Osoby homoseksualne nie mają łatwego życia w Polsce. Na każdym kroku doświadczają nienawiści i agresji. Paradoksalnie najbardziej widoczne jest to w środowiskach katolickich, które powinny przecież dzielić się nadzieją i miłością. Mimo upływu czasu i nowych badań naukowych, Kościół Katolicki nadal nie jest miejscem przychylnym społeczności LGBT+. Przez to osoby nieheteronormatywne we własnych wspólnotach czują się niechciane.
Kościół Katolicki ma ogromny problem z osobami homoseksualnymi, choć nie powinien. Prawdą jest, że w tej instytucji akt seksualny między osobami tej samej płci jest postrzegany jako grzech. Możemy się z tym zgadzać bądź nie, ale raczej w tej materii nic się prędko nie zmieni. Według nauk Kościoła należy potępiać grzech, a nie człowieka. Oznacza to, że orientacja seksualna nie jest niczym złym. Już tutaj wielu hierarchów i wiernych przeżywa wewnętrzny konflikt. A to dopiero początek. W Piśmie Świętym grzech aktu homoseksualnego jest wymieniony między innymi obok zawiści. To z kolei oznacza, że oba czyny mają tę samą wagę. Dlaczego więc w rzeczywistości seks uprawiany przez osoby tej samej płci, nie jest traktowany na równi z innymi grzechami? Dlaczego w kościele katolickim zamiast miłości do bliźniego, pojawiają się słowa pełne jadu i nienawiści? Nie na tym przecież polega chrześcijaństwo.
Kocha, czy nie kocha?
Zdaje się jednak, że polscy katolicy często zapominają o fundamentach swojej wiary. Zamiast stosować się do biblijnej zasady „zło dobrem zwyciężaj”, coraz częściej wolą uskuteczniać metodę jeszcze większej krzywdy, bo tym jest przecież mowa nienawiści i wykluczanie osób nieheteronormatywnych z Kościoła. Ostatnio polscy wierni poszli o krok dalej. Oburzyli się na stwierdzenie papieża Franciszka, że Bóg kocha każdego takiego jakim jest. Sprawa trafiła nawet do prokuratury tylko dlatego, że słowa te znalazły się na tęczowej fladze. Czy więc według nich Bóg kocha każdego człowieka, ale osób homoseksualnych już nie? Czy nie przeczy to podstawom wiary? Według nauczania Kościoła Jezus oddał życie za wszystkich. Bez wyjątku. Jednakże polscy katolicy przymykają na to oko i tworzą własną interpretację Pisma Świętego. Dla nich Bóg zbawia, tylko tych, których oni chcą, żeby zbawił. Jest to szczególnie bolesne dla osób nieheteronormatywnych będących częścią Kościoła katolickiego. W swoich parafiach są realnie odrzucane. Księża piętnują ich krzywdzącym słowem. Tak jakby to one stanowili realne zagrożenie dla chrześcijańskiego systemu wartości.
– Spotkałem się w Kościele z homofobią i to niejednokrotnie. Najbardziej odczuwalne jest to podczas parafialnych rekolekcji. Kiedyś podczas takich nauk usłyszałem, że osoby homoseksualne powinny być zamykane w specjalnych ośrodkach i nie powinny mieć dostępu do normalnych ludzi. Pamiętam, że po tej mszy świętej podszedłem do duchownego, który wypowiedział te słowa. Powiedziałem mu, że nie można ziać nienawiścią w miejscu, gdzie wszyscy powinni się miłować – mówi nam 25-letni Hubert, który jest osobą homoseksualną i przy tym praktykującym katolikiem. Później dodaje, że po tym incydencie miał okres buntu względem instytucji Kościoła. Wtedy modlitwy odmawiał w zaciszu swojego pokoju, a świątynie omijał szerokim łukiem.
Pomimo tego wszystkiego osoby homoseksualne często zostają w Kościele. Ważna jest dla nich wiara w obecność Boga. Z tego względu nie chcą opuszczać miejsca, które może im ją przybliżyć.
– Do kościoła chodzę ze względu na wiarę, a nie ze względu na księdza. Jeśli duchowny w kazaniu powie coś, co mnie osobiście rani czy uderza, to po prostu wychodzę ze świątyni. Zwykle siedzę gdzieś w pierwszych ławkach, zatem jest to dość ostentacyjne – dodaje Hubert.
