Węże w garniturach

Psycholog sądowy Robert D. Hare uważa, że społeczeństwo robi się coraz bardziej psychopatyczne.
Źródło: Materiały prasowe/promocyjne filmu „American Psycho”

Opanowani, charyzmatyczni, czarujący. Skupieni na celu, do którego potrafią dojść za wszelką cenę. Psychopaci posiadają jedno z najbardziej intrygujących zaburzeń osobowości, które do niedawna postrzegaliśmy jako zachowania groźne dla społeczeństwa. Kim są, skąd się biorą i czy każdy z nich to potencjalny morderca?

– Wszyscy jesteśmy psychopatami – zaznaczył prof. Daniel Boduszek podczas jednego ze swoich webinarów dla Strefy Psyche Uniwersytetu SWPS.

Teza prof. Boduszka wprawia w osłupienie. Słysząc słowo „psychopata”, przez nasze głowy przewijają się od razu postacie Teda Bundy’ego czy Charlesa Mansona. Jak ktoś mógłby porównywać nas do takich zbrodniarzy? Okazuje się, że możemy mieć z nimi więcej wspólnego, niż byśmy chcieli.

Natura skorpiona

Każdy z nas jest w jakimś stopniu zaburzony przez unikalną dla siebie kombinację cech. Można powiedzieć, że wszyscy znajdujemy się na skali, a nasze konkretne umiejscowienie zależy od tego, jak bardzo dysfunkcyjne są nasze zachowania. Według psychologa Roberta Hare’a 1% ogółu populacji spełnia kryteria psychopatii. Statystycznie oznacza to, że prawie na pewno spotkaliście takie osoby w szkole, pracy czy w trakcie drogi do sklepu. Jeśli nikt nie przychodzi wam na myśl, to pewnie dlatego, że psychopaty nie da się rozpoznać na pierwszy rzut oka. Do perfekcji opanowali ukrywanie swoich prawdziwych zamiarów, dlatego z taką łatwością manipulują innymi. Psycholog Kevin Dutton w swojej książce „Mądrość psychopatów” napisał, że psychopata chwyta słowa, a nie muzykę uczuć. Prof. Boduszek rozwija to porównanie, obrazując dwa rodzaje empatii. Pierwszy rodzaj to empatia poznawcza, czyli rozumienie innej osoby z jej perspektywy. Drugi to empatia emocjonalna, gdyż przejawia się umiejętnością doświadczania stanu emocjonalnego innej osoby. Psychopata potrafi rozpoznać emocje, ba, według badań Shirley Fecteau z Medical Center w Bostonie z 2008 roku potrafi zrobić to lepiej niż przeciętny człowiek. Nie potrafi za to ich odczuwać. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że to wcale nie oznacza, że nie czuje kompletnie nic. Czuje, ale nie tak intensywnie. Podejmowanie ryzykownych działań, które niejednego przyprowadziły o zawał, dla psychopaty są niczym wyjście na spacer.

Mania bez delirium

Różnica w odczuwaniu bodźców bierze się z deficytu pewnych obszarów mózgu, których nasilenie jest zależne od tego, ile cech psychopatycznych przejawia dana osoba, jakie ma doświadczenia i w jakim środowisku była wychowywana. U psychopatów zauważa się zmniejszoną aktywność płatu czołowego i skroniowego, dolnej kory mózgowej, zakrętu obręczy i ciała migdałowatego, co wyjaśnia deficyt empatii i lęku.

Kevin Dutton, autor wspomnianej wcześniej książki „Mądrość psychopatów”, postanowił sam na własnej skórze przekonać się, jak to jest być psychopatą. Skorzystał z metody, którą żartobliwie określono mianem neurologicznego grzebienia, którym przeczesano mu głowę. Mowa tutaj o TMS, czyli technice przezczaszkowej stymulacji magnetycznej, która w uproszczeniu zmusza neurony do aktywności za pomocą pola magnetycznego. Obecnie wykorzystuje się ją m.in. w leczeniu depresji, zaburzeń lękowych i choroby Parkinsona. TMS nie może przeniknąć dostatecznie głęboko do mózgu, by dosięgnąć bezpośrednio okolic odpowiedzialnych za emocje i decyzje, ale może pobudzać lub wygaszać rejony kory mózgowej, które mają połączenia z tymi obszarami.

— A więc to takie uczucie być psychopatą, myślę sobie. Iść przez życie z wiedzą, że bez względu na to, co powiem albo zrobię, wina, skrucha, wstyd, żal, strach – wszystkie te znajome, codzienne sygnały ostrzegawcze, które normalnie zapalają się na mojej psychicznej tablicy kontrolnej – nie będą mi już dokuczać — napisał Dutton. Całe doświadczenie porównywał do upojenia alkoholem z tą różnicą, że przyjemnemu szumieniu w głowie nie towarzyszyła ociężałość. Zmysły się wyostrzyły, myśli nie rozpraszały, a niepokoje nie istniały. — Czuję swobodną, niefrasobliwą pewność siebie. Transcendentalne zwolnienie zahamowań. Rodzące się we mnie subiektywne poczucie moralności: dumną i dziwnie uduchowioną świadomość, że kurde, kogo to wszystko obchodzi? — dodał Dutton.

