15 maja ogłoszono nowy projekt, który ma być odpowiedzią na wyzwania gospodarcze wywołane pandemią i planem na odbudowę polskiej gospodarki. Władza skupia się przede wszystkim na pięciu filarach: służbie zdrowia, podatkach, systemie emerytalnym, kwestii mieszkań i programie inwestycyjnym. Zwraca uwagę także na rozwój szkolnictwa.
Pierwotna nazwa „Nowy Ład” została przekształcona na „Polski Ład”, bo chyba nawet partia rządząca rozumie, że nie może być mowy o „Nowym”, skoro „Starego” nigdy nie było. Wszystko wygląda pięknie i dumnie na papierze, ale nie sposób nie przewidywać, że w rzeczywistości program może okazać się, kolokwialnie mówiąc, klapą. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko przyjrzeć się najważniejszym postanowieniom.
Sprawiedliwe podatki?
Kilkanaście miesięcy epidemii było i nadal jest ogromnym ciosem dla nas wszystkich, w szczególności dla przedsiębiorców i osób z jednoosobową działalnością gospodarczą. I to właśnie te grupy społeczne mają największe obawy względem Polskiego Ładu. Dlaczego miałyby nie mieć? Przysłowiowe mleko już dawno się rozlało. W końcu przedsiębiorcy zaakceptowali, że ktoś zamknie im firmy, bądź bardzo utrudni im prowadzenie dalszej działalności. Brak reakcji z ich strony stał się sygnałem dla rządzących, że w kolejnych latach mogą pozwolić sobie na więcej. Zjednoczona Prawica nie czekała zbyt długo. Jednym z jej postanowień jest podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 30 tysięcy złotych (brak podatku od płacy minimalnej) dla wszystkich pracujących. Ma to doprowadzić do wzrostu progresywności klina podatkowego. Podatki mają być niższe dla osób o niskich i średnich dochodach i wyższe dla mających wysokie dochody. Cóż, w innych krajach Europy Zachodniej taki system się przyjął i działa bez większych narzekań ze strony podatników. Czy u nas również się sprawdzi i co więcej, czy możemy liczyć, że spotkają nas w związku z nim jakieś korzyści? O komentarz poprosiliśmy ekspertkę:
– System fiskalny i polityka fiskalna należą do podstawowych środków mających wpływ na zewnętrzną równowagę ekonomiczną państwa. Każda zmiana w podatkach ma wpływ na poziom i strukturę wydatków budżetowych. Mają one zasadnicze znaczenie dla podziału dochodu narodowego na akumulację i konsumpcję, wówczas, gdy rząd zwiększa wydatki i (lub) zwiększa podatki. Działanie takie może powodować wzrost popytu i podaży krajowej, przez mechanizm mnożnika może pobudzać wzrost importu. Restrykcyjna polityka fiskalna polega na zmniejszaniu wydatków i zwiększeniu podatków. Zmiana systemu podatkowego oznacza zmianę zasad i proporcji w podziale dochodu narodowego. W nowej koncepcjiPolskiego Ładu wyraźnie dostrzec można wzrost efektywnej stawki dla zarabiających poniżej 120 tys. rocznie (do 24,75%), dla osób zarabiających powyżej 120 tys. (39,75%). Warto zaznaczyć, że dla osób prowadzących działalność gospodarczą składka zdrowotna jest ryczałtowa, płatna miesięcznie. Po zmianach będzie naliczana od dochodu, nieodliczana od podatku. W mojej ocenie zmiany w podatku PIT będą wspierały osoby legitymujące się niższymi dochodami – mówi nam prof. UAM dr hab. Iwetta Andruszkiewicz.
