Jacques Derrida mówił o odsunięciu człowieka od centrum społeczeństw. Wystawa ,,Zwierzę przede mną’’ podejmuje próbę znalezienia miejsca dla zwierząt niezależnie od przypisanej im roli. W rozmowie z naszą dziennikarką kuratorzy wystawy: Sebastian Kańczurzewski, Anna Jackowska, Wiktoria Przydanek, Adriana Kiełczewska oraz Kornelia Starczewska opowiadają o podmiotowości zwierząt w życiu i sztuce.
Z łatwością zapominamy o tym, że zabieramy zwierzętom miejsce do życia i patrzymy na nie z góry w poczuciu wyższości. Wystawa raptownie sprowadza nas na ziemię i każe spojrzeć im prosto w oczy.
Sebastian Kańczurzewski: Zależało nam na sprowadzeniu człowieka na ziemię, by dostrzegł moc sprawczą poprzez akt patrzenia. Zwierzęta też na nas patrzą, tak samo jak my patrzymy na nie. To ciekawe zagranie, które w kontekście naszej wystawy ukazane jest na przykładzie obrazów, plakatów i innych obiektów. Jest to dla nas ważne, aby traktować zwierzęta przedstawione na obrazach i ogółem w naszym społeczeństwie jako partnerów, zauważając ich rolę w świecie.
Powiedziałabym, że goście wystawy mogą na początku odczuwać dyskomfort. Pierwsza sekcja jest pewnego rodzaju pojedynkiem na spojrzenia.
S.K.: Taki mieliśmy zamysł. Obserwując widzów na oprowadzaniach podczas Nocy Muzeów, dostrzegłem, że z początku nie wszyscy połączyli fakty, gdyż nie przeczytali opisów pod obrazami czy plakatami mówiących, że to nie my patrzymy na zwierzęta, ale one na nas. Kiedy zdali sobie z tego sprawę, poczuli się zauważeni przez kruka, krowę, rybę czy owcę. Dało im to do myślenia i zachęciło do refleksji na temat tego, jak patrzymy na żywe istoty, a jak one patrzą na nas.
Wystawę ,,Zwierzę przede mną’’ odczytuję jako koncepcję podróży po świecie wypełnionym emocjami zwierząt.
Kornelia Starczewska: Wystawa „Zwierzę przede mną” to próba stworzenia ekspozycji dzieł sztuki ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu, która faktycznie odchodzi od chronologicznej czy stylowej narracji. Ważnym elementem wystawy stało się poszukiwanie zwierzęcej podmiotowości.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała o znaczenie tytułu, bo można odczytać go na wiele sposobów. Jakie myśli towarzyszyły wam w trakcie poszukiwań odpowiedniego cytatu?
K. S.: Tytuł wystawy „Zwierzę przede mną” pochodzi z książki francuskiego filozofa Jacquesa Derridy „L’Animal que donc je suis” („Zwierzę, którym więc jestem”). Opisano w niej kwestie wiążące się z pierwszą sekcją wystawy „Pierwsze spojrzenie”, gdzie można odnaleźć zbiór obrazów, z których zwierzęta spoglądają na widza. Towarzyszy temu refleksja odnosząca się do uczuć, jakie towarzyszą osobie w momencie bycia obserwowanym. Spojrzenie może zawstydzać, wprowadzać w zakłopotanie lub być pełne zrozumienia.
Wydaje się, że o podmiotowości zwierząt w ciągu ostatnich lat mówi się więcej niż kiedykolwiek.
K. S.: Temat zwierzęcej podmiotowości w sztuce jest stosunkowo nowy i intensywnie eksplorowany. Dotyczy to szczególnie dzieł współczesnych, powstających w ostatnich latach. Wystawa „Zwierzę przede mną” to zbiór dzieł stworzonych od połowy XVII wieku, aż do początków XXI. Animalistyka w tak długim okresie pojawiała się w rozmaitych kontekstach, nie zawsze uwzględniających interesy zwierząt. Czasem kuriozalnych, jak np. noga słonia przerobiona na pojemnik na papier lub mapy, którą można zobaczyć na wystawie. Podejście uwzględniające zwierzęcy interes umożliwia dyskusje na różnych polach, włączając w to kwestie etycznego traktowania zwierząt. Zależało nam na tym, żeby nie zbanalizować tematu, a jednocześnie nakreślić skalę współczesnych problemów.
Nadal jestem pod wrażeniem ogromnej różnorodności zwierząt na wybranych przez was dziełach. Pojawienie się kotów, koni czy psów jest dość oczywiste, ale łoś? Nie brakuje tam również ryb i owiec.
Anna Jackowska: Chodziło nam o to, żeby nie ograniczać się wyłącznie do zwierząt, które zazwyczaj są najbliżej człowieka, jak koty, psy czy konie, które są używane w celach jeździeckich z korzyścią dla ludzi. Nie chcieliśmy ukazać człowieka jako głównego bohatera, zależało nam na takich gatunkach zwierząt, z którymi zazwyczaj nie ma się styczności, aby pokazać wielopoziomową relację i sposób postrzegania ludzi przez inne gatunki.
