Janusz Korwin-Mikke, jeden z najbardziej kontrowersyjnych polityków III RP, kilka tygodni temu przestał być prezesem partii KORWiN. Nowym liderem największego bytu tworzącego Konfederację został ekonomista i przedsiębiorca Sławomir Mentzen. Popularni korwiniści wiążą z nowym wodzem nadzieję, ale obserwatorzy podkreślają, że może on wprowadzić wiele zamętu w szeregach skrajnej prawicy.
Kim w zasadzie jest Sławomir Mentzen i jak to się stało, że to właśnie on odziedziczył tron po Januszu Korwin-Mikke? Tak naprawdę tę historię należy zacząć od poprzedniego „numeru dwa” w tak zwanym ruchu wolnościowym, czyli od Konrada Berkowicza. To właśnie on przez wiele lat był typowany jako następca Korwin-Mikkego. Mówił w zasadzie to samo co były już prezes partii, tyle że w mniej kontrowersyjny sposób, był całkiem nieźle rozpoznawalny i – jak na skalę środowiska – osiągał bardzo dobre wyniki w swoim okręgu wyborczym. Berkowicza zgubił najprawdopodobniej brak pomysłowości i oryginalności, przynajmniej w porównaniu do Mentzena. Ten drugi wchodząc do polityki na poważnie miał już „na ręce” doktorat z ekonomii i doświadczenie jako przedsiębiorca. Obie te karty sprawnie wykorzystywał, stając się nieformalnym głównym specjalistą partii do spraw gospodarki i biznesu. Zrozumiał też coś, czego wielu polskich polityków nie rozumie (albo zwyczajnie nie chce zrozumieć) – jeżeli coś sprawdza się na Zachodzie, to na 99% sprawdzi się w Polsce. Tym samym zaczął wprowadzać do działalności partii KORWiN i całej Konfederacji elementy show i nawiązywania bliskości z wyborcami, znane z amerykańskiego rynku politycznego. Często wrzuca memy na swoje social media i organizuje spotkania z sympatykami w luźnej konwencji „piwa z Mentzenem”. Także motyw przewodni konwencji, na której został wybrany na prezesa był… amerykański – Gwiezdne Wojny. W końcu zrozumiał też, że zamiast budować rozpoznawalność przez bardzo kontrowersyjne wypowiedzi, lepiej być bardziej stonowanym w formułowaniu tez i częściej mówić o bieżących problemach Polaków, a nie o tym, że „za Hitlera były trzy razy niższe podatki”. Wydaje się więc, że nowy lider KORWiN podąża za ogólnoeuropejskim trendem partii prawicowych, które w celu poszerzenia bazy wyborców rezygnują z części poglądów albo o nich nie mówią.
Co jego „koronacja” może oznaczać dla Konfederacji i Polski? Pojawia się tutaj wiele wątków, m.in. zmiana wizji kierunku kampanii wyborczej. Sławomir Mentzen ze stwierdzenia „nie chcemy Żydów, homoseksualistów, podatków, aborcji i Unii Europejskiej” przeszedł do „chcemy, żeby Polak miał dom, dwa samochody, mógł latać na wakacje samolotem, miał na to pieniądze i generował tak dużo śladu węglowego, ile będzie chciał”. Tym samym możemy się spodziewać, że przez cały okres kampanii wyborczej do parlamentu będą, przynajmniej z jego strony, akcentowane wątki nacechowane pozytywnie, to jest m.in. takie, które zaczynają się o słowa „chcemy”. Czego chce nowy wódz? Na pewno więcej gospodarki rynkowej, więcej ludzi ideowych i mniej aborcji. Ten pierwszy wątek zdaje się w szczególności interesować lidera korwinistów. W wywiadach podkreśla, że byłby gotowy na sojusz z PiS, gdyby ich polityka gospodarcza była mniej interwencjonistyczna i lewicowa, a na pytanie o swoją rolę w potencjalnej Radzie Ministrów odpowiada, że interesuje go Ministerstwo Finansów. W kwestii udziału partii KORWiN w Konfederacji przekaz Sławomira Mentzena jest jasny – chcemy być w Konfederacji, ale w związku z tym, że jesteśmy najwięksi i najsilniejsi to my będziemy dyktować warunki współpracy. Dziennikarze i obserwatorzy życia politycznego wielokrotnie w tym kontekście podkreślali, że niepewna jest rola Wolnościowców jako tworu wchodzącego w skład tego sojuszu. Zdaje się, że Mentzen chciał stanowczo zdementować pogłoski o wyrzuceniu byłych kolegów partyjnych z aliansu, przynajmniej do czasu wyborów, gdyż mogłoby to osłabić ich jako całość. – Nasze środowisko od dekad jest już targane zupełnie niepotrzebnymi rozłamami (…) zapraszam (do współpracy – przyp. red.) wszystkich członków UPR-u, wszystkich członków KNP, wszystkich członków Wolnościowców, w szczególności Artura Dziambora, Jakuba Kuleszę oraz Dobromira Sośnierza – powiedział na Kongresie.
Ostatecznie można sobie zadać pytanie – czy to dobrze, że Sławomir Mentzen został prezesem partii KORWiN? Otóż to zależy dla kogo. Z całą pewnością dobrze dla jego macierzystego środowiska. Janusz Korwin-Mikke był liderem, który nic więcej nie mógł zdziałać. Kolejne jego wypowiedzi i wpisy betonowały tylko jego elektorat negatywny, a nawet go powiększały. Tymczasem z Mentzenem jest inaczej. Obiektywnie rzecz biorąc, w porównaniu do swojego poprzednika, sprawia wrażenie oczytanego, powściągliwego i zrównoważonego. W związku z tym można oczekiwać, że jego działania poszerzą grupę wyborców Konfederacji.
Adam BRATKA