Wielka mobilizacja Polaków, rekordowa frekwencja i wreszcie szansa na życie w demokratycznym państwie. Kolejki do urn w niektórych miastach stały nawet do trzeciej w nocy. Znamy już oficjalne wyniki historycznych wyborów. Co oznaczają i co czeka nas teraz?
PiS: 36,6%, KO: 31%, Trzecia Droga: 13,5%, Lewica: 8,6%, Konfederacja: 6,4%. Do Sejmu nie wchodzą Bezpartyjni Samorządowcy oraz Polska Jest Jedna. Oto wyniki wyborów 2023 w procentach. To, co jednak liczy się najbardziej, to mandaty. Tych PiS otrzymuje 198, KO 161, Trzecia Droga 57, Lewica 30, a Konfederacja 14. Mimo że to PiS zajmuje pierwsze miejsce na podium, trzy partie demokratyczne zdobyły razem 248 miejsc, a zatem większość sejmową, która pozwoli im na utworzenie opozycyjnego rządu. Po ośmiu latach rządów PiS-u nadchodzi zmiana, jednak nie tylko dlatego wybory 2023 przejdą do historii, ale także za sprawą rekordowej frekwencji. W tym roku zagłosowało aż 74% społeczeństwa. Po raz pierwszy do urn poszło więcej kobiet niż mężczyzn. Swój obywatelski obowiązek chętnie wypełniali też młodzi ludzie. Wyborcy w grupie wiekowej 18-29 okazali się liczniejsi niż wyborcy w wieku 60+.
Zwycięstwo, które jest przegraną
15 października o godzinie 21, kiedy opublikowane zostały pierwsze wyniki Exit Pollu, a wraz z nimi pojawiła się realna szansa na odsunięcie PiS-u od władzy, w sztabach wyborczych partii opozycji demokratycznych rozpoczęło się wielkie świętowanie. Donald Tusk mówił o tym, że nigdy nie cieszył się tak z drugiego miejsca, Szymon Hołownia zapowiadał koniec kłótni i rozdawnictwa, a Robert Biedroń ogłaszał, że „dzisiaj skończył się PiS”. Nie wszystkim było jednak do śmiechu. Podczas gdy lider Konfederacji, Sławomir Mentzen, ze sceny z grobową miną przyznawał się do porażki i zastanawiał się, co poszło nie tak, Jarosław Kaczyński postanowił obrać inną strategię.
– To jest naprawdę wielki sukces naszej formacji i naszego projektu dla Polski. (…) Musimy mieć nadzieję, że niezależnie od tego, czy będziemy przy władzy, czy będziemy w opozycji, to ten projekt będziemy na różne sposoby realizować – mówił prezes PiS-u chwilę po ogłoszeniu wyników sondażu Exit Poll. Zaraz potem osoby zgromadzone na sali zaczęły głośno skandować „Jarosław! Jarosław!”.
Podobnie jak inni przedstawiciele partii jeszcze rządzącej, Kaczyński próbował zaklinać rzeczywistość. Podkreślał czwarte zwycięstwo w dziejach partii i podkreślał, że ostateczne wyniki mogą być całkiem inne niż te sondażowe.
Czy PiS na pewno odda władzę?
Słowa Kaczyńskiego wywołały duże zamieszanie w sieci. Internauci zaczęli zastanawiać się, co mogą oznaczać wspomniane „różne sposoby”. Na TikToku pojawiły się rozmaite teorie spiskowe na temat tego, jak PiS mógłby próbować zachować władzę. Wśród nich nawet możliwość wprowadzenia stanu wojennego albo użycia siły. Jednak jak mówił Andrzej Stankiewicz w powyborczej „Loży prasowej”, nie jest to prawdopodobna wersja wydarzeń. Bianka Mikołajewska podkreślała natomiast, że zamiast niedemokratycznych prób utrzymania się na czele państwa, możemy się spodziewać gry na czas i utrudniania procesu przekazania władzy ze strony polityków PiS-u.
Wybory i co dalej?
Wiemy już, że trzy partie opozycji demokratycznej mają szansę utworzyć wspólny rząd. Jak to zrobią? W ciągu 30 dni od wyborów prezydent zwołuje posiedzenie Sejmu i Senatu, podczas którego premier Mateusz Morawiecki powinien podać obecny rząd do dymisji. Potem prezydent ma 14 dni na powołanie nowego premiera, ten z kolei powoła nowy rząd. Nowy premier i nowy rząd w ciągu kolejnych 14 dni muszą otrzymać wotum zaufania od Sejmu, aby kontynuować rządzenie państwem. Jeśli tak się nie stanie prawo do przedstawienia innego kandydata na premiera otrzymują posłowie Sejmu.
Racjonalnym krokiem ze strony Andrzeja Dudy byłoby powołanie premiera, który będzie przedstawicielem opozycji. PiS ze swoimi 198 mandatami nie będzie w stanie utrzymać swojego premiera, ponieważ z pewnością zostanie przegłosowany przez opozycję. Kandydat PiS-u nie otrzyma wotum zaufania. Aby ta partia mogła zachować władzę, musiałaby wejść w koalicję, jednak w obecnych warunkach nie będzie miała z kim. Konfederacja jasno mówi, że na taką współpracę nie pójdzie, natomiast przedstawiciele trzech pozostałych komitetów w powyborczej „Kawie na ławę” podkreślali, że nie widzą innej możliwości niż ich wspólna koalicja.
Powołanie premiera z PiS-u byłoby więc jedynie grą na czas, który może się przydać, chociażby na niszczenie dokumentów, jak sugerowała Joanna Mucha z Trzeciej Drogi w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN. Podczas tej samej dyskusji przedstawiciel kancelarii prezydenta, Andrzej Dera oraz poseł PiS-u, Jarosław Selin podkreślali jednak, że obyczaj parlamentarny jest taki, że możliwość stworzenia rządu otrzymuje w pierwszej kolejności zwycięzca wyborów. Potwierdzili tym samym wersję wydarzeń, w której na opozycyjny rząd trzeba będzie poczekać prawie dwa miesiące.
Najbliższe dni okażą się więc decydujące. O wybór opozycyjnego kandydata na szefa rządu apelował do Andrzeja Dudy nawet sam Aleksander Kwaśniewski. Donald Tusk przyznał natomiast, że nie wierzy w złą wolę prezydenta.
Karolina SZMYGIN