Słowo „incel” na stałe zagościło w słowniku nowomowy Internetu. Grupy osób pod nie podpinane uważane są za jedne z najbardziej irytujących, ksenofobicznych, seksistowskich i niepopularnych środowisk, które wyodrębniają się w sieci. Kim są i skąd biorą się incele w kraju nad Wisłą? Przyjrzyjmy się bliżej.
Termin „incel” to skrót od angielskiego „involuntary celibacy” tj. „mimowolny celibat”. Ta niesławna subkultura internetu opiera się na specyficznym połączeniem mizoginii z nowofalowym nihilizmem, co w praktyce widać w autopostrzeganiu się inceli, jako niezdolnych do wejścia w żaden związek czy inną relację romantyczno-seksualną, choć w dalszej perspektywie także w jakiekolwiek głębsze kontakty międzyludzkie. Pierwsze próby dokładnej klasyfikacji inceli zaczęły się na początku XXI wieku, jednak z historii oraz literatury wywnioskować można, że osoby o podobnych poglądach istniały od wieków. Sami incele są kwaśnym owocem ery internetu, a reprezentantów tego niepopularnego środowiska łączy przekonanie o własnej nieatrakcyjności fizycznej i złej sytuacji życiowej oraz obwinianie o swój stan rozpaczy społeczeństwa. Popularne wśród inceli są również poglądy skrajnie konserwatywne pod względami społecznymi oraz nierzadko zachowania agresywne.
Wykopki z polskiego podwórka
W internecie dużo mówi się o incelach, skupiając się jedynie na ich amerykańskich pierwowzorach, których to charakterystykę i otoczkę błędnie uznaje się za uniwersalną dla wszystkich niesławnych reprezentantów tej grupy. Mało jednak mówi się o specyfice problemu incelizmu w Polsce, a jest on nie mniej złożony i smutny.
Jako że incele to subkultura internetu, potrzebują wirtualnego ośrodka do wzajemnej komunikacji i budowania społeczności. W Polsce taką funkcję pełni portal Wykop.pl, będący odpowiednikiem anglojęzycznego 4chana. Użytkownicy mogą dzielić się tekstami i obrazkami, a sama strona ma formę sieci mikroblogów. Na potrzeby artykułu spędziłem tam ostatni miesiąc, żebyście Wy, czytelnicy, nie musieli, bo szczerze mówiąc – nie warto. Po wejściu na (nie)odpowiednie tagi takie jak #przegryw, #blackpill i #rozowypasek można trafić na naszych tytułowych antybohaterów. Incele chętnie dzielą się tam historiami z własnych porażek, obawami i rzeczami, które ich drażnią. Inni odpowiadają w komentarzach, radzą, pocieszają, piszą, że mają podobnie. Całemu systemowi społecznych wyrzutków, za których zresztą sami się uważają, towarzyszy atmosfera współczucia i nieustannego narzekania.
Na co narzekają? Głównie na złą sytuację życiową, tkwienie w tzw. przegrywie, stanie, w którym życie to bezsensowne pasmo niepowodzeń. Na przegryw składają się: nieatrakcyjność fizyczna, brak zdolności społecznych, niezamożność i brak perspektyw. To wszystko w domyśle ma sprzyjać niezdolności danego incela do wejścia z kimkolwiek w relację romantyczną, z czego bierze się wyżej wspomniany „mimowolny celibat”. Po czasie negatywne emocje związane z niskim poziomem życia kumulują się, co skutkuje wrogością i niechęcią wobec kobiet. Obiekt pożądania ulega zniekształceniu i zamienia się w obiekt nienawiści.
