Od ponad pół roku trwa pauza Bartosza Salamona. Kibice Lecha Poznań mogli już powoli
tracić nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie im dane go ujrzeć w meczu ich ukochanego klubu.
W miniony weekend UEFA wreszcie wydała wyrok w sprawie doświadczonego
zawodnika, niezwykle optymistyczny dla samego zainteresowanego.
Na początku kwietnia Lech Poznań wydał komunikat, który mógł poważnie zmartwić jego
kibiców. Poinformował w nim, że otrzymał pozytywny wynik próbki A badania
antydopingowego, któremu został poddany Bartosz Salamon po rewanżowym meczu 1/8 finału
Ligi Konferencji Europy ze szwedzkim Djurgårdens IF. Zawodnik nie został od razu
zawieszony i jeszcze przez jakiś czas mógł występować w oficjalnych meczach. Z emocjonalną
reakcją spotkała się natomiast decyzja UEFA o zawieszeniu go do czasu wyjaśnienia sprawy,
wydana rankiem 13 kwietnia (ponad tydzień po ogłoszeniu pozytywnego wyniku próbki),
bowiem tego dnia „Kolejorz” rozgrywał być może jedno z najważniejszych spotkań w swojej
historii – pierwszy mecz ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy. Rywalem był nie byle kto, bo
włoska Fiorentina. Tym samym Lech stracił swojego kluczowego zawodnika na godziny przed
historycznym meczem. Na domiar złego zanosiło się na to, że będzie musiał sobie radzić bez
Salamona znacznie dłużej. Tak też było, bo sprawa ciągnęła się przez kilka miesięcy, a do
przestrzeni medialnej nie trafiały żadne jednoznaczne informacje – aż do piątku 24 listopada.
W godzinach popołudniowych w mediach społecznościowych poznańskiego zespołu pojawił
się oficjalny komunikat w sprawie decyzji UEFA o zawieszeniu środkowego obrońcy na osiem
miesięcy, licząc okres trwający od 13 kwietnia, czyli dnia wspomnianego meczu
ćwierćfinałowego Ligi Konferencji Europy. W praktyce oznacza to, że Salamon do gry będzie
mógł wrócić już 13 grudnia. Jakie znaczenie ma ta decyzja dla Lecha, jego piłkarza, ale też
reprezentacji Polski?
Tajemnicze okoliczności
Badanie antydopingowe, w którym po meczu z Djurgårdens IF wziął udział Salamon to
standardowa procedura. Jego wyniki wykazały w organizmie zawodnika obecność
chlortalidonu, czyli jak poinformował wówczas klub: „substancji stosowanej w leczeniu
nadciśnienia i nieprzynoszącej żadnej korzyści w rozumieniu poprawy zdolności wysiłkowych
zawodnika.” Jak można jednak przeczytać na specjalistycznych stronach (np. DOZ.pl), jest to
substancja moczopędna. Sama w sobie nie jest więc środkiem dopingującym, ale może służyć
do szybszego wydalania moczu, a wraz z nim właśnie zakazanych specyfików. Lech Poznań w
obliczu zaistniałej sytuacji zapewnił, że wesprze swojego zawodnika w jej wyjaśnieniu i że jest
przekonany o jego niewinności. Sam piłkarz również był tego pewny i to do tego stopnia, że
miał zadeklarować chęć poddania się badaniu wariografem. Można jeszcze było mieć nadzieję,
że badanie próbki B przyniesie wynik negatywny, ale tak się nie stało. Pozostawało więc czekać
na wyjaśnienie sprawy i ostateczny wyrok. Przez długi czas w temacie panowała jednak cisza,
którą przerywały doniesienia medialne lub filmiki publikowane przez zawodnika w mediach
społecznościowych pokazujące jego indywidualne treningi. Z drużyną oczywiście nie mógł
trenować, więc pozostało mu podtrzymywać dyspozycję fizyczną na własną rękę i czekać na
końcowe rozstrzygnięcia, które wreszcie nadeszły. Z ulgą odetchnęli nie tylko kibice, klub, ale
przede wszystkim sam zawodnik.
