Od tworzenia podstawowych animacji przez fotografię i filmy do 440 tysięcy subskrybentów na kanale YouTube. Choć w przestrzeni internetowej działa od ponad 10 lat, to jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. W rozmowie z Danielem Mirończykiem−Leśniakiem, Igor „Wielmożny” Szwęch opowiada o pracy − filmowca, fotografa i YouTubera.
W 2011 roku założyłeś kanał na platformie YouTube. Jak na przestrzeni tych lat zmieniło się twoje postrzeganie tego medium? Dostrzegasz jakieś szczególne zmiany?
– Kanał, który założyłem w 2011 roku nie był moim pierwszym. Poprzedni dotyczył przede wszystkim zabawy – tworzenia animacji 2D, animacji poklatkowych, a nawet animacji 3D. Potem odkryłem film i właśnie w roku, o którym wspominasz założyłem swój drugi kanał, na którym do teraz publikuję różne treści. Płynnie przeskakiwałem między różnymi formami ekspresji i odkryłem „Wielki Mix YouTuba”. Autor tego materiału stworzył swój film krótkometrażowy. Pomyślałem wtedy: „Wow! To właśnie chcę robić”. Od tamtej pory siedzę w tematyce filmowej. Patrząc na samą platformę z perspektywy lat – jest to miejsce zupełnie inne. Mam wrażenie, że kiedyś ludzie inaczej postrzegali działalność twórców internetowych. Teraz wszystko stało się bardziej komercyjne. Na początku 2015 roku dosyć mocno zaczęły prosperować sieci patrnerskie, które zrzeszały youtuberów – wtedy pojawiły się duże kontrakty, firmy i szeroko pojęty product placement w co drugim materiale u większości twórców. To wszystko sprawiło, że treści stały się bardziej odpowiednie dla reklamodawców, przez co było coraz trudniej o wolność ekspresji i tworzenie dla czystej zabawy. Był to dobry biznes, a skoro były dobre pieniądze, to nikt nie chciał tego psuć. Dlatego też bardzo ograniczyłem treści, którymi dzielę się na swoim kanale.
W ciągu tych 10 lat działalności internetowej twoje filmy zostały wyświetlone ponad 20 milionów razy. Jakie emocje ci towarzyszą – wiedząc, że treści, którymi się dzielisz, są ważne dla tak wielu osób?
– Na samym początku było to niesamowite doznanie. Tak naprawdę te 20 milionów jest z filmów, które są publiczne. Większość materiałów uznałem za zbyt prywatne i zachowałem je tylko dla siebie. W tej chwili, kiedy patrzę na statystyki pod filmami – chociaż bardzo rzadko mi się to zdarza – to nie widzę tam nic innego oprócz liczb. Kiedyś cieszyło mnie każde pojedyncze wyświetlenie, z czasem, kiedy wyświetleń robiło się coraz więcej – pojawiła się też pogoń za wielkimi liczbami. To chyba zabiło moją wewnętrzną radość z samego tworzenia i zaczęło się „youtubowanie”. Teraz kiedy moje materiały pojawiają się znacznie rzadziej, bardzo doceniam każdy komentarz, który się pojawia. Czuję, że to wciąż ma wpływ na konkretne osoby i znacznie częściej poznaję je w realnym świecie. Zdarzają się sytuacje, że ktoś mnie spotka i opowiada, że widział moje filmy. Bardzo cieszy mnie fakt, że dużo takich osób przyznaje się do tego, że byłem dla nich inspiracją do stworzenia czegoś własnego. Czegoś, czym mogą zajmować się do teraz, że w jakimś stopniu odegrałem swoją rolę pomagając im odnaleźć swoją pasję. To jest w tym wszystkim dla mnie najcenniejsze.
Dlaczego warto tworzyć autorskie treści?
– Jeżeli można coś zrobić, to fajnie skorzystać z takiej możliwości. W innym przypadku człowiek się marnuje. Każdego dnia mamy wiele możliwości, ale to jest kwestia ambicji. Myśli, którą dopuścimy do głosu, a ona nas już popchnie do działania. Znam wiele osób, które mówią o swoich planach, których finalnie nie realizują. Zazwyczaj kończy się na ciekawych pomysłach. Chodzi o to, żeby działać, stworzyć chociaż jedną rzecz. W konsekwencji pojawią się kolejne kreatywne projekty. To będą efekty tej jednej, wcześniejszej decyzji. Ja zaczynałem od bawienia się plasteliną i aparatem, a teraz siedzimy i rozmawiamy o tym, co działo się przez kolejne lata.
Kiedy zrozumiałeś, że to, czym dzielisz się ze swoimi odbiorcami, stanie się zajęciem na pełen etat?
– Nie zakładałem innej drogi. Kiedy odkryłem YouTuba i to, ile daje mi radości, wiedziałem, że będę robił to przez całe życie. W tamtym czasie „całe życie” to była odległa przyszłość. Nie brałem nawet pod uwagę, że mogę robić coś innego. To właśnie tutaj czułem energię i wiedziałem, że mam duże pole do popisu. Nigdy nie traktowałem tego jak chwilową zajawkę. To już wtedy było moim podwórkiem, na którym chciałem robić swoje rzeczy.
Czy Poznań jest dobrym miejscem do artystycznego rozwoju?
