Rzadko zdarza się, żeby w tym samym okresie konkurowały ze sobą dwa wielkobudżetowe, wzbudzające dreszcz emocji seriale fantasy. Mowa tu oczywiście o „Rodzie Smoka” wyprodukowanym z ramienia HBO MAX oraz „Pierścieniach Władzy”, za które odpowiedzialne jest Amazon Prime. Wspomniane projekty od początku do siebie porównywano, prowokując dyskusję na temat ich wad i zalet oraz tego, która produkcja zdobędzie ostateczny laur zwycięstwa.
Niemal jednoczesna dystrybucja produkcji podsyciła wyobraźnię widzów i skłoniła do skategoryzowania ich jako potencjalnych rywali. I choć obie ekipy filmowe oficjalnie temu zaprzeczają, tak trudno nie odnieść wrażenia, że liczba zbiegów okoliczności jest tu po prostu za duża. Możliwe, że przesunięcie w czasie premiery jednego z seriali nie zmieniłoby diametralnie odbioru fanów, ponieważ od momentu zakończenia emisji „Gry o Tron” trudno dostrzec godnych następców produkcji pod względem rozmachu, z jakim zdecydowano się opowiedzieć na nowo historię Westeros i Śródziemia. Niezależnie od przeznaczonego na nie budżetu trzeba mieć na uwadze, że nawet niesamowicie piękna, estetyczna opowieść nie jest w stanie załatać braku logiki czy też fabularnych niekonsekwencji.
Nietuzinkowe podejście do marketingu podnosi prawdopodobieństwo zainteresowania konsumenta oferowanym produktem. Amazon postanowił wykorzystać do tego swoją główną usługę, jakim jest handel elektroniczny, i takim sposobem na paczkomatach w Stanach Zjednoczonych Ameryki, Kanadzie czy Australii pojawiły się wizerunki Galadrieli, Disy czy Durina. Dodatkowo w ofercie na oficjalnej stronie internetowej przez krótki czas istniała możliwość zakupu „tajemniczych” paczek z akcesoriami dla fanów, skomponowanych wedle wybranej krainy Śródziemia. Z kolei aktywność na kanałach społecznościowych była znikoma, ponieważ oprócz postów reklamujących dany odcinek czy przedstawiających urywki scen, nie umożliwiono zaznajomienia się z obsadą aktorską i stworzenia lepszej relacji z widzem.
Inną drogę promocyjną wybrało HBO MAX, ponieważ oficjalne konta serialu obrodziły w interesujące materiały zza kulis i bonusy w postaci krótkich filmów z aktorami. Nie sposób również nie wspomnieć o możliwości obejrzenia odcinka finałowego „Rodu Smoka” na kinowym ekranie. Szansę na udział w tym wydarzeniu mieli wszyscy subskrybenci serwisu, jednak ograniczona pula biletów nie dawała pewności otrzymania podwójnej wejściówki. Tuż przed seansem można było również zdobyć unikatowe plakaty. Koncern Warner Bros, którego częścią jest HBO MAX umożliwił produkcję i sprzedaż kolekcjonerskich figurek postaci z „Rodu Smoka” czy serialowych t-shirtów. Krytyczne spostrzeżenia może jednak budzić wygląd smoków, które zostały przygotowane na podstawie tej samej filmowej formy, choć w serialu podkreślano indywidualne cechy ich wyglądu.
Ostateczny całokształt obu kampanii marketingowych może dziwić o tyle, że koszty poniesione przez Amazon, jak podaje Business Insider, wyniosły około $250 milionów. Natomiast budżet HBO MAX był blisko o połowę mniejszy, ponieważ łącznie wydano ok. $100 milionów. Kompleksowa, starannie zaplanowana promocja buduje wysokie oczekiwania wobec serialu, jednocześnie koncentrując na nim uwagę odbiorcy. „Ród Smoka” wychodzi z tej potyczki zwycięsko i udowadnia, że nawet przy proporcjonalnie mniejszym nakładzie finansowym ważne jest stworzenie efektywnego kanału komunikacyjnego z widzem.
