W Niemczech zbliżają się wybory federalne. Nastroje polityczne dawno nie budziły takiego zainteresowania. Podczas gdy Zieloni rośli w siłę, Chadecja zdążyła wplątać się w skandal korupcyjny. Z kolei Socjaldemokracja od wielu lat nie miała tak niskiego poparcia. Jakie są szanse poszczególnych ugrupowań i kto zostanie nowym kanclerzem? Przyjrzymy się bliżej kandydatom.
Wybory do Bundestagu są niezwykle ciekawym wydarzeniem politycznym, które często przypomina serial „Gra o tron”, gdzie złożone intrygi dzielą sojuszników, a wraz z rozwojem wydarzeń przeciwnicy wchodzą ze sobą w alians, żeby wspólnie osiągnąć określone cele. Stabilny parlament nie będzie przecież mógł istnieć bez stworzenia sojuszu. W przypadku RFN to właśnie zawieranie koalicji jest kluczem do wygrania wyborów i utrzymania władzy. Krajem na przemian rządziły ugrupowania pod przewodnictwem CDU/CSU lub ich przeciwników z SPD. Jednakże w tym roku to partia Zielonych może stać się dominującą siłą. Emocje budzi również decyzja Angeli Merkel, która tym razem nie weźmie udziału w wyścigu do Bundestagu. Warto zaznaczyć, że zajmowała ona stanowisko kanclerskie przez ostatnie cztery kadencje. Dłużej od niej urzędował tylko Helmut Kohl (CDU).
Wewnętrzna walka
Konrad Adenauer, Helmut Kohl i wspomniana wyżej Merkel – w historii Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej nigdy nie brakowało charyzmatycznych liderów. Natomiast teraz, po rezygnacji kanclerki, CDU będzie musiało włożyć wiele wysiłku, aby na nowo wzbudzić zaufanie wśród wyborców. Skandale korupcyjne, jak na przykład ostatnia afera maseczkowa, wcale nie ułatwiają im tej pracy. Do ocieplenia wizerunku nie przyczyniają się również konflikty między członkami chadecji. W kwietniu publiczną walkę z liderem bawarskiej CSU Markusem Söderem o miejsce kandydata na stanowisko kanclerza wypowiedział premier Nadrenii Północnej-Westfalii Armin Laschet. Zapowiedział on kontynuację centrowej polityki Merkel. Spór zakończył się głosowaniem komitetu wykonawczego CDU, które odbyło się w nocy z 20 na 21 kwietnia. 77,5% członków oddało swój głos właśnie na Armina Lascheta.
Czerwony kryzys
Podczas gdy Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna zmaga się z wewnętrznymi utrudnieniami, dla niemieckich socjaldemokratów większym problemem jest kryzys zewnętrzny. W 2017 roku partia z poparciem 21% była drugą potęgą w Bundestagu. Od tamtej pory zdążyła spaść na trzecie miejsce z poparciem 15%. Obecnie znajduje się tuż za Zielonymi (22%) i CDU/CSU (24%). W tym trudnym okresie kandydatem SPD na kanclerza został minister finansów w czwartym rządzie Merkel – Olaf Scholz. Jego celem jest odbudowa partii i wejście do nowej koalicji rządzącej. W swoim programie zaznacza, że za priorytet postawił sobie ochronę klimatu, cyfryzację społeczeństwa i reformy w opiece zdrowotnej.
Zielony duet
Osobiście uważam, że najciekawszym graczem w tych wyborach jest partia Zielonych pod przewodnictwem Annaleny Baerbock i Roberta Habecka, którzy wspólnie wygrali wewnątrzpartyjną elekcję w 2018 roku. W ostatnich latach Sojusz 90/Zieloni przekształcił się z marginalnych ekologów-populistów w nowoczesną proeuropejską partię z lewoliberalnym nastawieniem.
Mimo popularności Habecka, którego media nazywają nawet jednym z najbardziej lubianych polityków w Niemczech, na stanowisko kanclerza nominowana została czterdziestoletnia Annalena Baerbock. Współprzewodniczący partii nie tylko nie był temu przeciwny, ale co więcej, cały czas wspiera swoją polityczną partnerkę podczas kampanii wyborczej.
Warto śledzić dalszy przebieg wydarzeń, bo te wyjątkowe wybory zdefiniują nie tylko politykę Niemiec, ale i całej Unii Europejskiej na najbliższe lata, a może nawet i dziesięciolecia.
Aleksander RAJEWSKI