Studio „Cartoon Saloon” opiera się trendom panującym we współczesnej animacji i w dobie dominacji komputerowych gigantów pokroju „Pixar Animation Studios”, przemyca do głównego nurtu ducha klasycznych produkcji rysunkowych. Stojący na czele studia Tomm Moore zabrał widzów w podróż po Zielonej Wyspie i odkrył przed nimi niezwykły świat celtyckich mitów i irlandzkiego folkloru.
Grunt pod powstanie studia przygotował disnejowski renegat i legenda animacji Don Bluth. Amerykanin był zniesmaczony pracą w „The Walt Disney Company”, dlatego zebrał grupę podobnie myślących animatorów i powołał do życia „Don Bluth Productions”. Twórca „Pradawnego lądu” zdążył dwukrotnie ogłosić bankructwo zanim nawiązał współpracę z amerykańskim biznesmenem Morrisem Sullivanem i założył z nim „Sullivan Bluth Studios”.
W trakcie prac nad „Amerykańską opowieścią” skuszone oferowanymi przez irlandzkie władze ulgami podatkowymi studio przeniosło swoją siedzibę do Dublina. Z inicjatywy Blutha w stołecznym Ballyfermot College of Further Education utworzono kierunek spod znaku animacji. W 1995 roku jednym z jego studentów został Tomm Moore. W czasie studiów Moore’a świat animacji przeszedł drastyczną metamorfozę. „Sullivan Bluth Studios” upadło, srebrne ekrany podbił „Król Lew”, a „Toy Story” okrzyknięto pierwszym arcydziełem technologicznej rewolucji.
Większość rówieśników Irlandczyka związała się z animacją komputerową, on natomiast marzył o tworzeniu filmów rysunkowych takich jak „Złodziej z Bagdadu”. Po ukończeniu szkoły powrócił do rodzinnego miasteczka – Kilkenny, gdzie wraz z Norą Twomey i Paulem Youngiem założył „Cartoon Saloon”. Ich pełnometrażowym debiutem był „Sekret księgi z Kells”. Film na tle realiów współczesnego rynku animacji wyglądał na przedsięwzięcie karkołomne. Niespieszna i melancholijna opowieść o młodym mnichu i średniowiecznym zdobionym manuskrypcie przedstawia się bardziej jako obiekt zainteresowania twórców „slow cinema”, niekoniecznie przebój kina familijnego.
Film Moore’a nie aspirował do miana drugiego „Króla Lwa”, dlatego mierny box office’owy wynik nie wprowadził paniki do studia. Produkcja odniosła sukces artystyczny. Doceniona została przez krytyków, a pracownicy wielkich firm producenckich pozazdrościli animatorom z „Cartoon Saloon” możliwości tworzenia sprzeciwiających się trendom autorskich animacji.
„Sekret księgi z Kells” to estetyczny majstersztyk i dowód na to, jak plastyczne jest medium animacji rysunkowej, z czego zdawali sobie sprawę irlandzcy twórcy. Projekty scenerii zachwycają rozmaitością używanych brył geometrycznych. Wnętrze siedziby, jednego z protagonistów, despotycznego opata Cellacha spowito czernią, a ściany ozdobiono w chaotyczne wzory. Tymczasem pracownia jednego z mnichów – brata Aidana – ze swoją fantazyjną kompozycją celtyckich splotów i węzłów przypomina iluminowaną stronę wyjętą ze średniowiecznego rękopisu. Zróżnicowanie scenerii odzwierciedla konflikt między stąpającym twardo po ziemi Cellachem a krzewiącym kreatywność i zachęcającym do poznawania świata Aidanem.
Unikanie dosłowności i przekazywanie treści za pomocą obrazu stało się cechą wspólną wszystkich kolejnych produkcji „Cartoon Saloon”. „Sekret księgi z Kells” zainicjował nieformalną trylogię filmów inspirowanych irlandzkimi podaniami i mitami. „Sekrety morza” były drugą pełnometrażową produkcją studia. Animacja znalazła się w oscarowej stawce, a kasowy sukces dwukrotnie przebił wynik osiągnięty przez pierwszą część serii. Był to wielki sukces studia i ważny krok w stronę ugruntowania pozycji marki na rynku.
Punktem wyjścia „Sekretów morza” jest mit o silkie – kobietach potrafiących przybrać postać foki. Jedną z nich jest kilkuletnia Saoirse. Niema dziewczynka mieszka z bratem i ojcem w latarni morskiej. Gdy opiekun dzieci przechodzi kryzys emocjonalny, podejmuje decyzję o przeniesieniu młodych bohaterów do mieszkającej w mieście babci. Jednak jedno z dzieci nie chce opuszczać domu, więc gdy tylko dociera do miasteczka, opracowuje plan ucieczki. Film Moore’a uchyla drzwi do świata zamieszkanego przez fantastyczne stworzenia. Elfy, trolle, wiedźmy i olbrzymy są naturalnym elementem świata przedstawionego produkcji irlandzkiej wytwórni. Zamieszkują dziewicze tereny, położone z dala od miejskiego zgiełku, a ich obecność symbolizuje wyjątkowość przyrody.
Myślenie proekologiczne dominuje w siedzibie „Cartoon Saloon”. Pobliska restauracja przygotowała nawet wegańskie menu z myślą o pracownikach studia. Moore zachęca w swoich filmach do życia w zgodzie z naturą i to ona ilustrowana jest z największą fantazją i pieczołowitością. Feeria barw i wyjątkowość kształtów animowanych plenerów przypominają o prawdziwym pięknie animacji.
Szacunek do przyrody i zamiłowanie do klasycznej animacji zbliżyły do siebie Tomma Moore’a i jego kolegę ze szkolnej ławki, Rossa Stewarta. Wspólnie zasiedli na stołku reżysera „Sekretów wilczej gromady” i domykając trylogię Irlandczyka, rozpoczęli nowy rozdział w historii studia. „Cartoon Saloon” z biegiem czasu stało się rozpoznawalną marką reprezentującą nową jakość. Wytwórnia nawiązała współpracę ze streamingowymi gigantami i czasy finansowej niepewności ma już za sobą. Młodzi animatorzy przybywają tłumnie do siedziby studia w Kilkenny głodni realizacji własnych historii. Jedno jest pewne, stolicą animacji nie jest już kalifornijski Burbank.
Remigiusz RÓŻAŃSKI