– To jest przełom w polskiej polityce i jesteście jego świadkami. Pierwsza w Polsce aplikacja polityczna, która dzisiaj da wam możliwość głosowania w ważnych dla Polski sprawach, a za chwilę będzie informowała was o eventach odbywających się w waszej okolicy, o tym, co warto dzisiaj zrobić – tymi słowami Szymon Hołownia zachwalał swoją nową aplikację Jaśmina.
Ruch Polska 2050 to oficjalna nazwa partii, która składa się z członków Polska 2050 Szymona Hołowni oraz Stowarzyszenia Polska 2050. Jej celem przewodnim ma być zmiana Polski na pokolenia, a nie kadencję. I w myśl tej sentencji 4 września br. odbył się pierwszy kongres Ruchu, podczas którego przedstawiono Jaśminę – rzekomą zmianę w polskiej polityce w postaci aplikacji mobilnej.
Cyfrowe społeczeństwo
Pierwszym sprawdzianem dla Jaśminy było głosowanie członków stowarzyszenia Polska 2050, dotyczące sprawy handlu w niedziele. Wynik miał zadecydować o tym, czy przepis zostanie zliberalizowany, czy zaostrzony i tym samym stać się oficjalną częścią programu ugrupowania. Podczas Kongresu Hołownia nie mógł przestać zachwycać się swoim nowym projektem, ale czy rzeczywiście jest nad czym? Czy aplikacja, która ma być z nami „jak najbliżej tak, byśmy korzystając z tego, że jesteśmy cyfrowym społeczeństwem, mogli budować jak najlepszą, jak najbardziej demokratyczną i rozmawiającą ze sobą Rzeczpospolitą” rzeczywiście zrewolucjonizuje oblicze polskiej demokracji?
– Moim zdaniem nie, gdyż stoi za nią złudne przekonanie jakoby referendum mogło być rozwiązaniem każdego społecznego konfliktu, a złożone kwestie można rozsądzić poprzez przedstawienie dwóch-trzech opcji do wyboru. W kilka miesięcy po publikacji aplikacji i pierwszym głosowaniu wydaje się, że zaczyna być martwa dla potencjalnie zainteresowanych osób spoza tego środowiska, a jej potencjał został zupełnie niewykorzystany – odpowiada nam politolog, prawnik i doktorant w Zakładzie Polityki Społecznej i Ekonomicznej WNPiD UAM, Maciej Górny.
Pierwsze kontrowersje
Hołownia ujawnił w Polsat News, że aplikacje ściągnęli m.in. wiceszef MSWiA Maciej Wąsik oraz (nie)sławny poseł Konfederacji Krzysztof Bosak. Obaj panowie stanowczo zaprzeczają.
„Ja nie ściągnąłem. Ale tak na marginesie, na jakiej podstawie prawnej ujawnia Pan informacje kto ściągnął aplikacje? Jest Pan administratorem tych danych? Co z ochroną danych?”. Zatweetował na swoim koncie Maciej Wąsik.
Jaśmina miała być rewolucją, a okazała się nieprzemyślanym i źle przygotowanym projektem, przede wszystkim od strony ochrony danych osobowych. Aplikacja wymaga dostępu do lokalizacji i plików na telefonie. W jakim celu? Aby użytkownik padł ofiarą profilowania i targetowania na przykład w momencie logowania się do aplikacji przez Facebooka? W dniu premiery polityka prywatności była dostępna jedynie po angielsku, więc dla tych, którzy nie znają tego języka, pierwsza styczność z aplikacją bardziej przypominała randkę w ciemno. To, co zaintrygowało mnie jeszcze bardziej to fakt, że po instalacji każdy użytkownik, zaraz po zalogowaniu, otrzymuje od Jaśminy sugestie osób, które może znać. Na jakiej zasadzie dobierane są te rekomendacje? Bierze się pod uwagę lokalizację, numer telefonu czy adres e-mail i co na to klauzula RODO? Fundacja Panoptykon w rozmowie z biurem prasowym Polska 2050 dowiedziała się, że rekomendacje wyświetlane są losowo.
Gonimy Zachód
Możemy być lub nie być fanami Jaśminy, ale trzeba przyznać, że jej istnienie stało się kolejnym przykładem tego, że zainteresowanie korzystaniem z elektronicznych usług rośnie i dzięki temu e-government w Polsce się rozwija. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, nieznacznie upraszczając, że e-government polega na wykorzystywaniu technologii informacyjno-komunikacyjnych w administracji publicznej. Przyspiesza procedury załatwiania spraw urzędowych, usprawniając kontaktowanie się z władzami wszystkich szczebli. Jego najważniejszym zadaniem jest po prostu świadczenie usług. E-government to niezwykle ważny temat, szczególnie w kontekście pandemii. Możliwość otrzymania recepty, zwolnienia, skierowania czy wykupienia leków bez każdorazowej wizyty u lekarza bardzo ułatwiło życie obywateli. W ciągu pierwszego półrocza 2021 roku ponad 5 mln osób aktywowało Internetowe Konto Pacjenta. To ponad sześć razy więcej niż w całym 2019 roku.
– Znaczna część funkcjonalności, które pojawiły się na IKP w okresie pandemii, nie była wcześniej planowana. Zostały one wprowadzone jako reakcja na bieżące potrzeby Polaków związane z dostępem do informacji online o swoim zdrowiu – mówi Jarosław Kieszek, dyrektor Centrum e-Zdrowia. Obecnie IKP posiada już ponad 10 mln osób.
Politolog Maciej Górny zauważa, że chociaż pandemia nie wpłynęła na pozycję Polski w E-Government Development Index, to praktyka pokazuje, że rozwiązania z zakresu e-administracji mogą łagodzić część skutków pandemii Covid-19.
Katarzyna RACHWALSKA