Z każdej strony zalewają nas rzekomo prawdziwe informacje o braku pieniędzy w bankach, niebezpieczeństwie związanym z wysokim promieniowaniem czy wzroście przestępczości na polsko-ukraińskiej granicy. W obecnej sytuacji trudno jest uchronić się przed dezinformacją. Nie jest to jednak niemożliwe. Musimy tylko pamiętać o trzech ważnych krokach, nim podamy dalej informację wywołującą skrajne emocje.
Według analizy Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych w ostatnim czasie znacząco wzrosła liczba dezinformacyjnych przekazów. Pierwsze próby dezinformacji, dotyczące sytuacji w Ukrainie, pojawiły się już 21 lutego. W ciągu dwóch dni pojawiło się 4500 wiadomości o charakterze prorosyjskim. W dniu ataku Rosji na Ukrainę zanotowano średnio trzy prorosyjskie wzmianki na minutę. W szczytowym momencie pojawiło się ich aż 18 na minutę. To był dopiero początek zmasowanych ataków. Wojna informacyjna trwa dalej.
Jako użytkownicy internetu musimy więc zachować szczególną ostrożność. W gąszczu informacji musimy wyłapać te, które są fałszywe. Jak to zrobić? Dr Jacek Raubo, specjalista z zakresu bezpieczeństwa i obronności, wskazuje na trzy działania, które pomogą nam obronić się przed dezinformacją: uświadomienie sobie zagrożenia, szukanie zaufanych źródeł oraz powstrzymanie od emocji.
Po pierwsze musimy pamiętać, że my też możemy być ofiarami dezinformacji. Nie wszyscy inni, ale przede wszystkim – my sami. Jest to trudne, ale musimy spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć sobie: „tak, jesteśmy zagrożeni”. Dezinformacja dotyczy przecież każdego z nas. Dr Raubo podkreśla, że musimy być świadomi tego, że jesteśmy częścią całego łańcucha reakcji, który może doprowadzić do powielania fałszywych wiadomości. Zbytnia pewność siebie może sprawić, że sami staniemy się narzędziem dezinformacji. Uświadomienie sobie, że jesteśmy zagrożeni, sprawi, że będziemy bardziej ostrożnie podchodzić do informacji.
Drugim ważnym elementem walki z dezinformacją jest korzystanie z zaufanych i zweryfikowanych źródeł. Zwracajmy więc szczególną uwagę na to, skąd dana informacja wypłynęła. Weryfikujmy źródło już na samym początku. Sprawdzajmy, czy dane zdjęcie rzeczywiście zostało wykonane w Ukrainie w 2022 roku, czy może w innym kraju pięć lat temu.
– Musimy zastanowić się, czy wszystko to, co dostajemy, co często jest bardzo dobrze przygotowane i okraszone zdjęciami, jest informacją, czy właśnie dezinformacją – komentuje dr Raubo z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM. – Ważna jest nie tylko umiejętność czytania i przyswajania wiedzy, ale również stawianie pytania, kto stoi za tekstem, kto jest autorem wiadomości? – dodaje.
Na tym etapie musimy pamiętać jeszcze o jednej rzeczy. Fake newsy to informacje, które w internetowej przestrzeni pojawiają się „znikąd”. Jeśli więc zobaczymy informację, pod którą nikt się nie podpisuje, to powinna nam się zapalić czerwona lampka. Brak sprecyzowanego autora to cecha charakterystyczna dezinformacji.
Kolejnym ważnym krokiem w walce z fałszywymi informacjami jest ostrożne podchodzenie do tego, co emocjonalne. Nacechowane emocjonalnie wyrażenia i wzruszające historie mają przecież sprawić, że będziemy czuli się poruszeni. W konsekwencji bez zastanowienia będziemy przekazywać je dalej.
– Wiadomo, że tytuły, które mają bardzo mocny wydźwięk, powodują, że podajemy informację dalej. Wchodzimy w dyskusję pod tego typu materiałami. Pod ich wpływem zmieniamy nastawienie do rzeczywistości albo wobec jakiegoś konkretnego wydarzenia – zaznacza dr Jacek Raubo.
Nie możemy więc dać się ponieść emocjom. Impulsywne działanie w takich sytuacjach pogarsza tylko sprawę. Nagle zapominamy o tym, że powinniśmy sprawdzić źródło informacji, choć normalnie o tym pamiętamy. Emocje po prostu sprawiają, że chcemy działać tu i teraz. To niestety jest pożywką dla dezinformacji.
Śledząc wiadomości, szczególnie w social mediach, pamiętajmy o tym, żeby podchodzić do nich z dystansem. Być może to nas uchroni przed dezinformacją.
Olimpia OLIK