Poziom gry aktorskiej oraz dobór obsady to elementy, które znacząco wpływają na jakość produkcji, zwłaszcza, gdy stanowią przedmiot sporu recenzentów. Zarówno w przypadku „Rodu Smoka”, jak i „Pierścieni Władzy”, obsady zostały złożone w większości z aktorów o niewielkim doświadczeniu, choć nie brakuje też bardziej znanych twarzy. Producenci HBO MAX stali przed trudnym zadaniem, ponieważ w połowie sezonu doszło do wymiany niemal połowy aktorów i zastanawiano się, jak zbalansowany zostanie ciężar gry. Na szczęście zarówno aktorki wcielające się w młodsze postacie Alicent i Rhaenyry, zagrane odpowiednio przez Emily Carey i Milly Alcock, jak i starsze, czyli Olivia Cooke i Emma D’Arcy, rewelacyjnie poradziły sobie z zadaniem. W obsadzie nie brakowało charyzmatycznych aktorów i aktorek, od Matta Smitha, którego postać w jednym z odcinków została pozbawiona linijek dialogowych i jednocześnie stała się jego centralnym punktem, po Evę Best jako Rhaenys, potrafiącą przedstawić zróżnicowaną paletę emocji.
Amazon usiłował zbudować swój sukces, stosując podobne środki, ale odniósł go połowicznie. Ciężar głównego prądu fabularnego został powierzony granej przez Morfydd Clark postaci Galadrieli. Niestety, zarysowane motywacje i emocje postaci tracą na znaczeniu w kontraście z beznamiętnym wyrazem twarzy aktorki, przez co nie są wiarygodne w odbiorze. Najbardziej spójną kompozycję scen przedstawia poboczny wątek Harfootów z Markellą Kavenagh jako Nori oraz sekwencje dotyczące krasnoludów z Sophią Nomvete w roli Disy i Durinem IV, którego gra Owain Arthur. Pozwalają na odpoczynek od zbyt pompatycznych dialogów w wykonaniu innych członków obsady. „Ród Smoka” pod względem gry aktorskiej przedstawia się efektownie, ponieważ wykorzystuje cały dramaturgiczny potencjał postaci i choć nie jest wolny od wad, jest po prostu znacznie przyjemniejszy w odbiorze.
Oba seriale dźwigają na barkach dziedzictwo uprzednio stworzonych wielkich i docenionych produkcji. Na „Pierścienie Władzy” cień rzuca filmowa trylogia „Władcy Pierścieni”, sprawiając, że osoby odpowiedzialne za scenariusz i reżyserię próbowały prześcignąć echo tamtych sukcesów. Ogromne pieniądze wydane przez Amazon Prime na realizację serialu miały być gwarantem udanego przedsięwzięcia, ale stało się odwrotnie. Pogoń za nadmierną wizualną estetyką scen przyćmiła sens ogólnego odbioru całej fabuły. To, czym fantastyczna kraina Śródziemia przykuwała uwagę odbiorcy blisko dwie dekady temu, był obraz spajający piękno i brzydotę. Receptą na stworzenie produkcji idealnej paradoksalnie nie jest dążenie do perfekcji. Niedoskonałości w charakterze postaci czy brak filozoficznych dialogów nie kategoryzuje się jako wady, o ile są rozsądnie wykorzystywane.
“Ród Smoka” oczywiście również nie jest wolny od uprzedzeń związanych z „Grą o Tron” w związku z kontrowersyjnym zakończeniem ostatniego sezonu. Presja wywierana przez krytyków i dziennikarzy miała odzwierciedlenie w przedpremierowych artykułach. Serial podąża inną drogą i próbuje stworzyć własną cząstkę uniwersum, nie chcąc powtarzać schematu znanego z przygód Daenerys Targaryen. HBO MAX sprawia wrażenie bardziej świadomego, pewnego podejmowanych kroków względem dalszego rozwoju, jednocześnie zostawiając pole do improwizacji, o czym świadczą choćby sceny zaproponowane i wdrożone dzięki pomysłowi Matta Smitha.
„Pierścienie Władzy” to nadal serial z niewykorzystanym potencjałem, ponieważ fabularne kreowanie Śródziemia daje przecież wiele możliwości producentom i scenarzystom. Twórcy, chcąc stanąć w szranki z konkurencją, nie mogą oglądać się za siebie. Przy następnym sezoni,e prace powinny skupić się na przejrzystości fabularnej, która nie zostanie sprowadzona do wykorzystania nienaturalnych, pozbawionych logiki wzniosłych scen, lecz do znalezienia złotego środka pomiędzy logicznym rozwinięciem wątków a wysokimi ambicjami osób odpowiedzialnych za produkcję. Ciągłe patrzenie wstecz oraz aspiracje Jeffa Bezosa nie są obiecującymi prognostykami, co nie oznacza, że kolejny sezon powtórzy błędy pierwszego i przegra niemą rywalizację z „Rodem Smoka”. Wysoko postawiona poprzeczka może okazać się zabójcza dla obu produkcji. Czas pokaże, kto ostatecznie wyjdzie z tej walki zwycięsko.
Oliwia GÓRSKA