Co więcej, dochodzi do zjawiska cherrypickingu informacji, tj. wybierania z faktów tylko tych, które sprzyjają postawionym tezom – w środowiskach incelowskich cherrypicking najczęściej objawia się w mizoginii oraz popieraniu jej argumentami „naukowymi” i statystykami stawiającymi kobiety w złym świetle. W ciągu ostatnich lat nastąpiła asymilacja treści niezdrowego odłamu tak zwanej manosfery popularnej na 4chanie. Od zwykłej manosfery, czyli walki o prawa mężczyzn, ojców, męskich ofiar przemocy itd. 4chanowa manosfera (którą na potrzeby artykułu nazwę „Chansferą”) kręci się wokół konceptów, terminów i pojęć stricte antykobiecych, stawiających tę płeć w złym świetle i obwiniających ją o niepowodzenia mężczyzn. Często padają zarzuty, jakoby kobiety czerpały przyjemność z upokarzania płci przeciwnej i wybierały partnerów oportunistycznie. Nierzadko zarzuca się im także hipergamię i rozwiązłość. W dużym skrócie: kobiety się odczłowiecza. Wykop.pl zasymilował ten model podejścia do świata. Polscy incele garściami czerpią z ogólnego konceptu i terminologii charakterystycznej dla nowomowy internetu. Dotarły tam także 4chanowe koncepcje tzw. pillów. Jest redpill – krytyczne patrzenie na świat, nonkonformizm, zwrócenie uwagi na domniemaną elitarystyczną budowę społeczeństwa; bluepill – akceptowanie świata, jakim jest wpasowywanie się w role społeczne, konformizm; i blackpill – gorzka odmiana redpilla, która objawia się nihilizmem i przekonaniem o bezsensie istnienia oraz wszechobecności cierpienia.
Często wszystko to przeplata się bardziej lub mniej z ogólnie pojętą kulturą internetu oraz popularnymi memami. Szablony typu „Wojak” oraz „Pepe the Frog” kojarzone są szczególnie właśnie z takimi portalami jak 4chan i Wykop.pl. Bywalcy tych forów zwracają się do siebie również per „Anony” i „Mirki”. W Chansferze mało jest pozytywów, panuje tam atmosfera żalu, gniewu i poczucia niesprawiedliwości. Jednocześnie bardzo widoczna jest niechęć do każdego spoza środowiska tych „wykluczonych” z innych środowisk. Jest to urywek świata, w którym jedynym pocieszeniem zdaje się cyfrowe poklepanie po plecach przez innych użytkowników…
Tworzymy sobie wrogów, a wrogom swoim piekło
Prowadzi to do kolejnego zagadnienia. Skąd biorą się ci ludzie? Co skłania ich ku tak radykalnym poglądom i zasiewa w nich nienawiść i tyle negatywnych emocji? Dlaczego nie spróbują nic zmienić? Mam parę hipotez.
Na pierwsze pytanie odpowiedzi należy szukać, słuchając tych, których sprawa dotyczy. Incele chętnie dzielą się z innymi użytkownikami forum swoimi przeżyciami, historiami oraz tym, co doprowadziło ich do danego stanu, co miałem okazję przez ostatni miesiąc obserwować i analizować. Spora część reprezentantów tej niesławnej subkultury wykazuje się całkiem dużą samoświadomością. Historie wielu inceli mają wspólne mianowniki: stygmatyzacja od dziecka, słabe relacje z rodzicami, brak umiejętności społecznych, nieprzystępna aparycja, brak perspektyw i brak motywacji. Są to więc osoby, które według siebie miały gorszy start, co zdefiniowało potem ich gorszy rozwój i zapewniło im gorszą przyszłość. Na Wykopie szczególnie mówi się o skazaniu na pracę w „januszexach”, małych przedsiębiorstwach prowadzonych przez skąpego i bezlitosnego szefa, tytułowego Janusza, który będzie uprzykrzał swoim pracownikom życie, aby tylko zaoszczędzić choćby złotówkę. Praca w takim zakładzie idealnie komponuje się z koncepcją przegrywu, więc wielu z inceli nie widzi dla siebie perspektyw poza nią. Do tego dochodzą wcześniej wspomniane niesprzyjające okoliczności, które w mniemaniu delikwenta nie pomagają mu w poprawie swojej sytuacji, a wręcz ją uniemożliwiają.
