Współczesny heroizm


Prawa kobiet z roku na rok są coraz bardziej ograniczane. Źródło: fot. Aleksander Rajewski/Gazeta Studencka „Fenestra”

W 2015 roku, gdy rząd Zjednoczonej Prawicy przejmował stery w Polsce, jego flagowym postulatem było wprowadzenie Programu 500+. Miał on nie tylko poprawić sytuację finansową polskich rodzin, zwłaszcza tych wielodzietnych, ale również doprowadzić do wzrostu liczby urodzeń. Tak się nie stało, a przed rokiem usłyszeliśmy dość jasne słowa: „Urodzenia diametralnie nie wzrosły i nie wzrosną”, które wypowiedziała Barbara Socha w Radiu Wnet.

Ówczesna wiceszefowa resortu rodziny, pracy i polityki społecznej i pełnomocniczka rządu ds. demografii jako jedna z pierwszych polityczek reprezentujących obóz rządzący w słowa ubrała to, co pokazują statystyki. Polki, kuszone wizją dostania co miesiąc 500 złotych na dziecko, nie zaczęły masowo zachodzić w ciążę. Oczywiście – o tym, że nie będzie drastycznego wzrostu urodzeń po wprowadzeniu rządowego programu dużo wcześniej mówili eksperci. Ale też nie zapominajmy, że nasz rząd z ekspertami nie jest za pan brat. Otwarcie mówił o tym we wrześniu 2020 roku Radosław Fogiel – wicerzecznik PiS: „nie zatrudniamy ekspertów, bo jak zatrudnialiśmy ekspertów to nie chcieli oni realizować naszego programu”.

Coraz mniej

Spójrzmy więc na dane, które prezentuje Główny Urząd Statystyczny – te nie pozostawiają złudzeń. W lipcu 2021 roku urodziło się zaledwie 28 tysięcy dzieci. To aż o 15% mniej niż rok wcześniej w tym samym miesiącu. Dodajmy, że w ciągu dwunastu miesięcy od lipca 2020 do lipca 2021 roku urodziło się niespełna 340 tysięcy dzieci. To najgorszy wynik od co najmniej 70 lat.

Patrząc na wykres, który przygotował portal bankier.pl na podstawie danych prezentowanych przez GUS widać jeszcze jedno – spada liczba urodzeń, a drastycznie wzrasta liczba zgonów. Tu nie mamy się czemu dziwić. Nasze społeczeństwo się starzeje, a pandemia także zbiera swoje żniwa. To jednak nie jedyne przyczyny, dla których Polki nie chcą rodzić.  

Ratowanie rodzin

Zacznijmy od kwestii finansów. Choć słyszeliśmy niedawno, że cud gospodarczy w Niemczech jest niczym wobec tego, który mamy w Polsce, to dane tego nie potwierdzają. Moglibyśmy sytuację opisać krótko: jest drogo, a będzie coraz drożej. Oprócz cen w sklepach i na stacjach benzynowych, martwi jeszcze jedno – wzrost ubóstwa w Polsce. W kwietniu 2015 roku tygodnik „Wprost” opublikował bardzo wymowną okładkę. Zdjęcie zapłakanego dziecka opisano hasłem: „Nędza ma twarz dziecka”. W tekście mogliśmy przeczytać: „Największy powód do wstydu III RP to bieda dzieci. I nie chodzi tu o żadne tzw. patologiczne rodziny. W skrajnej nędzy żyje u nas ponad 700 tys. najmłodszych.” Jak więc jest dzisiaj, gdy rządzi Zjednoczona Prawica, która za wartość stawia sobie ochronę rodzin? W raporcie przygotowany przez Polski Komitet Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu czytamy, że w 2020 roku o 378 tysięcy wzrosła liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie.

Dane, które podaje GUS można podsumować krótko. Obecnie „co 20. Polak żyje w skrajnym ubóstwie”. Dodajmy również, że w odpowiedzi na zapytanie senatora Krzysztofa Brejzy z Koalicji Obywatelskiej GUS poinformował, że od 2016 roku wzrósł odsetek skrajnego ubóstwa z 4,9% do 5,2%. Wzrosło także ubóstwo wśród dzieci oraz seniorów.

Być może nasi kochani rządzący zapomnieli, że obrona rodziny, to nie opowiadanie bzdur o „ideologii LGBT”, „gender” czy pigułkach na zmianę płci, które są rozdawane w szkołach.  

