzać się w rejony zamieszkiwane przez The Garden, dlatego w swoim filmie nie wspomina ich dokładnego adresu, choć ze znalezieniem go żaden użytkownik problemu mieć nie powinien. Na swoim kanale komentuje ona treści zamieszczane przez społeczność, wspominając zachowania takie, jak oskórowanie kota czy zmarłego psa i zrobienie z niego spódnicy. Do zarzutów stawianych The Garden odniósł się także jego były członek, który w jednym ze swoich filmików na YouTubie potwierdził, że faktycznie społeczność źle traktuje zwierzęta, wspominając jednego z mieszkańców, który podał swojemu psu truciznę. Hunter Robinson nazywa zarządzające posiadłością osoby drapieżnikami, które wręcz wyzyskują ludzi, nie płacąc im za wykonywaną pracę. Podkreślił jednak, że The Garden nie jest kultem religijnym. – To nie jest kult religijny, o którym wiele osób myśli, słysząc słowo kult. […] Kult jest definiowany jako grupa, która sięga po manipulację, aby wykorzystać swoją społeczność i to jest zdecydowanie coś, co robią oni – tłumaczył różnicę Robinson.
Na odpowiedź ze strony członków The Garden nie trzeba było długo czekać. TreeIsAlive nagrał serię filmików, które miały udowodnić, że nie są oni kultem. Zaangażował przy tym pozostałych członków społeczności, pytając ich, czy rzeczywiście są oni tymi, za których wszyscy ich biorą. Wyznał także, że komuna (społeczność, która zamieszkuje wspólny teren, dzieląca się obowiązkami i posiadająca wspólny majątek) czuje się atakowana za próbę pomocy ludziom w nauce samowystarczalności. Dotychczas The Garden był otwarty dla wszystkich, jednak zamieszanie i spływająca krytyka zmusiły wspólnotę do zamknięcia terenu dla odwiedzających, o czym poinformowali oni za pomocą swojego fanpage’a.
Połączenie kultu i mediów społecznościowych to bez wątpienia mieszanka wybuchowa, która w swoich skutkach jest nieprzewidywalna. Weryfikacja treści dla wielu użytkowników wciąż może stanowić wyzwanie, bo co, jeśli wszystko na załączonych obrazkach czy filmikach wygląda sielsko, a w rzeczywistości jest czyhającym niebezpieczeństwem.
Ilona DĄBROWSKA