Wysokie koszty energii elektrycznej, uzależnienie od paliw kopalnych, globalne ocieplenie. To między innymi te problemy sprawiają, że następuje „renesans” skreślonej przez wielu energii jądrowej. To bezpieczne i efektywne źródło energii, którego eksploatacja wiąże się jednak z wysokimi kosztami. Należy wziąć je pod uwagę, aby polska elektrownia jądrowa mogła w końcu stać się rzeczywistością.
Pierwsza polska elektrownia jądrowa przypomina nieco starożytne ruiny. Porozrzucane bloki, zatopione fundamenty i odzyskująca swoje włości zieleń. Siłownia w Żarnowcu była budowana w latach 1982-1989. Sprzeciw mieszkańców, strach wywołany katastrofą czarnobylską (1986 rok), w połączeniu ze zmianą ustroju polityczno-gospodarczego, doprowadziły do wstrzymania budowy decyzją rządu Tadeusza Mazowieckiego. Ukończona w 40% inwestycja uległa degradacji i popadła w ruinę. Planowane dla Żarnowca reaktory nie były „typu czarnobylskiego” (RBMK), lecz WWER (wodno-ciśnieniowe). Takie konstrukcje z powodzeniem działają w wielu krajach. Dopiero w 2009 roku rząd rozpoczął prace nad wznowieniem programu rozwoju energetyki jądrowej w Polsce. Gdzie jesteśmy teraz, blisko 14 lat później?
Międzynarodowe zainteresowanie. Kogo wybrać?
Budowa i eksploatacja elektrowni jądrowej to proces bardzo kosztowny i czasochłonny. Chętnych do przeprowadzenia konstrukcji elektrowni w Polsce mamy trzech. Amerykański koncern Westinghouse, koreański KHNP oraz francuską EDF. Jesień 2022 roku przyniosła konkretne deklaracje i decyzje. Na początku listopada rząd ogłosił swój wybór: to Amerykanie wybudują pierwszą elektrownię jądrową w naszym kraju. Koszt całej inwestycji, zakładającej powstanie trzech bloków AP1000 to około 20 miliardów dolarów. Na tym nie koniec. Koreańczycy podpisali w październiku list intencyjny, zakładający wybudowanie przez nich siłowni w Pątnowie (Konin). Podpisany w obecności wicepremiera Jacka Sasina dokument, zakłada postawienie dwóch reaktorów APR1400 za kwotę ponad 14 miliardów dolarów. Są jeszcze Francuzi. Jak donosi „Business Insider”, Électricité de France zaproponowało stronie polskiej ofertę, zakładającą postawienie czterech bloków za 33 miliardy dolarów bądź sześciu za 48,5 miliarda. Obliczona na podstawie proponowanej mocy oraz podanych kosztów cena za megawat energii wskazuje na to, że oferta amerykańska jest najmniej opłacalna finansowo. Dlaczego zatem dano jej pierwszeństwo? To oczywiście strategiczna inwestycja z punktu widzenia geopolitycznego, pokazująca jak bardzo kluczowy jest sojusz Polski ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki.
„To zmieni bezpowrotnie gminę”
Preferowana lokalizacja pierwszej polskiej elektrowni jądrowej to Lubiatowo-Kopalino w gminie Choczewo w powiecie lęborskim. Bloki energetyczne miałyby zostać uruchomione w latach 2033-2037. Według badań przeprowadzonych przez sopocką agencję PBS, poparcie dla budowy elektrowni rośnie. Wśród mieszkańców trzech najbliżej położonych gmin wyniosło pod koniec 2022 roku 75%. To wzrost o 12 punktów procentowych względem roku 2021. Nie wszyscy są jednak optymistami. Szczególne obawy wyrażają osoby, które pracują w sektorze turystycznym. – Uciążliwość budowy spowoduje zanik turystyki, z której słynie gmina Choczewo. W trakcie trwania budowy z użytku będzie wyłączona czasowo plaża, co stanowić będzie gwóźdź do trumny dla wszystkich mieszkańców żyjących z turystyki. Po co przyjeżdżać nad morze, skoro nie będzie do niego dostępu? Budowa o niespotykanej dotąd w Polsce skali zmieni bezpowrotnie gminę, z typowo turystycznej na przemysłową. Turyści nie przyjadą wypoczywać w hałasie, pyle, łunie światła spowodowanej 24-godzinnym oświetleniem terenu budowy. Warunki te będą odczuwalne w promieniu kilku kilometrów. Zamknięta plaża, koparki i buldożery nie sprzyjają letniemu wypoczynkowi – komentuje zaniepokojona Anna Mojsiejenko, właścicielka domków letniskowych w Kopalinie. Pani Anna czuje się pozostawiona sama sobie. – Przedstawiciele PEJ, spółki odpowiedzialnej za budowę, nie zakładają żadnych odszkodowań dla właścicieli infrastruktury turystycznej i mieszkańców twierdząc, że tak potężna inwestycja nie będzie przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu – dodaje.
Bilans zysków i strat
Energetyka jądrowa to tańszy prąd dla wszystkich odbiorców i przede wszystkim skuteczne ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Tak wielka inwestycja nie pozostaje jednak bez wpływu na środowisko, szczególnie jeśli mówimy o kruchym i wrażliwym ekosystemie wybrzeża. Olbrzymi plac budowy będzie wymagał wycięcia setek hektarów lasów, w których występują siedliska dziesiątków gatunków zwierząt. Zagrożone będą też plaże i wydmy, gdzie rosną specyficzne rośliny znajdujące się pod ochroną. Funkcjonowanie elektrowni będzie wiązało się również ze znacznym podniesieniem temperatury wody morskiej w jej bezpośrednim sąsiedztwie, co nie pozostanie bez wpływu na morską faunę i florę.
Elektrownie jądrowe są bezpiecznym i bardzo efektywnym źródłem wytwarzania energii elektrycznej. Z jednego grama uranu pozyskamy tyle samo energii, co z trzech ton węgla kamiennego. Odpady jądrowe, chociaż niebezpieczne i wymagające specjalistycznego składowania, są niewielkie objętościowo. Ich wpływ na środowisko, w porównaniu ze skutkami spalania paliw kopalnych, jest znikomy. Transformacja energetyczna, polegająca na całkowitym przejściu na OZE (odnawialne źródła energii), jest bardziej czasochłonna i trudniejsza technicznie, niż można było się tego spodziewać. Doskonale widać to na przykładzie Niemiec, gdzie długo zapowiadane odejście od energii jądrowej na rzecz OZE było wielokrotnie przesuwane w czasie.
Kacper ZIELENIAK