Alkoholowe kierunki prawa podatkowego

Ceny alkoholu wzrosną nie tylko w Polsce? Źródło: pixabay.com

Koniec października br. był kluczowy dla funkcjonowania szeroko pojętej branży alkoholowej, nie tylko w Polsce, ale i w Wielkiej Brytanii. Kanclerz Skarbu Rishi Sunak podczas prezentacji nowego budżetu w Izbie Gmin przedstawił szereg zmian w opodatkowaniu napojów alkoholowych, które Rząd Jej Królewskiej Mości planuje wprowadzić w życie. 

Ogólnie rzecz biorąc, koncept reformy opodatkowania alkoholu w Zjednoczonym Królestwie wpisuje się w hasła dot. polityki gospodarczej Gabinetu Borisa Johnsona, w szczególności, jeśli chodzi o popularny slogan uproszczenia przepisów oraz podkreślenia, że jest to możliwe tylko dzięki temu, że Wielka Brytania opuściła Unię Europejską. Podczas posiedzenia izby niższej Rishi Sunak powtarzał to na każdym możliwym kroku. Szczytem jego możliwości oratorskich było stwierdzenie, które w szerszym kontekście opublikował nawet The Guardian, że „nasz nowy system będzie zaprojektowany zgodnie z zasadą common sense – im mocniejszy napój tym wyższy podatek”. I tak za niskoprocentowe piwo z kija, cydr i wina musujące zapłacimy mniej, ale już za kieliszek wina czerwonego więcej niż w tej chwili. 

Dlaczego zmiany poszły właśnie w tym kierunku? Wydaje się, że jest to podyktowane oczekiwaniami Brytyjczyków i ich obyczajowością jako narodu. Nie od dziś wiadomo, że ukochanym napojem alkoholowym obywateli Zjednoczonego Królestwa jest piwo, co rok do roku potwierdzają statystyki dot. zarówno jego spożycia, jak i produkcji, plasujące w tych kategoriach Wielką Brytanię w światowej czołówce. Nietrudno jest też znaleźć w internecie zdjęcia brytyjskich premierów i słynnych polityków siedzących w „prawdziwym angielskim pubie” z kuflem jasnego piwa. Tak więc w pewnym sensie, reforma ta jest elementem wieloletniej strategii, nie tylko członków Partii Konserwatywnej, która ma na celu ukazanie polityków jako „fajnych” i takich jak zwykli ludzie. Po drugie bardzo dobrze wygląda to z perspektywy odbudowy gospodarki po licznych lockdownach. Jak dobrze wiemy branża gastronomiczna, a w szczególności barowa ucierpiała podczas pandemii najbardziej, tak więc puszczenie oczka do właścicieli pubów i restauracji jest zdecydowanie dobrym pomysłem. Czy spowoduje to, że ceny w pubach spadną lub chociaż utrzymają się na obecnym poziomie? Okazuje się, że niekoniecznie. Sami właściciele lokali gastronomicznych podkreślają, że rzeczywiście część ich asortymentu będzie mniej opodatkowana, ale co z tego, jeśli zaraz obok propozycji obniżki akcyzy mówi się m.in. o podwyższeniu płacy minimalnej. I tak korzystając z prostego rachunku ekonomicznego, może okazać się, że pomimo spadku kosztów określonej grupy towarów i tak należy podnieść jej ceny, ponieważ inne koszty (w tym wypadku pracy) wzrosły.

Jak to się ma do nowelizacji ustawy o podatku akcyzowego w Polsce? Cóż większość parlamentarna nie poszła ani w kierunku racjonalizacji, ani chociaż częściowej obniżki opodatkowania alkoholu. Dlatego też od 1 stycznia nadchodzącego roku podwyższeniu ulegnie akcyza na napoje alkoholowe, która wzrośnie o 10% oraz stworzona zostanie drabinka akcyzowa. Owa drabinka jest niczym innym jak planem podwyżek akcyzy na alkohol na lata 2023-2027, a zakłada po prostu, że co roku podatek ten ma wzrastać o 5%. Przeciwko nowelizacji opowiedziała się większość posłów i posłanek opozycji, a szczególnym obrońcą naszych portfeli został deputowany Konfederacji Konrad Berkowicz, który podczas swojego przemówienia sejmowego pokusił się o stwierdzenie, że „rządzący to oszuści i złodzieje, bo wiedzą, że pomimo podwyżek Polki i Polacy nadal pić będą.”

Wnioski z takiego obrotu spraw w Polsce mogą być co najmniej dwa. Po pierwsze może być to kolejna próba zohydzenia nam Unii Europejskiej przez Zjednoczoną Prawicę. W końcu podwyżka jest m.in. związana z tym, że stawki naszej akcyzy są niższe niż średnia unijna- więc może lepiej odzyskać suwerenność i przykładem Wielkiej Brytanii zrobić „exit”. Po drugie może być to zwyczajnie kolejne już usiłowanie załatania dziury budżetowej kosztem obywateli – co wydaje się najbardziej prawdopodobne. Czego byśmy o tym nie myśleli jedno jest pewne, jeśli jesteś przedsiębiorcą, nie licz na ułatwienia, niskie podatki, czy chociaż pozostanie przy statusie quo. Spodziewaj się za to coraz bardziej skomplikowanych i absurdalnych przepisów, niezapowiedzianych kontroli z urzędu skarbowego i tego, że stopy procentowe mogą się zmienić bez żadnej konkretnej zapowiedzi.

Adam BRATKA