− Poznań w stosunku do Krakowa, Trójmiasta czy Warszawy, wydaje się być dosyć kameralny. Jeśli, ktoś chce tworzyć autorskie projekty, które nie ulegną komercjalizacji, to Poznań jest do tego idealnym miejscem. Dużo rzeczy rozgrywa się na płaszczyźnie lokalnej. Ludzie mocno skupiają się tutaj na swoich pasjach. Wychodząc na spacer na Jeżycach mijam wiele wspaniałych miejsc współtworzonych przez świetnych ludzi. Mam wrażenie, że tutaj ludzie wkładają całe serce w to, co robią. Takich miejsc w Poznaniu jest wyjątkowo dużo, dlatego warto rozwijać się właśnie tutaj.
Jakie są twoje największe artystyczne marzenia?
– Moim największym marzeniem, choć odległym jest muzyka. Zanim zacząłem tworzyć animacje i filmy, muzyka odkrywała ważną rolę w moim życiu. Zawsze chciałem grać na wielu instrumentach m.in. saksofonie, gitarze czy pianinie, ale nie miałem wystarczająco czasu na naukę. Często odkładam pewne rzeczy, wiedząc, że do nich wrócę w przyszłości. Chciałbym więc stworzyć kiedyś kompletny album, w którym miałbym pełne pole do wyrażenia własnej ekspresji przez dźwięki, teksty i klipy.
Czy są jakieś dzieła artystyczne lub twórcy, którzy odcisnęli piętno na twojej działalności?
– Jest ich zbyt wielu. Każdy twórca, którego poznawałem i poznaję, ukazuje mi swoją historią pewien proces, który musiał przejść. Drogę, którą podążał, aby stworzyć swoje dzieło. Przez to też dostrzegam, że ja jestem jeszcze na samym początku. Bardzo cieszy mnie fakt, że moje życie będzie cały czas nie do przewidzenia pod względem artystycznym. Wiem, że chcę dalej tworzyć i to mogą być najróżniejsze rzeczy: od filmu, po fotografię czy właśnie muzykę. Jeśli chodzi o postać, która teraz mocno mnie inspiruje, to jest to z pewnością Charlie Chaplin. On jest dla mnie odkryciem roku. Przez długi czas nie zagłębiałem się w historię tej postaci. Teraz kiedy zapoznaję się szczegółowo z jego twórczością, odnoszę wrażenie, że to mogłaby być moja bratnia dusza.
Przed czym mógłbyś ostrzec początkujących twórców, którzy znaczną część swojego życia zawodowego i prywatnego chcą poświęcić mediom społecznościowym?
– Można ostrzegać ludzi przed wieloma rzeczami. Niestety wszelkie błędy i niebezpieczeństwa są częścią tego, co musi przejść każdy twórca. Najważniejsze jest jednak to, aby nie zatracić siebie. Im większe rzeczy się tworzy, tym większa spoczywa na nas odpowiedzialność. Wszystko to, co wychodzi spod naszych rąk, jest bacznie obserwowane przez ludzi. Niektórzy wolą sugerować się i podążać za opinią innych, przez co początkowo autorska twórczość staje się w rezultacie zbiorowym dziełem. Jest pozbawiona tej ważnej indywidualności. Wydaje mi się, że osoby, które chcą dzielić się swoimi projektami i treściami, powinny mieć w tym swój własny cel i mierzyć się z efektami. Po prostu nie warto się zatracać, jeśli wiemy, że na dłuższą metę może to nas kosztować zbyt wiele.
Raper młodego pokolenia Asthma w jednym ze swoich utworów rapował „Zamiast miłości, tyle nienawiści wokół. Czy w tej sytuacji jeszcze da się stać z boku? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem w szoku”. Jak odniósłbyś się do tych słów w odniesieniu do krzywd, które wyrządzają społeczeństwu poszczególni politycy i aktywiści?
– Tak długo, jak to było tylko możliwe, starałem się trzymać sprawy polityczne jak najdalej od siebie. Niestety obecnie nie jest to wykonalne. To, co się dzieje, wpływa na zbyt wiele aspektów mojej codzienności. Choć nadal te rzeczy nie grają tak kluczowej roli, to jednak bardziej odczuwam frustrację z bezsilności. Zawsze traktowałem politykę jako pewną grę, która trafia do konkretnych ludzi. Politycy to przede wszystkim osoby, które chciały się w niej znaleźć. Ich charaktery i życiowe ambicje skierowały ich właśnie do Sejmu, Senatu, czy konkretnych partii. Politycy to ludzie, którzy przede wszystkim mają potrzebę panowania nad innymi. Na przestrzeni lat zauważyłem, że w ludziach, którzy otrzymują jakąś władzę, budzi się dzika bestia. Potwór, który jest chciwy i ślepy. Odnosząc się do tego co dzieje się obecnie, wydaje mi się, że wygramy walkę z władzą. Choć oni mają moc sprawczą, zajmując wysokie urzędy państwowe, to my jako społeczeństwo, mamy moc w liczebności. To czuć, że młodzi obywatele solidaryzują się ze sobą i oczekują konkretnych zmian. Wystarczy tylko, że władza bardzo nas rozzłości, żebyśmy tłumnie wyszli na ulice. Mam wrażenie, że z każdym dniem ten gniew w nas rośnie. Musimy jednak podchodzić do spraw politycznych z pewnym dystansem, ponieważ granica między dobrem, a złem jest dzisiaj bardzo cienka.
Rozmawiał Daniel MIROŃCZYK-LEŚNIAK