Dla osób homoseksualnych trwanie w tej wspólnocie jest więc bardzo trudne. Nienawiść jaka się na nich wylewa jest przeogromna. Oni niestety za wiele z tym zrobić nie mogą. Brak akceptacji w środowisku wiernych, nie jest jednak jedyną rzeczą, z która muszą się mierzyć.
Różne drogi
Dużym problemem dla osób nieheteronormatywnych jest połączenie oficjalnego stanowiska Kościoła z tym kim są i co czują. Część stara się być posłuszna nauczaniom, wierząc, że stosunek z osobą tej samej płci to grzech. Wobec tego żyją w białym związku lub celibacie. Inni będąc w związkach jednopłciowych, przyjmują komunię świętą duchowo. Według nauki Kościoła taki akt nie jest sakramentem, w porównaniu do zwykłej Komunii Świętej. Mimo tego stanowi pewną formę zbliżenia się do Boga. Trzecią drogą, którą wybierają „tęczowi wierni” jest odwołanie się do funkcjonującego w nauce Kościoła pojęcia prymatu sumienia. Zasada ta mówi, że wierni powinni bardziej słuchać się własnego sumienia niż na przykład nauczania biskupów. Pewną podstawą do tego jest Katechizm Kościoła Katolickiego, w którym możemy przeczytać, że „sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa”. Osoby homoseksualne są więc przekonane, że będąc w trwałym i wiernym związku jednopłciowym nie grzeszą. W głębi serca czują też, że taka relacja także może wiązać się z realizacją chrześcijańskiego powołania.
Trudne początki
Trwanie w wierze to nie wszystko. W katolicyzmie ważne jest też doświadczenie Wspólnoty. To wszyscy wierni tworzą przecież Kościół. Dla osób homoseksualnych tutaj także pojawia się problem. Poczucie wykluczenia sprawia, że często trudno jest im aktywnie brać udział w życiu, chociażby parafii. Mimo tego w Polsce powstają duszpasterstwa osób LGBT+. Nie są one jednak powiązane z Kościołem instytucjonalnym. Grupy te funkcjonują w wyniku oddolnego działania osób nieheteronormatywnych. Wsparciem w tych wspólnotach służą księża. Dzięki duszpasterstwu osoby homoseksualne mogą na przykład brać udział w specjalnych rekolekcjach. To z kolei pomaga im w rozwoju duchowym, ale także w poznaniu samych siebie. Co jednak dla nich może być najważniejsze, to fakt, że nie czują się w tym wszystkim samotni. W końcu nikt ich nie ocenia, tylko stara się zrozumieć. To jednak dopiero początek drogi ku akceptacji osób homoseksualnych w Kościele katolickim. Takich duszpasterstw jest niewiele, a nawet jeśli istnieją, to nie mówi się o nich zbyt wiele.
Kościół otwarty
Obecne nastroje w Polsce nie wskazują na to, aby sytuacja osób homoseksualnych w Kościele miała się poprawić. Jednak są ludzie, którzy chcą, aby się to zmieniło. Wiedzą nawet, co konkretnie trzeba zrobić, aby wspólnoty otworzyły się na osoby nieheteronormatywne. Ojciec Andrzej Kuśmierski, w rozmowie opublikowanej na łamach magazynu „Kontakt”, stwierdził, że w Polsce potrzebne jest duszpasterstwo oparte na towarzyszeniu. To dałoby pole do rozmowy i zrozumienia, którego obecnie w polskim Kościele brakuje. Kolejną rzeczą, którą według zakonnika warto zmienić jest perspektywa. Wierni i duchowni powinni patrzeć najpierw na relację z Bogiem. Dopiero po tym powinni się skupić na moralności. Przez to osoby żyjące w związkach jednopłciowych nie czułyby się odrzucone na samym początku.
Przed polskim Kościołem katolickim jest więc jeszcze długa droga. Sam papież Franciszek jest dla osób homoseksualnych nadzieją na zmiany. Głowa Kościoła niejednokrotnie podkreślała, że takie osoby trzeba szanować i że one także są dziećmi Boga. Zdaje się jednak, że polscy wierni i biskupi nie do końca to akceptują.
– Chcę, żeby w naszym kraju Kościół słuchał się słów papieża, który mówi o poszanowaniu do osób homoseksualnych – odpowiedział Hubert, na moje pytanie o to, co powinno się zmienić w polskim Kościele.
Obecnie nie pozostaje nam nic innego, niż wiara w to, że niedługo będzie lepiej. Na razie polscy hierarchowie próbują być świętsi od samego papieża. Chociaż wychodzi im to nieudolnie.
Olimpia OLIK