Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek niczym wzorowy uczeń sukcesywnie realizuje swój plan wprowadzenia Nowego Szkolnego Ładu. Zmiany w nauczaniu WDŻ i nowy kanon ,,świętych” lektur to tylko początek jego wielkich ambicji na ten i każdy kolejny rok szkolny.
W dzisiejszych czasach ma się wrażenie, że świat dosłownie staje na głowie. Katastrofy klimatyczne, epidemia zaraźliwej choroby zwanej homoseksualizmem i do tego zmasowany atak uchodźców ze Wschodu. Anomalia za anomalią, a jakby tego było mało, Polska jako centrum Wszechświata jest w samym oku cyklonu. Możemy być jednak spokojni, minister Przemysław Czarnek trzyma rękę na pulsie i zapewnia, że kolejne wysoce niebezpieczne zjawisko nam nie zagraża. „Coś takiego w przyrodzie jak małżeństwa jednopłciowe nie istnieje” informował minister na antenie TVP. Zatem w świecie przyrody wszystko jest tak, jak powinno: sarna jest żoną jelenia i nawet pewna para wiewiórek mieszkająca w parku niedawno wzięła ślub. My, ludzie powinniśmy brać z nich przykład.
Szef MEiN doskonale wie, że wszelkie nieprawidłowości trzeba zdusić w zarodku i już od początku odpowiednio wychowywać młodzież. Dlatego priorytetem ministerstwa na ten rok szkolny jest wzrost znaczenia zajęć WDŻ. W tym celu nauczyciele tego przedmiotu będą dokształcani, aby w sposób odpowiedni dla standardów religijnego patriotyzmu edukować młodzież. Pomoże w tym także zmiana lektur szkolnych na te bardziej uduchowione, w których pełno jest boskich cnót. W końcu kto jak nie duchowni wie najlepiej, jak powinna wyglądać rodzina i edukacja dzieci?
Oblicze tradycyjnej polskiej rodziny
„Antykoncepcja niszczy człowieka jego duszę, psychikę i ciało”. Te słowa ministra edukacji nikogo nie powinny dziwić. Jest on w końcu znany ze swoich fantazyjnych poglądów. Ma on bowiem misję, wizję i cel: stworzyć z polskiej szkoły placówkę, w której wychowywane będą nowe pokolenia – wierne katolickim ideałom i wartościom. Jednak państwowa szkoła to nie seminarium duchowne, a o ile mi wiadomo, Polska formalnie nie jest krajem wyznaniowym, a przynajmniej tak mówi art. 25 ust. 2 Konstytucji RP… Ale kto by się przejmował jakimś tam starym papierkiem spisanym lata temu.
Mam pewne podejrzenia, że nasz minister edukacji jest wybitnym pasjonatem historii zwłaszcza okresu średniowiecza. Ile spraw było wtedy prostszych… Kościół przeżywał lata swojej świetności. Bogobojne społeczeństwo nawet nie myślało o takich głupotach jak antykoncepcja, a uchowaj Boże przed jakąś tam aborcją. Małżeństwo kobiety i mężczyzny było świętością i nikt nawet nie słyszał o LGBT. Pewnie dlatego, że mało kto potrafił czytać, ale no najważniejsze, że tęcza kojarzyła się wszystkim dobrze, a nie z jakąś ideologią czy sektą. Kobiety też nie sprawiały żadnych kłopotów, bo praw żadnych nie miały. Stały grzecznie w szeregu jak na posłuszne żony i matki przystało i nikomu się nawet nie śniło, żeby to zmieniać. Piękne czasy. Trzeba przyznać.
Dziś to już zupełnie co innego. Społeczeństwo głupie, bo odchodzi od kościoła i jego wartości, kobietom zachciewa się jakichś feminizmów i równouprawnienia. Mężczyźni niby mają uczucia i mogą to okazywać, a seks to rzekomo wcale nie grzech. Aż sami się prosimy, żeby spłonąć w piekle za te bluźnierstwa. Na całe szczęście mamy naszego dobrego pasterza, który stojąc na straży edukacji w tym kraju, wyprowadzi swoje krnąbrne owce na ścieżki Pana. Zbawienie naszych grzesznych dusz jest bowiem priorytetem i bynajmniej nie tylko kościoła.
Izabela SULOWSKA