Więcej znaczy mniej
Póki co osoby o chudszych portfelach mogą czuć się spokojne. Natomiast ci o nieco grubszych wciąż niepokoją się o nagromadzone przez ostatnie lata oszczędności. W styczniu 2021 roku obroniliśmy pozycję inflacyjnego lidera UE z wynikiem 2,7% w ujęciu rocznym. W maju, jak podał Główny Urząd Statystyczny, ceny towarów i usług wzrosły o 4,7% r/r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku. Co to dla nas oznacza? A to, że pieniądze sukcesywnie tracą na wartości i tym samym, mając ich więcej, możemy za nie kupić mniej – towarów i usług. Czy Polski Ład rozwiąże ten problem? Prognozy nie są zbyt optymistyczne.
Ekonomiści mBanku przewidują, że program co prawda ma szereg elementów podażowych (inwestycje, służba zdrowia, aktywność zawodowa, dzietność), ale z dzisiejszego punktu widzenia efekty tych programów są mniej istotne (bardziej niepewne) niż szybkie skutki popytowe. Dodają również, że ta nierównowaga będzie w krótkim terminie sprzyjać realizacji wyższej ścieżki PKB, ale spowoduje też, że wzrośnie presja inflacyjna.
„Zbuduje ci dom, będziesz miała…”
Chociaż Kaczyński zarzekał się w rozmowie z „Wprost”, że „500+” nigdy nie był programem populacyjnym i dlatego nie wpłynął na demografię, nie sposób nie zauważyć, że nawet Beata Szydło przekonywała, że jest to program, który zwiększy liczbę urodzeń dzieci. Zwiększył? Skądże! Rząd nie odpuszcza tej kwestii, bo jak wiadomo – dzieci poratują kraj rękami gotowymi do pracy, a PiS poparciem w wyborach. Polski Ład proponuje nam kolejną edycję programu „Maluch+”, w ramach której ma powstać 25 tysięcy dodatkowych miejsc w placówkach opieki dla dzieci do lat 3. Dofinansowanie samego programu zwiększy się z 450 mln zł rocznie aż do 1,5 mld złotych od 2022 roku. Co więcej, jest też wzmianka o kapitale opiekuńczym, który pozwoli na pokrycie kosztów opieki nad drugim dzieckiem pomiędzy 12 a 36. miesiącem życia. Mowa tutaj o 12 tysiącach złotych. I to nie koniec, bo jak podaje portal money.pl, powołując się na informację od biura prasowego MRiPS: „jeśli dziecko urodzi się w odstępie do trzech lat od poprzedniego, to rodzicom będzie przysługiwać kwota podwojona, czyli 24 tysiące złotych. Dotyczy to zarówno drugich, trzecich, jak i kolejnych dzieci”. Nic, tylko rodzić.
Kuszą również państwowe dopłaty do kredytów mieszkaniowych do nawet 100 tysięcy złotych na rodzinę. Mieliśmy już kilka „obiecujących” programów, które zapewniały wsparcie w braniu kredytu lub dopłaty do mieszkań. W praktyce całe to „wsparcie” polegało na stymulowaniu popytu bez dotykania podaży. To z kolei prowadzi do wniosków, że w rzeczy samej, młodym ludziom łatwiej było zdobyć kredyt, ale musieli liczyć się z tym, że mieszkania były droższe. Czy ten schemat powtórzy się ponownie? Cóż, większość firm deweloperskich na GPW zauważyła kilkuprocentowe zwyżki notowań.
Wojciech Zatuszek na kanale „Zbuduj sam dom” dzieli się swoimi przemyśleniami na temat kolejnego punktu Polskiego Ładu, czyli domu 70m2 bez pozwolenia. Przyrównuje go do przysłowiowego nawijania makaronu na uszy. Wskazuje, że problem tkwi tym, że żeby postawić taki dom, musi być to uwzględnione w MPZP, czyli Miejscowym Planie Zagospodarowania Przestrzennego, który ustala przeznaczenie i sposób zagospodarowania danego terenu. Plan zawiera informacje dotyczące tego, co możemy wybudować, jak wysoki może być budynek, gdzie będzie dojazd do naszej nieruchomości i co może obok niej powstać. Zmiana MPZP jest prawie niemożliwa, a czas oczekiwania nie napawa optymizmem. Zatuszek szacuje, że można czekać na nią nawet 15 lat, biorąc pod uwagę fakt, że do rozpatrzenia wniosku nie stosuje się przepisów kodeksu postępowania administracyjnego, ponieważ ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym nie odsyła w tym zakresie do k.p.a, a ma jedynie charakter postulatywny. Z tego właśnie powodu rozpatrzenie takiego wniosku nie jest określone żadnym terminem. Co więcej, każdy wniosek, może być przecież rozpatrzony negatywnie.