Koszty rosną

Liczby znów nie kłamią – mimo programu 500+, mówienia o ochronie dzieci i rodziny oraz liczby tarcz, które podczas pandemii miały uchronić przedsiębiorców jest coraz gorzej. Nie tylko rośnie skrajne ubóstwo, ale jednocześnie Polek po prostu nie stać na to, by mieć dzieci! Dane zaprezentowane w lutym 2020 roku przez Instytut Badań Zmian Społecznych są jasne – co trzecia Polka w wieku 18-29 lat deklaruje, że nie ma własnych dochodów, kolejne 25% zarabia mniej niż 1500 zł netto. Tymczasem Centrum Adama Smitha szacuje, że koszt wychowania jednego dziecka w trzyosobowej rodzinie w ciągu ostatnich sześciu lat wzrósł o około 23%.

Postawmy sprawę jasno – rozsądny człowiek nie zdecyduje się na dziecko, na którego wychowanie go nie stać. Młodzi Polacy, często z wieloletnim kredytem mieszkaniowym, nie chcą wpędzać siebie i ewentualnych dzieci w spiralę biedy. Ale nie tylko bieda czy obawa przed gorszą kondycją finansową to duży problem. Kolejnym jest obawa przed utratą zdrowia, a nawet życia, która dzisiaj towarzyszyć może każdej kobiecie chcącej urodzić dziecko.

Lekarz – a po co?

W październiku prowadząca swoje konto na Instagramie oraz Twitterze położna (Położna bez uprzedzeń) opublikowała post, w którym przytoczyła historię jednej z pacjentek: „Zgłosiła się kobieta, w moim wieku. Krwiste upławy, ból w dole brzucha, obrzęk nóg, trudności w oddawaniu moczu. Nigdy nie miała robionej cytologii. Najbliższy ginekolog w promieniu 70km. Diagnoza? Rak szyjki macicy. Nie wiedziała o szczepieniu na HPV.” Na kobietę posypały się gromy, że wymaga cudów, jak dostęp do ginekologa w każdej wiosce. Atakowano ją, bo dodawała, że takie sytuacje są efektem braku edukacji seksualnej – a ta dla wielu komentujący sprowadza się do mówienia młodym ludziom „róbta co chceta”.

Brak edukacji seksualnej, a także brak wiedzy o tym, jak świadomie planować rodzicielstwo to kolejne zmory Polek. Podobnie jak restrykcyjne prawo, które wiąże ręce lekarzom, a kobiety wpędza w ogromny stres. Wystarczy wspomnieć o niedawnej tragedii, która dotknęła Panią Izabelę. Kobieta wiedziała, że grozi jej śmierć, bała się, ale lekarze zamiast nieść jej pomoc, czekali. Wystarczy przytoczyć jej dramatyczne SMS-y, które pisała do rodziny: „Nie mogą nic zrobić bo by było ze specjalnie”, „Na razie dzięki ustawie aborcyjnej. Muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić”. Lekarzy można osądzić za błąd medyczny. Gdyby zareagowali w obecnej Polsce mogliby być posądzani o mord. Dzisiaj są takimi samymi ofiarami, jak kobiety.

Ciążowy wyrok

W obecnej sytuacji prawnej oraz w kraju, gdzie nowym obywatelskim projektem jest chęć zrównania aborcji z morderstwem kobiety zwyczajnie się boją. O strachu, który odczuwają pacjentki wielokrotnie mówili lekarze. Ich wypowiedzi zebrał portal cowzdrowiu.pl: „Kobiety obawiają się, że jeżeli będą musiały zmierzyć się z wadami płodu, nie uzyskają żadnej pomocy” lub „Widzimy, że kobiety dziś boją się zachodzić w ciążę. Lekarze zaś muszą się mierzyć z sytuacją, kiedy po przekazaniu trudnych informacji o wadach płodu, nie mogą dalej pomóc, bo nie pozwala im na to prawo”. Kolejna z lekarek dodawała: „Kobiety boją się momentu, w którym zaczną czuć ruchy dziecka wiedząc, że poród nie przyniesie szczęśliwego finału. Bo chociaż medycyna zna możliwości, by takim kobietom pomóc, obecnie nikt im tego nie oferuje”.

Często słyszę, że o aborcji należy dyskutować, że trzeba myśleć, co zrobić, by Polki rodziły. Pojawiają się pomysły krzewienia „cnót niewieści”. Słowa, że rodzimy za późno, by mieć więcej niż jedno dziecko. Tyle, że my nie potrzebujemy kolejnej dyskusji – najlepiej prowadzonej w studiu telewizyjnym i to tylko w męskim towarzystwie. My potrzebujemy realnych działań. Dzisiaj w Polsce kobieta umiera, bo lekarz ma związane ręce. Dzisiaj w Polsce ciąża to nie tylko strach przed biedą, ale to strach przed traumą, cierpieniem, a nawet śmiercią. Dzisiaj oczekiwanie, że Polki będą rodzić, to oczekiwanie heroizmu, którego nikt nie ma prawa od nas wymagać.  

Aleksandra KONIECZNA