Burzliwy czas
Okres, który nastąpił od powrotu Salamona do Poznania, jest dla niego niezwykle burzliwy i
niejednoznaczny. Na Bułgarską trafił w styczniu 2021 roku, czyli w trakcie fatalnego sezonu w
wykonaniu poznaniaków, zakończonego dopiero 11. lokatą w ligowej tabeli. Następny jednak
przyniósł długo wyczekiwany tytuł Mistrza Polski, w którym bohater tego artykułu do pewnego
momentu odgrywał jedną z pierwszoplanowych ról. Tak skutecznie liderował defensywie
„Kolejorza”, że wśród kibiców zyskał przydomek „Generał”. Zaowocowało to również
powołaniem do reprezentacji Polski na marcowe baraże o udział w Mistrzostwach Świata.
Przed rozstrzygającym meczem ze Szwecją odbyło się towarzyskie starcie ze Szkocją, w
którym Salamon nabawił się kontuzji. Początkowo wydawało się, że pauza w najgorszym
przypadku potrwa kilka tygodni. Tymczasem stoper wrócił do gry dopiero na początku
listopada i to zaledwie na kilka minut w rywalizacji z hiszpańskim Villarreal. Realnie więc jego
powrót nastąpił od początku tego roku. Szybko stał się on istotnym elementem układanki
trenera Johna van den Broma, gdyż wystąpił w 12 z 15 spotkań o stawkę w barwach Lecha do
momentu zawieszenia. Zaliczył także powrót do reprezentacji w meczu eliminacji do
Mistrzostw Europy z Albanią. Na tyle udany, że zaczął być rozpatrywany jako potencjalny lider
polskiej defensywy. Pozytywny wynik badania antydopingowego był zatem niekorzystny nie
tylko dla klubu ze stolicy Wielkopolski, ale także drużyny narodowej.
Generał na ratunek
Naturalne więc, że powrót zawodnika do gry może okazać się zbawienny zarówno dla
poznaniaków, jak i kadry. Skupmy się najpierw na Lechu. Podopieczni van den Broma mają w tym sezonie ogromne problemy z grą defensywną. Wystarczy powiedzieć, że zachowali czyste
konto w zaledwie pięciu meczach, podczas gdy rozegrali ich 21. Z kolei średnia straconych
bramek na mecz w lidze wynosi w zaokrągleniu 1,81 (w sezonie mistrzowskim było to zaledwie
0,71 straconego gola na mecz). Poza tym, w trwającej kampanii holenderski szkoleniowiec
dysponuje zaledwie trzema środkowymi obrońcami poważnie zaprawionymi w bojach (Blažič,
Dagerstål, Milić). Pozostali zawodnicy rozpatrywani do gry na tej pozycji dopiero zbierają
doświadczenie na tak wysokim poziomie. Salamon w optymalnej dyspozycji będzie wielką
wartością dodaną do zespołu. Oprócz znakomitych walorów w grze defensywnej, takich jak
bardzo dobra gra w powietrzu, wnosi też istotny wkład w rozgrywanie akcji. Wraca też jeden z
liderów szatni, co jest niezwykle istotne w kontekście walki o krajowe trofea, bo w takie cele
„Kolejorz” ze swoim potencjałem powinien mierzyć.
Salamon może okazać się niezwykle istotnym ogniwem w reprezentacji, która ma za sobą
katastrofalne eliminacje. Można tak powiedzieć przede wszystkim w kontekście gry obronnej.
Ta formacja była kompletnie nieuporządkowana, traciła sporo goli po dośrodkowaniach i
zachowała czyste konto tylko w meczach z Wyspami Owczymi oraz… w domowej konfrontacji
z Albanią. Było to jedyne spotkanie kwalifikacji, w którym wystąpił „Generał”. Pokazał w nim,
że może być nawet liderem całej defensywy Polaków. Przede wszystkim nie boi się on
wchodzić w ostry kontakt z przeciwnikami, czego często brakowało naszym obrońcom.
W tym roku stoper z długoletnią przeszłością we włoskich klubach się jednak już nie nagra. Po
13 grudnia Lech Poznań rozegra bowiem już tylko jedno spotkanie. Zmierzy się na wyjeździe
z Radomiakiem Radom. Dla Salamona będzie to zatem jedyna okazja to występu w oficjalnym
meczu przed zimową przerwą. Tak samo więc jak w przypadku kontuzji z zeszłego roku,
ujrzymy go de facto dopiero w rundzie wiosennej. Tym samym wróci do regularnych występów
w kluczowym okresie – zarówno w kontekście klubu z ulicy Bułgarskiej, jak i reprezentacji
Polski.
Igor DZIEDZIC