Psychopata funkcjonalny

Dutton był psychopatą przez niespełna 30 minut i chociaż dopuścił się drobnej kradzieży napiwku dla kelnerki, to jego głowa była wolna od knucia brutalnych przestępstw, które miałyby dostarczyć mu adrenaliny. Psychiatra sądowa Helen Morrison uważa, że los psychopatów zależy od wielu czynników, w tym od odziedziczonych genów, pochodzenia, edukacji oraz inteligencji. Nie każdy z nich zostaje mordercą. Dutton uważa, że psychopatia jest niczym światło słoneczne. Jego nadmiar może wywołać raka i zabić, ale jeśli wystawimy się na jego działanie z umiarem, możemy liczyć na poprawę naszego życia i zdrowia. Cechy psychopatyczne mogą stać się podstawą sukcesu w sferze niekryminalnej. — Nie mam współczucia dla tych, których operuję. To luksus, na który po prostu mnie nie stać. Na sali operacyjnej jestem zimną, pozbawioną serca maszyną, jednością ze skalpelem, świdrem i piłą. Jeśli igrasz ze śmiercią powyżej linii wiecznej zmarzliny mózgu, emocje do niczego ci się nie przydadzą. Uczucia to entropia, źle wpływają na interesy — mówi Duttonowi James Geraghty, jeden z najlepszych neurochirurgów w Wielkiej Brytanii. Nieustraszony, odporny psychicznie, nastawiony na działanie, skoncentrowany na celu. Czyż nie jest to opis pracownika idealnego, który będzie piął się po szczeblach kariery jak burza? Czyż nie takie same cechy posiadałby strażak ratujący ludzi z płonącego budynku? Granica między zaburzoną osobą a bohaterem jest bardzo cienka.

Nie taki diabeł straszny…

— Jeśli z góry zakładamy, że wszyscy psychopaci są źli i niebezpieczni, to ich stygmatyzujemy, czego przecież staramy się dzisiaj unikać w relacjach z ludźmi. Nie piętnujemy przecież osób autystycznych czy z zespołem Downa, więc nie powinniśmy też tego robić wobec ludzi z niektórymi zaburzeniami osobowości — mówi Dutton w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. 

Dutton nie zachęca nas tymi słowami do akceptacji psychopaty takiego, jakim jest. Dutton mówi tutaj o człowieczeństwie, ludzkiej tolerancji, którą powinniśmy z siebie wykrzesać. W końcu akceptowanie oznacza aprobatę czyjegoś zachowania czy poglądów a tolerancja to przyznanie prawa do posiadania własnego zdania czy wartości. Nikt nie oczekuje od nas, że po odkryciu, że bliska dla nas osoba jest zaburzona, będziemy wiernie tkwić przy jej boku. Zresztą rzadko dociera do nas, że mamy do czynienia z kimś, kto traktuje nas jak przedmiot. 

Psychopatą może być partner, kolega z pracy, szef czy wykładowca. Psychopata czuje się najlepiej tam, gdzie ma władzę nad innymi. Będzie, więc świetnym politykiem, menadżerem czy biznesmenem. Mając tego świadomość, warto wiedzieć jak się przed nim bronić. Na co uważać? Przede wszystkim na język, bo to on jest narzędziem służącym psychopacie do manipulacji. Psychopata będzie kłamał, udawał troskę czy skruchę, wzbudzał poczucie winy i zdobywał zaufanie miłym słowem czy drobnym prezentem. Dystans i wytaczanie granic to klucz do bezpieczeństwa, bo – nie oszukujmy się – psychopaty nie da się naprawić, głównie z uwagi na to, że sam zainteresowany nie widzi powodu, aby poddać się terapii. Problem tkwi w innych, a nie w nim. Istnieją opinie głoszące, że w przypadku leczenia najlepiej sprawdziłaby się terapia poznawczo-behawioralna. Duży potencjał jest widoczny także w terapii psychodelicznej, o której pisaliśmy jakiś czas temu. Co nadal nie zmienia faktu, że jeśli leczyć, to pewnie przymusowo, otumaniając farmaceutykami w sposób, który odejmowałby godności drugiemu człowiekowi. Czy to miałoby sens? Cóż… Jeśli „zamknąć”, „odseparować”, „leczyć wbrew woli” przebiegło wam przez myśl, to może warto się zastanowić, czy nie przemawia przez was wewnętrzny psychopata.

Katarzyna RACHWALSKA