Co ich radykalizuje? Najpierw gniew, żal, smutek oraz inne negatywne emocje i ich następstwa. Potem oni sami – siebie nawzajem. Rzadziej motorem jest pojedyncze niepowodzenie na tle romantycznym. Później przebiega to na zasadzie asymilacji w grupie, jaką w tym przypadku są fora internetowe. Ludzie o podobnych problemach dzielą się nimi, a potem dochodzą do wspólnych, według nich poprawnych wniosków. Patrząc nieco głębiej wyraźnie widać, że niewielka część stara się drążyć dalej w radykalizacji, artykułując nowe „fakty” (najczęściej pomówienia i niepoparte niczym subiektywne litanie o mizoginii) popierające incelskie poglądy. Reszta, odnajdując się w grupie, w której nie czuje strachu przed wykluczeniem, zwyczajnie się z nimi zgadza. Dla osoby pogrążonej w egzystencjalnym cierpieniu, choć cień nadziei na to, że jej postępowanie jest słuszne, a ból uzasadniony to jakieś pocieszenie. Jak każdy prawdopodobnie chcą mieć miejsce, w którym zostaną wysłuchani, jednak żyją w przekonaniu, że nie wysłucha ich żadne inne środowisko. Jest to dla nich swego rodzaju „bezpieczna strefa”, w której chętniej się otwierają, a w międzyczasie przyswajają wartości charakterystyczne dla reszty grupy.
Dlaczego nie próbują się zmienić? Wielu z nich mówi o braku motywacji do zmiany, przy jednoczesnym wewnętrznym pragnieniu tego mistycznego wyjścia z „przegrywu”. Wśród inceli panuje jednak tendencja do poddawania się w obliczu wyzwania, co jest konsekwencją wszechobecnej w tym środowisku niskiej samooceny członków. Brak motywacji z kolei wiąże się z nihilizmem, bardzo powszechnym wśród inceli, de facto będącym jednym ze źródeł subkultury. Takie wykopowe „Anony” wychodzą z założenia, że „jeśli nic nie ma sensu, to po co się starać?”, które w żadnym wypadku nie jest pomocne w poprawie ich komfortu i poziomu życia. Smutną prawdą niestety jest, że innego podejścia incele zwyczajnie nie znają, a jeśli już poznają, to uważają je za bezsensowne. Tolerancja i liberalne podejście do świata zawiodły ich we wczesnych latach życia, dlatego w ich mniemaniu pozostaje im jedynie radykalizacja.
Nie piszę tego bynajmniej celem odczłowieczenia tej subkultury, a ku przestrodze i dla nadania pewnej perspektywy. Incele nie zawsze są złymi ludźmi, większość z nich wygląda na zwyczajnie zagubionych w życiu i realiach. W Polsce o wiele bardziej niż brak partnerki dają im w kość inne aspekty życia.
Jeśli kiedykolwiek ktokolwiek wykazał się wobec drugiego człowieka okrucieństwem w jego młodzieńczych latach, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że pchnął go w ciemne miejsce. Takim ciemnym miejscem dla młodych mężczyzn jest właśnie środowisko inceli. Trudno powiedzieć, czy należy im współczuć, czy czuć do nich niechęć. Większość z nich to świadome o swoim stanie zagubione jednostki, które straciły wszelką nadzieję. Tonący brzytwy się chwyta, a brzytwą w tym wypadku są wszelkie promowane na forach destruktywne i antyspołeczne zachowania będące konsekwencjami odrzucenia oraz błędnego postrzegania świata. Osobiście nie mam pojęcia co zrobić z tymi, którzy się już zradykalizowali. Po spędzeniu miesiąca obserwując ich fora i środowiska mam jednak luźny pomysł co zrobić, by zapobiec nowym przypadkom: bądźmy bardziej ludzcy dla ludzi. Może wtedy się nie odczłowieczą.
Filip SIUDA