Pamiętajmy o starszych
Dzienne domy opieki połączone z przedszkolami, zerowy PIT dla pracujących seniorów oraz emerytury bez podatku do 2,5 tysiąca złotych. Jeśli chodzi o pierwsze rozwiązanie, to przyznam, że chociaż nie należy ono do najbardziej oryginalnych, to widzę w nim pewne plusy. Nawet w Polsce istnieje stowarzyszenie „Przyjaciele Seniorów”, które prowadzi dom łączący w sobie żłobek, przedszkole i ośrodek dziennego pobytu dla osób starszych z chorobami otępiennymi. Dzieci się rozwijają, starsi mogą chociaż na chwilę oderwać się od swoich problemów – obopólna korzyść. Zerowy PIT i emerytury bez podatku również brzmią obiecująco, ale okazuje się, że nie wszyscy emeryci zyskają na Polskim Ładzie. Wiceminister Finansów Piotr Patkowski w rozmowie z PAP zapewniał, że dziewięciu na dziesięciu emerytów odniesie korzyść w związku z nowym projektem, dwie trzecie emerytów będzie miało zerowy PIT, a duża część zapłaci niższy podatek. Natomiast niektórzy emeryci muszą liczyć się ze stratą.
– Resort finansów komunikował to od samego początku. Dotyczy to tej grupy seniorów, która pobiera najwyższe emerytury w kwocie od 5 tysięcy zł miesięcznie. Taki emeryt ze świadczeniem w wysokości 5 000 zł straci jednak rocznie jedynie 75 zł, a nie, jak podają media, „nawet 1 tysiąc zł” – tłumaczył Patkowski.
Swoją drogą, emerytura bez podatku w kilku ostatnich latach była tematem spornym między PiS a PSL. W końcu pomysł ten łączy się z bardzo dużym ubytkiem w przychodach z PIT. Mówimy tutaj nawet o 15 miliardach złotych strat. Pierwotnie finansowanie tych zmian miało wziąć na siebie państwo. Całkiem niedawno same samorządy żywo protestowały przed tzw. zerowym PIT dla młodych, tłumacząc, że to dla nich ogromny problem. Czy zerowy PIT dla emerytów też nim się stanie? PiS uważa inaczej.
– Samorządy zapominają, że przez ostatnie lata rządów Prawa i Sprawiedliwości wpływy z podatków dzięki zwiększonym wpływom do budżetu, uszczelnieniu systemu podatkowego, wzrosły o około 50%. W tej chwili, gdy samorządy mają nawet nadwyżki budżetowe, krytyka z ich strony jest zupełnie nieuzasadniona. Oczywiście może być tak, że samorządy minimalnie stracą z uwagi na te nowe zasady, ale dlatego rząd zapowiada rozwiązania, które to będą kompensowały – mówił w Polskim Radiu 24 poseł PiS Marek Ast. O jakiej rekompensacie mowa? Szczegółów brak.
„Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły…”
Kiedy po ogłoszeniu przez ministra Czarnka nowej dyscypliny naukowej, czyli biblistyki, stwierdziłam, że partia rządząca nie zaskoczy mnie już niczym, moim oczom ukazał się nowy pomysł, który ma przenieść polską edukację na „wyższy” poziom. Kaczyński zapowiedział naukę historii w dwóch nurtach – powszechnej i historię Polski. Dodatkowe pięć godzin lekcyjnych to z pewnością marzenie niejednego ucznia, bo przecież nic tak nie utożsami go z krajem, jak wywody na temat tego, dlaczego „Karol Wojtyła wielkim papieżem był”. Jako potencjalny przyszły rodzic wolałabym, żeby moje dziecko uczyło się rzeczy praktycznych, które pomogą mu nie tyle, co przetrwać, będąc marionetką systemu, którą tak łatwo jest sterować, a przeżyć swoje życie jak najlepiej w bezpieczny i ludzki sposób. Zamiast wkuwania niepotrzebnych dat może warto byłoby nauczyć dzieci wrażliwości i empatii, metod, za pomocą których mogłyby wyrażać swoje emocje? Zamiast odpytywania z biografii „wielkich” Polaków może korzystniej byłoby na dobre wprowadzić edukację seksualną i antyprzemocową? Może w dobie Polskiego Ładu wprowadzenie rzetelnej edukacji finansowej byłoby strzałem w dziesiątkę? A może te kwestie nie są poruszane na forum, bo są po prostu niewygodne dla władzy?
Obawy budzi we mnie także inicjatywa „psychologa w każdej szkole”. Psychiatria dziecięca jest w naszym kraju na beznadziejnie niskim poziomie. Rząd woli wydać 11 milionów na Muzeum Muzyki Disco Polo niż na realną pomoc dzieciom, ale z drugiej strony czy tu może być mowa o jakiekolwiek pomocy, skoro sam prezydent Duda nie ma w sobie za grosz tolerancji? Całkiem niedawno określił osoby LGBT+ ideologią, tzw. neobolszewizmem, a ich prawo do małżeństwa rzeczą niezgodną z Konstytucją. O to prawo za niedługo będą ubiegać się obecne najmłodsze pokolenia. Homofobia nieumiejętnie przykrywana kiepską znajomością Konstytucji to tylko przykład, który każe mi się zastanowić nad tym, że może rzeczywiście Żulczyk ma rację.
Czy psychologowie obsadzeni przez współpracowników Dudy będą nieco bardziej świadomi i empatyczni, a może zgodnie będą tłumaczyć dzieciakom, że to, kim one są, jest wynikiem pustki płciowej? Nie zdziwię się, jeśli za szkolnych pedagogów będą robić księża, traumatyzujący małe dzieci karą piekła za ich „grzeszne” myśli. I fakt, może moje obawy są wyolbrzymione i miejmy nadzieję, że tak jest, ale jak to mówią: „kto żyje w Polsce, ten się w cyrku nie śmieje”, dlatego wolę trzymać rękę na pulsie.
„Tańcz, jak ci gram”
Pozostaje mi pochylić się nad ostatnią nurtującą mnie kwestią. Mianowicie dlaczego pomimo tylu niedociągnięć Polskiego Ładu społeczeństwo jest nadal skłonne się na niego zgodzić? Odpowiedzi może być kilka, ale żadna nie satysfakcjonuje w pełni. Podejrzewam, że zgodne lub mniej zgodne „potakiwanie głową” bierze się z niewiedzy Polaków, wynikającej w tym wypadku z braku wspomnianej nieco wyżej edukacji finansowej. Najgłośniejsze, jak i niejedyne głosy sprzeciwu słychać ze strony ludzi najbogatszych, czyli około 10% społeczeństwa. Czy ta grupa po prostu straciła wiarę w swoją moc sprawczą przez to, że rząd zdołał im odebrać podstawowe wolności, zasłaniając się przy tym pandemią? Dodatkowo pozostałe 90% to ludzie, których negatywne konsekwencje Polskiego Ładu dotkną nieco później, a przecież wiadomo, że „Polak mądry po szkodzie”. Ponadto na potrzeby pijaru mami się nas perspektywą dodatkowych świadczeń i godnej starości.
Termin wcielenia w życie wszystkich założeń Polskiego Ładu wyznaczono na wrzesień 2021 roku. Miejmy nadzieję, że rząd wycofa się z kilku kwestii i sam projekt okaże się nie tyle sposobem na podniesienie Polski z kolan, a elementem nowego programu wyborczego, którego PiS ostatecznie nie zrealizuje.
Katarzyna RACHWALSKA