Jarosław Kaczyński znany jest ze swoich kontrowersyjnych wypowiedzi. Ostatnio internet podbija stwierdzenie, że młode kobiety dają w szyję i dlatego nie rodzą się dzieci. Prezes żyje we własnej alternatywnej rzeczywistości, a swojej partii przynosi coraz więcej powodów do wstydu.
Od czerwca przemierza Polskę, rozmawia z mieszkańcami, odpowiada na pytania, wygłasza mądrości. Tournée Jarosława Kaczyńskiego trwa już prawie pół roku, ale sam prezes nie zwalnia tempa i wciąż potrafi zaskakiwać. Ostatnio w Ełku padła zdecydowana diagnoza niskiej dzietności. Dlaczego Polacy nie mają dzieci? Proste. Młode Polki dają w szyję. Zgromadzona publiczność od razu wybucha śmiechem, jednak każdy słuchacz spoza twardego elektoratu PiS-u po wysłuchaniu tej tezy początkowo pozostaje zmieszany. Dopiero po chwili nadchodzi złość, potem potrzeba głośnej krytyki. Wypowiedź Kaczyńskiego trudno jest jakkolwiek skomentować. Nie ma tu konkretnych stwierdzeń, z którymi można by polemizować. Przyczyny łączą się z zupełnie nieoczekiwanymi skutkami. Bo co właściwie prezes ma na myśli, gdy wiąże picie alkoholu z brakiem urodzeń? To, że kobiety wolą imprezować niż rodzić? To, że alkohol zmniejsza płodność? Trudno stwierdzić, zwłaszcza, że chwilę później pada kolejne przełomowe stwierdzenie: Kobieta, aby się uzależnić, musi pić dwa lata, mężczyzna dwadzieścia.
Absurd goni absurd, dlatego może nie warto próbować analizować przemyśleń prezesa i szukać w nich logiki. Może raczej należy spojrzeć na niego jak na bajarza czy trubadura. Wydaje się, że Kaczyński już zupełnie odkleił się od rzeczywistości. Przykładów jest cała masa. Zaczynając od trudności z wymówieniem przymiotnika „sztokholmski” na wiecu w Koninie, kończąc na opowieści o niemieckich pociągach z Opola.
– Polscy eurodeputowani jadą w niemieckim pociągu w pierwszej klasie, dosiada się Niemiec, orientuje się, że to Polacy, wzywa konduktora, żeby ich wyrzucił, bo jak to Polacy mogą jechać w pierwszej klasie – opowiada Kaczyński, a tłum wiwatuje.
Są także rozważania na temat tego, jak węgiel sortowany miesza się z niesortowanym (Koszalin), że podczas wojny w Jugosławii „tu postrzelali, tam tańczyli” (Opole), że niebawem Polska stanie się drugą Japonią (Stargard), wreszcie, że dwunastoletnie dziewczynki nagle ogłaszają się lesbijkami (Wadowice). Część z tych informacji to manipulacja, część – naciąganie prawdy, część – zwyczajne kłamstwo. Jarosław Kaczyński już dawno stracił kontakt z rzeczywistością i przeniósł się do alternatywnej jej wersji.
Ktoś jednak go słucha. Ktoś przychodzi na wiece. Ktoś śmieje się w losowych momentach wypowiedzi i klaszcze za każdym razem, gdy PO zostanie nazwane „niemiecką partią”. Na spotkania niełatwo się dostać. Obowiązuje lista i wejściówki. Na wiecach gromadzą się najbardziej radykalni wyborcy PiS-u, których nie trzeba przekonywać do poparcia. Tworzą zamkniętą bańkę, w której prezes Kaczyński może swobodnie dzielić się poglądami i nikomu nie musi się tłumaczyć.
Postęp techniczny nie pozwala jednak całkowicie zamknąć tej bańki. Daje możliwość zajrzenia do niej każdemu, kto ma dostęp do internetu. Tym sposobem cała Polska wie już o „dawaniu w szyję” i nie kryje oburzenia. Wypowiadają się osoby publiczne, gwiazdy, influencerzy, a także zwykli obywatele. Wypowiada się nawet Anna Lewandowska. Na hejt za bardzo nie odpowiadają nawet sami współpracownicy Kaczyńskiego. Nie wiadomo, jak (i czy w ogóle) go bronić. Prezes coraz częściej przypomina „tego jednego wujka” podczas wigilii, na którego rodzice każą nie zwracać uwagi.
Karolina SZMYGIN