Od początku sezonu wiadomo było, że zielonogórzanie nie będą najmocniejszą ekipą w Ekstralidze. Niemal nikt nie spodziewał się jednak, że po 15 latach w najwyższej lidze rozgrywkowej tak utytułowana drużyna jak Falubaz ponownie zostanie zdegradowana.
22 sierpnia był dla zespołu spod znaku Myszki Miki dniem sądu ostatecznego. Ich los był w rękach częstochowskiego Włókniarza. Aby Falubaz miał szansę dalszej jazdy w Ekstralidze, Lwy musiały wygrać lub chociaż zremisować w spotkaniu z grudziądzanami. Tak się jednak nie stało. Gołąbki zapewniły sobie triumf w ostatnim biegu, wygrywając 4:2, i obdarły zielonogórzan z marzeń o pozostaniu w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Tuż po tym wydarzeniu na stronie Falubazu na Facebooku pojawił się post. Trudno mówić tu o jakiejkolwiek dobrej komunikacji z kibicami, kiedy przedstawiciele zespołu napisali zaledwie: „Niestety….”. Wydaje się, że osoby wspierające klub zasługiwały na coś więcej niż jedno słowo. W komentarzach zawrzało.
„Niestety??? Bardzo dobrze – czas przewietrzyć tą stęchliznę w klubie. Emerytów na emeryturę, nieudolnych prezesów od Bieńkowskiego w pi*du za burtę”. [we wszystkich komentarzach zachowano pisownię oryginalną]
„Niestety? Folwarek polityczny władz zielonogórskiego magistratu ma się dobrze, mało inwestowania. Teraz się módlcie o to by nikt nie odszedł… a przepraszam, Dudek na pewno sobie nie pozwoli na jazdę w 1 lidze. Zarząd do dymisji, bo to co zrobiliście z klubem w kilka lat to jest po prostu dramat i płakać się chce… 15 lat w PGE i koniec imprezy. Brawo zarząd i magistrat!”
Zmiany potrzebne od zaraz
W 2016 roku zielonogórzanie zdobyli swój ostatni medal – brązowy, niemniej spadek formy notuje się już od 2014 roku. W ciągu ośmiu lat, czyli od czasu ostatniego złotego krążka, klub wydaje się jakby przeklęty. Wieczne czwarte miejsca (pięć w ciągu ostatnich ośmiu lat), pechowo przegrane mecze, kontuzje i nieszczęśliwe play-offy. Wszystko to sprowadza się jednak do tego, że Zielonogórski Klub Żużlowy wymaga ogromnych zmian kadrowych, a być może powrotu do starych, dobrych czasów z Dowhanem i Frątczakiem na czele. Podobne zdanie wyrazili kibice pod postem „ogłaszającym” spadek zespołu.
„Skończył się czasy Pana Dowhana skończyły się czasy Falubazu… Jedynym pocieszeniem jest to że w 1 lidze lepsze ściganie niż w ekstralidze…”
„To co zbudował Dowhan, inni zniszczyli, smutne… Duzers odejdzie, młodych gniewnych nie widać… to by było na tyle, ostatni gasi światło”.
W 2018 roku po trzech latach spędzonych w Falubazie i po słabym sezonie ze stanowiska prezesa klubu postanowił zrezygnować Zdzisław Tymczyszyn. Zastąpił go Adam Goliński, który również odszedł zaledwie rok później. Od sezonu 2020 stanowisko włodarza Falubazu zajmuje Wojciech Domagała, który – jak widać – nie radzi sobie z prowadzeniem klubu. Pomimo licznych roszad wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem dla zielonogórzan byłaby kolejna zmiana. Pragną tego również kibice, którym trudno pogodzić się ze spadkiem zespołu do pierwszej ligi.
„Wojciech Domagała dziękujemy za zniszczenie klubu w 2 lata…”
Wiele wskazuje jednak na to, że nawet zielonogórscy kibice uważają, że spadek był drużynie potrzebny, gdyż być może w ten sposób uda się uzdrowić klub oraz na nowo zbudować zespół.
„Trzy mecze 44:46, trzeba było to wygrać to byśmy zostali ale na własne życzenie mamy co mamy, może ktoś się obudzi w tym zarządzie w końcu i coś się zmieni”.
Pomimo starań i bycia z zawodnikami nie tylko przez cały ostatni rok, ale i przez lata poprzednie wiele osób ma dość pecha oraz nieszczęśliwych wypadków w zielonogórskiej ekipie. Sympatycy drużyny swoją nadzieję pokładają w pierwszej lidze, która ma nadać klubowi nowy kierunek działania i otrzeźwić jego włodarzy, gdyż życie przeszłością, dawnymi sukcesami oraz prestiżem doprowadziło Falubaz na skraj załamania zarówno finansowego, jak i „kibicowskiego”.
Emilia RATAJCZAK