Jak rozpętali(śmy) trzecią wojnę światową?

Wypowiedź premiera wywołała medialną burzę. Źródło: flickr.com/Fot. Adam Guz i Krystian Maj/ KPRM

Konflikt polskiego rządu z instytucjami unijnymi narasta. Rząd Prawa i Sprawiedliwości prowadzi polityczną walkę na wielu frontach. Spór z Komisją Europejską o praworządność, kłopoty finansowe stref wolnych od LGBT, kontrowersje wokół Turowa to tylko ostatnie z wielu punktów zapalnych w relacjach z Unią. Do tego dochodzą niezliczone, nieprzemyślane wypowiedzi, także czołowych polityków obozu władzy, a jak wiadomo, słowa mają moc…

Echa wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego z 25 października nie słabną. Szef rządu w wywiadzie dla „Financial Times” użył kontrowersyjnego sformułowania. Zapytany o możliwość nałożenia przez KE sankcji finansowych odpowiedział: „Co się stanie, jeśli Komisja Europejska rozpocznie trzecią wojnę światową? Jeśli do tego dojdzie, będziemy bronić naszych praw wszelką bronią, która jest w naszej dyspozycji”. Tym samym chciał podkreślić, że rząd zamierza zlekceważyć unijne apele. Politycy PiS próbowali tłumaczyć słowa premiera. Marszałek Terlecki zbagatelizował je, uznając wypowiedź Morawieckiego za niegroźną metaforę. Czy pomimo tego mamy się czego obawiać? Pozycja, a już na pewno obecność Polski w Unii Europejskiej, jest zdecydowanie najbardziej zagrożona w historii naszego członkostwa.

Polexit w 2027?

Chociaż czołowi politycy partii rządzącej zaklinają rzeczywistość, podkreślając swoje przywiązanie do zjednoczonej Europy, to nie sposób nie odnieść wrażenia, że z każdym rokiem rządów PiS-u jesteśmy bliżej ewentualnego „Polexitu”. Brak poparcia społecznego dla danego pomysłu nie stanowi dla rządzących przeszkody. Lekką ręką odebrali kobietom prawo do aborcji, mimo nieprzychylności przytłaczającej większości obywateli. Niemal 90-procentowe poparcie dla członkostwa Polski w UE (sondaż dla CBOS z końca października) nie zmienia faktu, że podjęcie decyzji o opuszczeniu wspólnoty jest zatrważająco proste. Do wypowiedzenia umowy o członkostwie wystarczy uzyskanie zwykłej większości na drodze sejmowego głosowania. Rządzący nie mają obowiązku organizowania referendum w tej sprawie. Poseł Janusz Kowalski z Solidarnej Polski snuje wizję polexitowego plebiscytu, który, według niego, powinien być przeprowadzony w 2027 roku. Nawet jeśli większość polityków zjednoczonej prawicy twierdzi, że nie popiera pomysłu opuszczenia wspólnoty, to robią oni wszystko, żeby Unię Polakom zohydzić. Słowa o „brukselskim okupancie”, „unijnej szmacie” czy wspomnianej „trzeciej wojnie światowej” są nie tylko głupie, lecz przede wszystkim szkodliwe. Obniżają i tak zszarganą wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej. Nasi zagraniczni partnerzy nie są głusi, docierają do nich haniebne słowa, którymi PiS posługuje się na potrzeby polityki wewnętrznej i mobilizowania własnego elektoratu.

Kopalnia niezgody

Spór z Czechami o ekologiczne skutki wydobycia węgla w regionie Turowa trwa od lutego, kiedy nasi południowi sąsiedzi zaskarżyli polski rząd do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. TSUE nakazał natychmiastowe wstrzymanie eksploatacji kopalni oraz elektrowni, czego strona polska do dzisiaj nie uczyniła. Z powodu tej bierności Czesi oczekiwali aż pięciu milionów euro zadośćuczynienia dziennie, jednakże ostateczna kara, którą jesteśmy zobowiązani zapłacić, wynosi „jedynie” 500 tysięcy euro dziennie. Negocjacje są na przemian wznawiane i zrywane. Rząd odmawia uiszczenia grzywny. Nowa ministra klimatu – Anna Moskwa, stawia sobie ambitny cel zakończenia sporu. W tym celu udała się do Pragi, gdzie mają się odbywać dalsze pertraktacje. Kopalnia odkrywkowa w Turowie ma według strony polskiej funkcjonować do 2044 roku.

Kosztowna (nie)praworządność

Po tym jak Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej uznał prymat prawa polskiego nad unijnym (tym samym podważając jedną z podstawowych zasad członkostwa w UE), Polska znalazła się niejako w sytuacji bez dobrego wyjścia. Są w zasadzie cztery opcje. Albo Unia zmieni swoje prawo (co chyba z oczywistych względów nie wchodzi w rachubę), albo PiS zmieni konstytucję (do czego nie ma odpowiedniej większości), albo władza będzie ignorować wyrok swojego Trybunału. Zostaje też ostateczna opcja numer cztery – polexit. Głosy zaniepokojenia stanem praworządności w Polsce płyną nie tylko z instytucji UE, ale również innych krajów członkowskich. Gorącymi zwolennikami wstrzymania funduszy unijnych dla naszego kraju są chociażby szefowie rządów Belgii i Holandii. PiS z kolei uważa jakiekolwiek żądania zza granicy za bezpodstawne ataki na polską suwerenność.

Jesteśmy skłóceni z naszymi sąsiadami, coraz bardziej oddalamy się od wspólnoty europejskiej. Powoli stajemy się samotną wyspą na dyplomatycznym oceanie, przekonaną o własnej wyjątkowości i nieomylności. Palimy za sobą mosty, obrażamy sojuszników i najbliższych partnerów. Za pochopną politykę zagraniczną rządu wysoką cenę zapłacą przede wszystkim zwykli obywatele.

Kacper ZIELENIAK