Wróćmy na chwilę do obrazu łosia, ponieważ wybór tego eksponatu niezwykle mnie zaintrygował, zwłaszcza że można byłoby go włączyć do pierwszej sekcji wystawy.
A.J: Przez to, że ten obraz jest dosyć ciemny, w zasadzie nie wiadomo, gdzie skierowane jest spojrzenie zwierzęcia. Istotne w tym dziele jest jego otoczenie, bo został umieszczony w krajobrazie leśnym, będącym jego środowiskiem naturalnym. Należało osadzić go w naturze i ukazać odbiorcom jego relację z otoczeniem.
Czy selekcja materiału nie przyprawiała was o ból głowy? Jak wyglądały kulisy tego procesu? Podążaliście za określonymi wytycznymi?
Adriana Kiełczewska: Zacznę od samego początku. W ramach zajęć mieliśmy spotkania, podczas których przez wiele godzin przebywaliśmy w magazynach Muzeum Narodowego. Przedstawiono nam liczne obiekty związane głównie z malarstwem z różnych epok. To było nasze pierwsze zetknięcie się z tematem, pierwsze spojrzenie na to, co naprawdę kryje się w tych zbiorach. Już wtedy udało się dokonać wstępnej selekcji. Co ważne, to wszystko działo się jeszcze na etapie obierania przez nas kierunku całej wystawy. Dzieł było bardzo dużo i dokonanie wyboru okazało się niezwykle trudne. Ostatecznie jest ich tu ponad sto, ale w magazynach kryje się znacznie więcej. Wtedy właśnie pojawił się przysłowiowy ból głowy. Zdecydowaliśmy się na stworzenie sekcji tematycznych, bo uznaliśmy, że to najciekawszy sposób na prezentację wyselekcjonowanych dzieł. To nie było jedno spotkanie w Muzeum Narodowym, ale cała seria, w tym część naszej grupy miała je w Muzeum Sztuk Użytkowych, które znajduje się tuż obok. Tam zostały nam przedstawione obiekty z rzemiosła artystycznego, jak i obiekty użytkowe, m.in. strój w panterkę i etola z lisem. Dzieła należały do malarstwa polskiego i europejskiego, co wiązało się później z licznymi kwerendami dotyczącymi zebrania informacji na ich temat.
W waszej koncepcji oprócz obrazów i plakatów znaleźliście miejsce dla rzeźby i przedmiotów sztuki użytkowej. O ile nie myli mnie pamięć, jest tam nawet łapka na muchy!
Wiktoria Przydanek: Tak, zgadza się! Mamy tam również dzieła z sekcji rzemiosła artystycznego. Myślę, że słusznie zostały umieszczone na naszej wystawie, bo poruszany potencjał problemowy dotyczy nie tylko tego, co prezentuje medium malarstwa, ale również rzeźba czy sztuka użytkowa. Sama packa na muchy autorstwa Filipa Starka wydaje się bardzo przeciętnym przedmiotem, bo wielu z nas ma ją w swoich domach. Ale jeśli spojrzymy na nią z innej perspektywy, stanowi pewnego rodzaju małą broń masowego zabijania owadów, które przeszkadzają nam w naszej przestrzeni domowej.
W centrum wystawy znajduje się metalowy obiekt z dwoma malutkimi ekranami odtwarzającymi wideo z pływającym żółwiem. Moje pierwsze skojarzenie było dość oczywiste, bo wiązało się z obrazem klatki, która jest dla zwierzęcia wyrokiem śmierci.
K.S.: Ten blaszany obiekt to instalacja Grzegorza Klamana pochodząca z lat 90. XX wieku. Jest to dzieło, które odnaleźliśmy w magazynach i aż do momentu montażu w formie prezentowanej na wystawie znaliśmy wyłącznie ze zdjęć. Tak jak odczułaś, obiekt wywołuje silne emocje i oddziałuje na otaczającą nas przestrzeń, zarówno pod względem wielkości obrazu pływającego żółwia, jak gdyby będącego w niewoli, jak i pod względem niepokojącej warstwy dźwiękowej rezonującej z całą przestrzenią Starego Holu Muzeum Narodowego w Poznaniu, gdzie zlokalizowana jest wystawa. Tak jak instalacja otwarta jest na interpretacje, podczas kontaktu z eksponatem można poczuć się nieswojo, co sygnalizuje, że dostęp do perspektywy zwierząt jest ograniczony. Metalowa bryła zwraca uwagę na sytuację zwierząt, które obserwujemy w miejscach, takich jak miejskie ogrody zoologiczne czy parki rozrywki z dziką fauną i florą. Zwierzę wystawione jest tam na pokaz, a jego możliwości poruszania się są ograniczone.
Co zwierzęta wyeksponowane w niektórych dziełach chciałyby powiedzieć zwiedzającym?
