Rosyjska inwazja na Ukrainę zmniejszyła poczucie bezpieczeństwa w Europie. Zmusiło to nasz kraj zarówno do zaangażowania się w pomoc sąsiadowi zza wschodniej granicy, jak i stonowania dotychczasowych napięć z zachodnimi partnerami, w tym sporu o praworządność z UE. Wizyta prezydenta USA Joe Bidena, druga od wybuchu wojny, może być dowodem silniejszej pozycji Polski w regionie.
Wizyta prezydenta Bidena w Polsce ma potencjał, by stać się istotnym wydarzeniem dla polityki zagranicznej naszego kraju. Wiele się zmieniło od czasu poprzedniego przyjazdu Bidena w marcu ubiegłego roku. Rosjanie zostali wyparci ze znacznej części zdobytych na początku wojny ukraińskich terenów. Obecnie trwa jednak wyścig z czasem po obu stronach frontu w związku z pogłoskami o wielkiej rosyjskiej ofensywie, mającej wyprzedzić dotarcie zachodnich czołgów na front w Donbasie. W tej sytuacji kolejna wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki w Polsce, w trakcie której potwierdził i wręcz wzmocnił zachodnie wsparcie dla Ukrainy, może być istotnym dla dalszego przebiegu wojny gestem. Było to też bardzo istotne wydarzenie dla międzynarodowego prestiżu Polski, silnie zaangażowanej w pomoc.
Od momentu inwazji rosyjskiej na naszego sąsiada Polska stanęła przed wyjątkowo trudnym wyzwaniem w swej polityce bezpieczeństwa, jakim było wsparcie dla walczącej Ukrainy i w miarę możności niedopuszczenie do upadku tamtejszego rządu. Nasz kraj nie był osamotniony w tych wysiłkach. Od początku wojny Stany Zjednoczone Ameryki mobilizowały europejskich sojuszników do udzielania Ukrainie wsparcia militarnego, gospodarczego i humanitarnego. Nowe okoliczności nie były jednak wyłącznie źródłem wyzwań. Otworzyły też dla Polski i polskiego rządu nowe możliwości.
Inwazja na Ukrainę zmusiła administrację Joe Bidena do zmiany podejścia w stosunku do polskich władz. Dotychczasowe oziębienie relacji, spowodowane bliskimi kontaktami Prawa i Sprawiedliwości z administracją Donalda Trumpa i spóźnionymi gratulacjami prezydenta Andrzeja Dudy dla Bidena po jego zwycięstwie wyborczym, musiało zostać zakończone w obliczu wspólnego wroga. Stany Zjednoczone Ameryki zmuszone były podjąć bliższą współpracę, zwłaszcza przy dostawach zachodniej broni na Ukrainę, przez co nie słychać zza oceanu silnej krytyki dotychczasowych zmian w polskim sądownictwie, które są punktem zapalnym w relacjach Polski z Brukselą.
Trwający od 2015 roku spór o praworządność z Unią Europejską, wywołany kontrowersyjnymi reformami sądownictwa, autorstwa ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, był bardzo kłopotliwy dla rządu PiS-u. Szczególnie problematyczne okazało się zamrożenie w 2021 roku funduszy przeznaczonych na realizację Krajowego Planu Odbudowy ze względu na naruszanie przez Polskę zasad państwa prawa. Wybuch wojny w Ukrainie doprowadził jednak do złagodzenia postawy Komisji Europejskiej, która po licznych negocjacjach zgodziła się na wdrożenie KPO pod warunkiem realizacji zawartych w nim kamieni milowych, z likwidacją Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego na czele. Niestety polski rząd nie był w stanie wykorzystać tej szansy, ponieważ premier Mateusz Morawiecki i prezes PiS Jarosław Kaczyński nie są w stanie porozumieć się z ministrem Ziobrą i jego partią Solidarna Polska w sprawie przegłosowania w Sejmie zmian w polskim sądownictwie bez pomocy opozycji.
Reakcje innych europejskich krajów na rosyjską agresję w Ukrainie okazały się ważnym zagadnieniem polskiej debaty publicznej. W szczególności Niemcy i Francja stały się obiektem krytyki polityków rządu, ale i opozycji, z powodu swej skupionej na zmniejszaniu ryzyka polityki wobec Rosji. Premier Morawiecki odniósł niedawno poważny sukces dyplomatyczny, gdy stał się medialną twarzą koalicji państw posiadających niemieckie czołgi Leopard i skłonnych do przekazania ich Ukrainie, co jednak wymagało zgody Niemiec. Ostatecznie Niemcy zgodziły się na dostawy Leopardów, gdy Amerykanie obiecali dostarczenie Ukrainie czołgów Abrams.
W przeciągu ostatniego roku istotnej zmianie uległy stosunki zagraniczne Polski z krajami naszego regionu. Wysiłki na rzecz wsparcia Ukrainy zbliżyły Polskę zarówno z krajami bałtyckimi, jak i z Finlandią oraz Szwecją. W tym samym czasie doszło jednak do kryzysu w relacjach z ważnym sojusznikiem PiS-u, czyli z rządzącym na Węgrzech Viktorem Orbanem, którego prorosyjska polityka okazała się być zbyt rozbieżna z zapatrywaniami Polski. Zwycięstwo prozachodniego byłego wojskowego Petra Pavla w niedawnych wyborach prezydenckich w Czechach i jego obietnica złożenia wizyty w Polsce mogą być zapowiedzią poprawy stosunków dwustronnych.
Niewątpliwie istotnym czynnikiem wpływającym na kształt polskiej polityki zagranicznej będą nadchodzące wybory parlamentarne w Polsce. Widać to np. po antyniemieckiej retoryce w mediach publicznych. W tej sytuacji należy się zastanowić nad tym, jaką politykę zagraniczną zamierza prowadzić obecna opozycja. Można założyć, że rząd centrystów, liberałów czy lewicy dążyłby do poprawy stosunków z UE, załagodzenia sporów z Niemcami i regionalnej izolacji Węgier przy utrzymaniu wsparcia dla Ukrainy i proamerykańskiego kursu w polityce światowej. Jednak do wyborów jesienią powinniśmy spodziewać się przede wszystkim rządowej aktywności na arenie międzynarodowej, która w obliczu trwałych trudności gospodarczych może okazać się istotnym narzędziem stabilizacji poparcia prawicy.
Oskar KMAK