Fenomen włoskiej literatury, enigmatyczna postać ukryta pod pseudonimem. Sama w sobie wzbudza tyle emocji, co jej książki i ich ekranizacje. Neapol, patriarchat, nierówności społeczne i nieupiększona, niegloryfikowana bieda to główne motywy jej twórczości. W czym tkwi wyjątkowość jej prozy? I kim w ogóle jest Elena Ferrante?
Włochy w wyobrażeniach zagranicznych turystów to przede wszystkim kraina starożytnej kultury, pięknych zabytków, pysznego jedzenia i wakacyjnego wypoczynku. Czy to Rzym, Wenecja, czy Florencja, jedno jest pewne – musi być pięknie. I tutaj pojawia się Elena Ferrante ze swoją opowieścią o Neapolu, mieście brudnym, gdzie biedne robotnicze dzielnice wysuwają się na pierwszy plan, a jednocześnie tak intrygującym, że ma się ochotę jak najszybciej kupić bilet lotniczy i zobaczyć Neapol na własne oczy. Wspomniane miasto jest tak kluczowe dla prozy Eleny Ferrante, bo to w nim dorastała i kształtowała się jej tożsamość, a tak przynajmniej twierdzi ona sama. Trudno w to nie wierzyć, widząc z jaką precyzją i autentycznością oddaje jego klimat z przeszłości. Jako czytelnicy nie posiadamy jednak całkowitej pewności, tak jak nie wiemy nawet, kim jest Elena Ferrante. Ale czy musimy w ogóle to wiedzieć?
Wszystkie odcienie anonimowości
Minęło już 30 lat, odkąd postać pisarki pojawiła się w literackim świecie i do dziś nie udało się nikomu rozwiązać zagadki jej tożsamości. Z góry przyjęto, że Ferrante to kobieta – w końcu tak o sobie pisze w nielicznych opublikowanych personalnych wypowiedziach. Poza tym w jej powieściach dominują głównie bohaterki, a świat, jaki tworzy to przede wszystkim świat kobiet. W związku z tym, próbując wyjść poza ten pseudonim artystyczny i odkryć kryjącego się za nim prawdziwego człowieka, szukano raczej kobiety. Jedną z odpowiedzi na pytanie o tożsamość Ferrante podał dziennikarz Claudio Gatti. Według niego prawdziwa tożsamość Eleny to Anita Raja, tłumaczka pracująca w tym samym wydawnictwie, w którym publikowane są książki Ferrante. Dowodem na to miał być fakt wzrostu dochodów kobiety np. w trakcie podpisywania kontraktu na ekranizację pierwszej powieści Ferrante – „Obsesyjnej miłości”, czy podczas osiągania przez wydawnictwo innych sukcesów. Tej tezie dziennikarza przeczy jednak fakt, że Anita Raja nie wychowała się w Neapolu, lecz w Rzymie. Czy aby chronić swoją prywatność Ferrante skłamałaby nawet o miejscu swojego pochodzenia? Trudno to zaakceptować, zwłaszcza biorąc pod uwagę dokładność opisów dotyczących Neapolu z przeszłości.
Inną możliwością, w stronę której skłaniają się niektórzy badacze literatury Eleny Ferrante jest stwierdzenie, że za tą anonimową postacią wcale nie stoi kobieta, lecz mężczyzna. Wskazuje się na podobieństwo pomiędzy twórczością zagadkowej osoby autorskiej, a Domenico Starnone, neapolitańskim pisarzem (przy okazji mężem Anity Raja). Oboje mają rzekomo zbliżony do siebie styl pisarski i poruszają bardzo podobną tematykę. Według niektórych krytyków Starnone przyjął pseudonim, aby móc bezproblemowo tworzyć literaturę z „perspektywy kobiecej” i nie być z tego powodu krytykowanym.
Obie teorie nie wyczerpują tematu. Powstaje pytanie, czy mężczyzna byłby w stanie pisać o systemie patriarchalnym w taki sposób, w jaki robi to Elena Ferrante? Zwłaszcza jeśli w jej osobistych przemyśleniach często pojawia się refleksja na temat feminizmu i męskiej dominacji w świecie literatury – a przecież pisze o sobie w formie żeńskiej. Warto uszanować to, w jaki sposób twórca identyfikuje sam siebie. Koniec końców, myślę jednak, że tak jak temat tożsamości pisarki, czy też pisarza jest intrygujący, tak samo nie ma on większego znaczenia. Jeśli twórca decyduje się przybrać pseudonim artystyczny, ma do tego pełne prawo. Tym bardziej, jeśli literatura jaką tworzy nie potrzebuje nazwiska, które ją obroni. Zwłaszcza, że postać Ferrante możemy prawdziwie poznać z jej powieści, w których ujawnia swoje spojrzenie na świat.
Niezakłamana rzeczywistość
„Cykl neapolitański” to prawdziwa perełka nie tylko jeśli chodzi o literaturę, ale także gdy mówimy o udanych ekranizacjach serialowych. HBO tworząc „Genialną przyjaciółkę”, uchwyciło esencję prozy Ferrante idealnie. Problem nierówności klas społecznych, walka o możliwość osiągnięcia czegoś poza swoją własną dzielnicą, a także miejsce kobiet w strukturze społecznej – to jedne z tematów, które w ekranizacji wypadają tak świetnie jak w literackim pierwowzorze. Przyjaźń ukazana pomiędzy głównymi bohaterkami, Eleną i Lilą, jako oś całej historii jest zdecydowanie toksyczna, czasami oparta na rywalizacji i zazdrości. Nie jest to relacja, którą powinno się brać za wzór do naśladowania. Pomimo tego warto zauważyć, że opowieść o tych dwóch kobietach stworzono na tyle realistycznie, że widz zostaje pochłonięty przez ich losy i zaczyna im kibicować, akceptując fakt, iż obie mają swoje wady. Ekranizacja jest tak samo fenomenalna i zniuansowana jak książki Eleny Ferrante – pozostaje tylko czekać na ostatni, czwarty sezon „Genialnej przyjaciółki”, który ma się pojawić w HBO jeszcze w tym roku.
Inaczej jest już z serialem Netflixa „Zakłamane życie dorosłych”, który nie trzyma tego świetnego poziomu, choć jest produkcją przyzwoitą, momentami nawet dobrą. Może to być jednak związane z tym, że książkowy pierwowzór też jest po prostu gorszy od „Cyklu neapolitańskiego”. Pomimo tego oba seriale warto obejrzeć, zwłaszcza że dobrze oddają klimat powieści Ferrante. Bo oprócz tego, że Elena jest fascynującą postacią, to jest też znakomitą autorką, której twórczość na dobre wpisała się do kanonu włoskiej literatury współczesnej.
Paulina JUZAK