K.S.: Z uwagi na to, że cała wystawa składa się z siedmiu różnych kategorii, które opowiadają o różnych rodzajach funkcjonowania świata zwierząt oraz ich relacji z innymi zwierzętami, jak i ludźmi, w poszczególnych sekcjach mamy do czynienia z różnego typu narracjami. Tam, gdzie widzimy podejście przemocowe i oprawcze, zwierzęta, których wizerunek został zawłaszczony, chciałyby zostać wysłuchane. Nie brakuje również przeciwnych narracji. Na wystawie znajduje się np. obraz świnek na polu, które nie zwracają uwagi na świat poza nimi i wolą spokój swojego środowiska.
S.K.: Ciekawe jest przyjrzenie się zwierzętom w momencie konfrontacji. Zwracamy się ku niedźwiedziowi, a nie jego oprawcom, którymi zarówno są myśliwi w odświętnych strojach, jak i psy łowcze. Człowiek stawia różne gatunki zwierząt naprzeciwko siebie i to niedźwiedź ma dla nas wymowę heroiczną. Ciekawy jest też pies na obrazie z kasztelanką, gdzie zimna postawa kobiety jest przeciwstawiona sylwetce pupila skorego do zabawy. Widz jest w stanie zauważyć reakcje zwierząt na ludzi.
K.S.: Zapytałaś o to, co zwierzęta chciały powiedzieć zwiedzającym. To dla nas pytanie niezwykle istotne, powiązane z potrzebą zdystansowania się od ludzkiej perspektywy komunikacyjnej, którą postrzegamy w czysto słownej dychotomii. Zwierzęta komunikują się w różny sposób, również ten niewerbalny, co może być zaakcentowane przez instalację Grzegorza Klamana, gdzie monumentalna bryła podkreśla problem bariery komunikacyjnej. Tylko w określonym stopniu jesteśmy w stanie zrozumieć zwierzęta, które posługują się zupełnie innymi środkami niż ludzie.
Ostatnim segmentem wystawy są plakaty. Niektóre z nich prezentują dosyć bezpośredni przekaz – jak panda z zarysem czaszki czy kontynentu afrykańskiego zbudowanego m.in. z kości zwierząt.
K.S.: Sekcję poświęconą plakatom z wizerunkami zwierząt pragnęliśmy wzbogacić współczesnymi kontekstami, które faktycznie wiążą się z problemami ekologii. Szczególnie zostało to zaakcentowane w plakacie dotyczącym aktywizmu, gdzie można odnaleźć projekt graficzny Lexa Drewińskiego z 1999 roku pod tytułem „Save Me”. Na plakacie w centrum kompozycji znajduje się panda będąca elementem identyfikacji wizualnej organizacji ekologicznej World Wide Fund for Nature. Logotyp został przekształcony, co nadało całości potencjał refleksyjny. Zabieg miał na celu zwrócenie uwagi na szybkie tempo degradacji środowiska naturalnego i jego zasobów w dzisiejszych czasach.
Jak wyglądał wasz research?
K.S.: Prace zaczęły się od wykładów w Muzeum Narodowym w Poznaniu, gdzie spotykaliśmy się regularnie, by poznać kulisy tworzenia wystaw w tego typu instytucjach kultury. Równocześnie odbywaliśmy wizyty w magazynach muzeum, gdzie oglądaliśmy dzieła sztuki z przedstawieniami zwierząt. Odwiedzaliśmy również pracownie konserwacji dzieł sztuki, gdzie pracuje się na styku historii sztuki i nauk ścisłych. Równolegle czytaliśmy literaturę poświęconą tematowi zwierząt. Były to publikacje bardzo rozmaite, np. „Bio-transfiguracje. Sztuka i estetyka posthumanizmu” Moniki Bakke czy teksty Doroty Łagodzkiej, którą będzie można usłyszeć na wykładach towarzyszących wystawie „Zwierzę przede mną”. Czytaliśmy także teksty mniej naukowe, które proponowały ciekawą dla nas optykę. W tym miejscu warto wymienić twórczość Erica Barataya. Badacz skupiał się na tym, na czym ostatecznie zależało nam najbardziej – na próbie oddania głosu zwierzętom i postawieniu ich w centrum. Po tym wczesnym etapie przyszedł czas na pracę nad koncepcją wystawy. Rozmawialiśmy intensywnie o scenariuszu i działach tematycznych dla wybranych eksponatów. Na końcowym etapie pojawiły się kwestie aranżacji, identyfikacji wizualnej i promocji.
Całokształt wystawy niesie ze sobą potencjał edukacyjny, zarówno w tematyce prozwierzęcej, jak i historii sztuki.
K.S.: Wystawa, z jednej strony skupia się na różnego rodzaju relacjach łączących zwierzęta ze światem. Z drugiej jest to ekspozycja, która mapuje ponad setkę dzieł pochodzących z różnych okresów w dziejach sztuki. Od malarstwa siedemnastowiecznego po realizację z początków XXI wieku. Jest to zatem nie tylko przejście przez narrację problemową, ale także okazja, aby poznać spektrum tendencji występujących w historii sztuki. Rozmaitość dzieł, które zostały zgromadzone od malarstwa, przez plakat po rzemiosło artystyczne, pozwala dostrzec rozpiętość inspiracji, które stanowią bodziec do dalszych artystycznych działań.
Oliwia GÓRSKA