Czy leci z nami pilot?

Polityka zagraniczna PiS w znacznym stopniu polegała na sojuszu z Donaldem Trumpem.
Źródło: Krzysztof Sitkowski/ Wikimedia Commons

Chybotliwa jazda bez trzymanki i celu, tak można w skrócie scharakteryzować działania z zakresu polityki zagranicznej Polski w ostatnich latach. Szumne zapowiedzi polityków, głoszące „wstawanie z kolan” naszego kraju, mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. W sprawach ważnych brak nam zdecydowania, najbliższych sojuszników z UE traktujemy często jak wrogów lub wręcz oprawców. Czy jesteśmy skazani na bycie „samotną wyspą” na dyplomatycznym morzu?

W ciągu ostatnich pięciu lat funkcję ministra spraw zagranicznych sprawowali kolejno: Witold Waszczykowski, Jacek Czaputowicz i Zbigniew Rau. Jakie są ich dokonania? Pierwszego z nich, kojarzy się przede wszystkim z kultowym już San Escobar, nieistniejącym państwem, które wymienił, udzielając wywiadu w 2017 roku. Jego następcy to postaci mało medialne i rozpoznawalne. Polityka międzynarodowa Polski PiS, zdominowana została przez kilka aspektów. Po pierwsze, konflikty z instytucjami i partnerami unijnymi. Na arenie europejskiej, naszym jedynym sojusznikiem pozostają dryfujące w stronę autorytaryzmu Węgry, zaś próba strategicznego zwrotu w kierunku Wielkiej Brytanii została zniweczona przez Brexit. Symptomatyczna była też całkowita uległość Polski wobec USA w czasie rządów Donalda Trumpa oraz nieudolne podejście do kwestii polityki wschodniej. Radosław Sikorski, który sprawował funkcję szefa MSZ w latach 2007-2014, nie szczędził słów krytyki pod adresem swoich następców, wielokrotnie wytykając im brak samodzielności i odpowiednich kwalifikacji.  

Kopalnia problemów

Ogólnoświatowy trend wskazuje na zdecydowane odchodzenie od wydobycia i wykorzystania w energetyce węgla, politycy składają proekologiczne obietnice, snując wizję o osiągnięciu neutralności klimatycznej w połowie tego stulecia. Odstępstwem od tego trendu jest niestety Polska. Deklaracje prezydenta Dudy o zasobach węgla wystarczających na 200 lat, przepisy utrudniające budowę turbin wiatrowych, wreszcie lobby spółek skarbu państwa, to wszystko pozwala uznawać rządy PiS za sprzeciwiające się transformacji energetycznej. Elektrownia w Bełchatowie jest największym trucicielem powietrza w Polsce, zaś odkrywkowe kopalnie węgla brunatnego szpecą i dewastują krajobraz wielu obszarów. Należy do nich kopalnia Turów, zlokalizowana w Bogatyni. Sąsiadujące z nią Czechy, których wody gruntowe są zagrożone przez rozbudowę kopalni, na początku marca wniosły do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej skargę przeciwko Polsce. 21 maja TSUE wezwało Polskę do natychmiastowego wstrzymania eksploatacji kompleksu. Decyzja ta wywołała oburzenie rządzących. Próby porozumienia ze stroną czeską nie doszły jak dotąd do skutku.

Pratasiewicz (nie)mile widziany

Nasi wschodni sąsiedzi żyją w warunkach najbardziej opresyjnego reżimu Europy. Od zeszłego roku, kiedy po raz kolejny sfałszowano wybory prezydenckie na Białorusi, trwa nieprzerwane pasmo przemocy reżimu Łukaszenki wobec obywateli. Prodemokratyczni liderzy opozycji, w tym faktyczna zwyciężczyni wyborów – Swiatłana Cichanouska, zostali zmuszeni do opuszczenia kraju pod groźbą aresztu lub śmierci. 23 maja Białoruskie władze zmusiły do wylądowania w Mińsku samolot linii Ryanair, relacji Ateny-Wilno. Pod pretekstem udaremnienia rzekomego ataku bombowego, aresztowano młodego opozycjonistę Ramana Pratasiewicza. Kraje zachodnie określiły to zdarzenie mianem „terroryzmu państwowego”. Europejskie linie lotnicze dostały zakaz lotów w przestrzeni powietrznej Białorusi, ogłoszono też zaostrzenie sankcji gospodarczych i politycznych, wymierzonych w reżim. Co ciekawe, Pratasiewicz już wcześniej poszukiwał ochrony w naszym kraju. Jak donoszą „Gazeta Wyborcza” i „OKO.press” Białorusin ubiegał się w 2019 roku o azyl w Polsce. Niestety, Urząd ds. Cudzoziemców odmówił. Opozycjonista udał się zatem na Litwę, będącą pierwszym celem dla politycznych uchodźców z Białorusi. Dlaczego Polska, deklarująca oficjalnie wsparcie dla demokratycznej opozycji białoruskiej zrobiła tak niewiele, aby wspomóc jej przedstawicieli? Skąd pojawiają się skandaliczne i kompromitujące wypowiedzi polityków PiS, chociażby byłego marszałka Senatu Karczewskiego, który w 2016 roku określił Łukaszenkę mianem „ciepłego człowieka”? Jakim prawem wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki w swoim tweecie nakazuje Cichanouskiej „szukać pomocy w Moskwie”? Polska ma naturalne predyspozycje do roli katalizatora procesów demokratycznych na Białorusi i Ukrainie, tymczasem w kwestii pierwszego kraju nasza polityka to puste i czasem nietrafione słowa, zaś w stosunku do Ukrainy dominuje narracja oparta o bolesną historię naszych narodów.

Marginalizacja i kompromitacja Polski na arenie międzynarodowej jest przygnębiająca. Jesteśmy skonfliktowani z sąsiadami i najbliższymi partnerami, reprezentowani przez niekompetentne osoby, nieefektywni i wewnętrznie skłóceni. Polityka zagraniczna naszego kraju została podporządkowana potrzebom wewnętrznej propagandy sukcesu, służy władzy do szukania wrogów i winnych własnych niepowodzeń. Jak łatwo jest oskarżyć Niemców czy instytucje unijne o nieprzychylność Polsce, jak łatwo jest okazywać brak solidarności i szantażować 26 państw zawetowaniem planu odbudowy. Trudniejsze będzie niestety naprawienie szkód poczynionych przez ostatnie pięć lat. To karkołomne zadanie przypadnie najpewniej następnej ekipie rządzącej. 

Kacper ZIELENIAK