Od kilku tygodni we Francji mają miejsce masowe i coraz brutalniejsze protesty, które są efektem śmierci 17-letniego Nahela, zastrzelonego przez policjanta podczas interwencji w Nanterre. Liczne kradzieże, wandalizm i chaos a francuska gospodarka płonie podobnie jak ulice miast w całym kraju.
Nahel M. został zastrzelony 27 czerwca przez policjanta podczas kontroli drogowej w Nanterre pod Paryżem. Policjant strzelił do chłopaka przez szybę samochodu od strony kierowcy, co można zobaczyć na nagraniach zamieszczonych w sieci. Śmierć nastolatka wywołała we Francji falę zamieszek. Funkcjonariusz, który oddał śmiertelny strzał, przebywa w areszcie, prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa. Pogrzeb 17-latka odbył się w sobotę – 1 lipca.
Francja w ogniu
Samochód wjeżdżający w witrynę sklepu Lidl, próba włamania do remizy strażackiej udaremniona przez policje. Wypuszczenie dzikich zwierząt z zoo, które spacerowały po ulicach. Pożary, wybuchy i splądrowanie setek sklepów, restauracji i banków. Takie widoki od kilku tygodni towarzyszą mieszkańcom Francji. Zabójstwo na tle rasistowskim było iskrą, która wywoła pożar. Jednak przede wszystkim jest to przejaw gniewu frustracji społeczeństwa względem policji i władzy.
Protesty przerodziły się w zamieszki, zamieszki w istną rebelię i sianie terroru. Turyści masowo opuszczają kraj i odwołują wcześniej zaplanowane wakacyjne wizyty ze względu na niestabilną sytuację w kraju. Od początku lipca prawie 25% turystów anulowało swoje rezerwacje. Francja jest teraz w stanie wojny samej ze sobą, a największą ofiarą jest jej gospodarka.
Czołgi na ulicach i godzina policyjna
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Francji poinformowało o wprowadzeniu godziny policyjnej. Po godzinie 21.00 w całym kraju wstrzymane zostały połączenia autobusowe i tramwajowe. Wstrzymano również sprzedaż fajerwerków, transportu kanistrów z benzyną i łatwopalnych płynów, aby stłumić protesty. Dodatkowo premierka Elisabeth Borne zapowiedziała użycie przez francuską policję pojazdów opancerzonych do skuteczniejszego tłumienia zamieszek.
Prezydent Emmanuel Macron poszedł o krok dalej i rozważa odcięcie dostępu do social mediów w całym kraju w sytuacji, gdy protesty będą się rozprzestrzeniać. We wtorek (4 lipca) prezydent Francji spotkał się z 220 burmistrzami miast, które ucierpiały podczas ostatnich zamieszek. Mówił, między innymi, o potencjalnych środkach, jakie można wdrożyć w przyszłości, aby ograniczyć gwałtowne rozprzestrzenianie się protestów. – Musimy pomyśleć o tym, w jaki sposób młodzi ludzie używają sieci społecznościowych, o zakazach, które powinny zostać wprowadzone. A gdy sytuacja wymknie się spod kontroli, być może będziemy musieli wprowadzić regulacje lub odciąć do nich dostęp – powiedział, cytowany przez BFMTV. – Myślę jednak, że jest to prawdziwa debata, którą musimy przeprowadzić na spokojnie. To prawdziwy problem, gdy media społecznościowe stają się narzędziem gromadzenia ludzi lub podejmowania prób ich zabijania – podkreślił. Słowa Macrona spotkały się z krytyką zarówno ze strony społeczeństwa, jak i polityków. Liderka Zielonych Marine Tondelier w wywiadzie dla stacji France Inter w środę (5 lipca) wyznała, że „jest to niepokojące, gdy dochodzimy do momentu, w którym jedynym rozwiązaniem jest odcięcie sieci społecznościowych”. Słowa prezydenta tłumaczył rzecznik rządu Olivier Véran, informując, że w krytycznych sytuacjach można zawieszać nie tyle dostęp do całej platformy społecznościowej, ale tymczasowo zawieszać niektóre usługi, takie jak geolokalizacja.
Od początku trwania zamieszek wywołanych zastrzeleniem 17-letniego Nahela media społecznościowe są wykorzystywane do organizowania nielegalnych zgromadzeń oraz nagrywania aktów przemocy i wandalizmu.
Miliard euro strat.
Trwające we Francji zamieszki przyniosły już ponad miliard euro strat. Francuski rząd informuje, że „szczyt zamieszek już minął”, ale mimo to społeczeństwo jeszcze długo będzie odczuwać ich skutki. Rząd zapowiedział pomoc dla najbardziej poszkodowanych firm. Chodzi o anulowanie bądź odroczenie składek na ubezpieczenie społeczne i niektórych podatków. Suma odszkodowań najpewniej wyniesie mniej niż miliard euro. Oznacza to, iż wiele firm nie dostanie rekompensaty za poniesione szkody.
„Jest mało prawdopodobne, aby państwo francuskie pokryło straty związane z przerwami w działalności gospodarczej wynikające z wandalizmu, grabieży i potencjalnych godzin policyjnych” – dodała agencja ratingowa DBRS Morningstar.
Izabela SULOWSKA