Muzyka stale ewoluuje. Jest częścią naszego codziennego życia – słuchamy jej w drodze na uczelnię czy do pracy. Zazwyczaj mamy swoje ulubione utwory, ale tak jak nieustannie zmieniają się nasze upodobania, tak przeobrażeniu ulegają również artyści. Żeby być w gronie najlepszych, każdy z nich musi się rozwijać. W jakim kierunku? Przyjrzyjmy się temu na przykładzie Tymka i jego najnowszej płyty „Zima 2022”.
Jeden z najpopularniejszych w Polsce młodych muzyków już nieraz udowodnił swoją unikatowość i muzyczną „ponadgatunkowość”. Rok 2022 był dla artysty z wielu względów przełomowy. Do tej pory Tymek znany był głównie z muzyki granej w klubach oraz na domówkach. Wydana w kwietniu płyta „Odrodzenie” rozpoczęła nowy rozdział w twórczości Tymoteusza Buckiego. Jednocześnie twórca zaczął nowy muzyczny rozdział pod innym pseudonimem jako Seven Phoenix. Metamorfozę jaką przeszedł od wydania ów płyty, czuć w każdej nowej piosence. Wyeksponowana zabawa dźwiękiem oraz słowami to jednocześnie nowość, jak i powrót do muzycznych korzeni z pierwszych albumów artysty. Trudno wytłumaczyć na czym polega fenomen tej transformacji, ale jedno jest pewne – Tymek angażuje się w aktualną twórczość jak nigdy dotąd, całkowicie, niemal fanatycznie. Skąd taka zmiana?
„Odrodzenie” opowiada o upadku mainstreamowego alter ego artysty oraz odnalezieniu nowej, własnej drogi w wyrażaniu samego siebie. To przełamanie pewnego konwenansu i odcięcie się od oczekiwań fanów. Właśnie w ten sposób autor publicznie pożegnał się ze śpiewaniem o pieniądzach, przygodnych miłościach i popularności. W zamian zaś, zaproponował coś oryginalnego, czyli samego siebie – świadomego, pochłoniętego i w gruncie rzeczy spełnionego. W ciągu kilkunastu miesięcy autor porzucił pisanie kolejnych „bangerów”, by wrócić całkowicie do korzeni własnej twórczości.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że warstwa liryczna w tekstach Tymka znacznie ucierpiała po konfrontacji z postodrodzeniową rzeczywistością. Album „Zima 2022”, bo o nim mowa, to kolejna w tym roku odsłona artystycznej strony Tymka. Płyta jest na wskroś melancholijna, dzięki czemu odbiorca może wczuć się w każdy znajdujący się na niej utwór. W trakcie słuchania porywają nas rytm oraz bardzo tajemniczy nastrój, a harmonijność utworów sprawia, że głowa i całe ciało mimowolnie się kołyszą. Każda kolejna piosenka wydaje się być inna od poprzedniej, a jednocześnie spójna z całym albumem. Całkowity odbiór po pierwszym odsłuchaniu daje wrażenie, że artysta jest szczęśliwy i zadowolony z tego, co robi. Słuchacz natomiast daje się ponieść przekazaną w muzyce energią. Wszystko dla mnie byłoby perfekcyjne, gdyby nie warstwa liryczna – dostrzegalny w każdej piosence mankament, który momentami potrafi zirytować słuchacza.
„Zima 2022” jest uboga w swoim przekazie. Wielokrotnie w piosenkach pojawiają się słowa odnoszące się do stylu życia wielkiej gwiazdy, a także przyzwyczajenia Tymka do tej specyficznej rzeczywistości oraz wszechogarniającej w branży komercji. Autor przyznaje, że jest to część jego osoby. Z drugiej strony napomina o potrzebie odcięcia się od toksycznego świata popularności oraz czerpania satysfakcji z innych źródeł. Potwierdzeniem tego są słowa piosenki pt. „Proste”, w której Tymek podkreśla: „nie robię tego dawno już pod publikę”. Na płycie możemy znaleźć też inne wątki. Między słowami nietrudno znaleźć motyw niespełnionej miłości i samotności wielkiej gwiazdy. W innej piosence usłyszymy o problemie moralności w branży muzycznej. Trzeba obiektywnie przyznać, że jak na siedmio piosenkowy album, jest to dość monotonna i nudna treść. Mówiąc bez ogródek, czy „ Zima 2022” jest „słaba”?
Paradoks polega na tym, że Tymek znany jest powszechnie z twórczości, którą w głębi duszy gardzi. Kultowy „Język Ciała”, na którym artysta wybił się na stałe do ogólnopolskiej topki raperów, to utwór jakiego „nowy on” już raczej nie napisze. To nie jest już ten sam Tymek. „Mogę robić takie rzeczy całymi dniami, ale finalnie one zawsze lądują w śmieciach” – mówił w wywiadzie w 2022 roku dla Newonce. Z drugiej strony komercyjne alter ego na stałe ukształtowało jego jako artystę. Bycie wielką gwiazdą przestało być cechą, a elementem osobowości. Bez tego, Tymek nie mógłby się realizować w nowym formacie, a na pewno nie z tą samą unikatowością i popularnością wśród słuchaczy. Nowa płyta może być zatem zaskakująca dla wielu obserwatorów rynku muzycznego. Nie jest ani dobra, ani słaba. Jest prywatnym wyrazem siebie przez Tymka. Stanowi świadomy przekaz artysty, wykraczający poza konwencjonalną warstwę liryczną.
Wróćmy zatem do tytułowego pytania – czy teksty piosenek muszą mieć sens? Myślę, że akurat Tymek jeszcze nieraz zaskoczy swoich fanów swoją oryginalnością. Jego przypadek to dobry test dla wrażliwości artystycznej słuchacza. Nie jest to muzyka, która przypadnie do gustu każdemu. Być może wielu z odbiorców będzie nawet rozczarowana. Dla mnie jest to przykład prawdziwego artysty, który wszedł na inny poziom wrażliwości przekazu. Przede wszystkim w tych piosenkach czuć radość z twórczości i autentyczność przekazu. Całość jest natomiast przeżyciem, w gruncie rzeczy subiektywnym. Niebawem możemy się przekonać, ilu z obecnych fanów pozostanie przy nowym alter ego muzyka. Ciekawi mnie jednak nowopowstały trend.
Odnoszę nieodparte wrażenie, że pandemia zmieniła światopogląd wielu artystów na polskiej scenie muzycznej. Nie jest to bowiem pierwszy taki przykład twórcy, który w otwarty sposób wychodzi z mainstreamu, by podążać dalej inną własną drogą. Podobnych trendów nie trzeba daleko szukać. W tym roku rap scenę opuścił chociażby niezwykle popularny Quebonafide, który w absurdalnie fantastyczny sposób postanowił zresetować swoją karierę jako Jakub Grabowski. Rok wcześniej Sobel skończył koncert po 20 minutach, bo po raz setny musiał zaśpiewać „Bandytę”, co zaczęło budzić w nim wręcz obrzydzenie. Sanah po wydanej płycie „Królowa dram” wydała zaskakujący album poezji śpiewanej. Wielu artystów zaczęło rozważać przerwę w karierze w 2023 roku. Sam Tymek nieustannie przemieszcza się między różnymi światami kontrastujących ze sobą gatunków muzycznych oraz scenicznych aranżacji, by jego występy były czymś porywającym nie tylko dla fanów, ale również dla samego artysty.
Myślę, że należy również docenić coraz mocniej widoczny nurt trzeciej drogi. Przykładowo Szczyl w swoim najnowszym, bardzo dobrym albumie „8171″ jednoznacznie pogardza starą i nową szkołą, bo chce być tylko sobą. Być może, w tym wszystkim jest jakieś drugie dno. Podsumujmy zatem 2022 rok pewną refleksją – spokojnie, nie będzie nią rozmowa Jasia Kapeli z Krzysztofem Stanowskim o dopłatach dla artystów, żeby każdy poczuł się dobrze. Myślałem natomiast o czymś bardziej metafizycznym. Doceńmy tych wszystkich artystów za ich oryginalność. Cieszmy się tą odmiennością. Odnajdźmy w ich zmianach inspirację do bycia autentycznym. Nowy rok może się bowiem okazać bardzo interesujący.
Paweł WESOŁY