– Kto pójdzie na film z Dwaynem Johnsonem? – zastanawiał się szyderczo Howard Stern. Powiedzieć, że amerykański radiowiec nie docenił niegdysiejszego mistrza świata wagi ciężkiej WWE, to jak nie powiedzieć nic. Johnson był najlepiej opłacanym aktorem w Hollywood przez trzy lata z rzędu. Produkcje firmowane nazwiskiem Samoańczyka biją rekordy popularności. Ekswrestler stał się twarzą mainstreamowego kina, mimo że wielu złośliwców twierdzi, że ma ona wyraz kamienny.
Dwayne Johnson urodził się w 1972 roku. Na srebrnym ekranie brylował wówczas Marlon Brando wcielający się w prominenta włoskiej mafii Vita Corleone’a; kinomani z zapartym tchem śledzili katastrofę „Posejdona”, a jednym z najchętniej oglądanych filmów było pornograficzne „Głębokie gardło”. Pomimo niepodważalnej różnorodności, kino nie interesowało młodego Johnsona nawet w połowie tak, jak ring. To z nim związani byli jego ojciec Rocky Johnson i dziadek Peter Maivia – członkowie słynnego wrestlerskiego rodu Anoa’i. Można powiedzieć, że talent do wolnoamerykanki przyszłe bożyszcze zjadaczy popcornu odziedziczyło po przodkach.
Zanim jednak przyjął pseudonim „The Rock” i został twarzą WWE – największej federacji wrestlingu na świecie – awanturniczy Samoańczyk wielokrotnie popadał w konflikt z prawem. Nieraz aresztowano go pod zarzutami napaści i kradzieży. Niepokornego sztubaka dyscypliny nauczyła gra w futbol amerykański. To podczas treningów ulubionego sportu Amerykanów nastolatek zaczął postrzegać swoje życie przez pryzmat celów, które pragnie zrealizować. Spoglądając na jego karierę, trudno nie odnieść wrażenia, że każdy z nich udało mu się urzeczywistnić.
Mistrz w ringu
Przyszły czempion WWE był utalentowanym środkowym, stąd po dwóch latach wytężonych treningów w licealnej drużynie Freedom Patriots Uniwersytet Miami zaoferował mu stypendium sportowe. Johnson ukończył florydzką uczelnię w 1995 roku. Z dyplomem w garści ruszył na podbój boisk Kanadyjskiej Ligi Futbolu (z ang. Canadian Football League), jednakże Calgary Stampeders pożegnali się z nim po zaledwie kilku miesiącach. Tym samym przygoda Dwayne’a z „prawdziwym” sportem dobiegła końca.
Johnson po raz pierwszy wkroczył na ring w 1996 roku. Wówczas weteran wrestlingu – Pat Patterson – zaprosił rosłego futbolistę na próbny pojedynek do szkółki WWF (dziś WWE). Samoańczyk prędko zaaklimatyzował się w kolebce „rozrywki sportowej”. Jego telewizyjny debiut nastąpił zaledwie kilka miesięcy później. W listopadowym odcinku „Monday Night Raw” – sztandarowej audycji WWE – Johnson przedstawił się kibicom jako Rocky Maivia. Hołdujący jego ojcu i dziadkowi pseudonim dopełniony został przez przydomek „Zawodowiec” (z ang. The Blue Chipper). Jako że starego wróbla na plewy nie nabierzesz, kibice w trymiga uświadomili sobie, że nieopierzony Johnson nie jest wcale zawodowcem, ale dyletantem. Brakowało mu ringowej ogłady oraz obycia z mikrofonem, wskutek czego pocieszny babyface (bohater wrestlingowego spektaklu) został znienawidzony przez fanów, skandujących dosadnie: „Zgiń Rocky, zgiń!”.
Wszystko zmieniło się w momencie, w którym Johnson porzucił swój pogodny wizerunek i dołączył do grupy heelów (szwarccharakterów wrestlingowego spektaklu) Nation of Domination. Rocky Maivia odszedł do lamusa, nastąpił czas The Rocka. Bardziej agresywne, bezkompromisowe i niebywale charyzmatyczne wcielenie Johnsona wnet zaskarbiło sobie sympatię miłośników „rozrywki sportowej”. Wrestler nie tylko oswoił się z ringiem, lecz także nauczył rozmawiać z publicznością, skutecznie wywołując wrzawę na trybunach. The Rock występował wielokrotnie w walkach wieczoru największych gal sezonu (m.in. WrestleMania, SummerSlam). Siedemnastokrotnie zwyciężał mistrzowskie pasy. To jego niezapomniany konflikt (z ang. feud) ze Stone Cold Stevem Austinem przyciągnął przed telewizory rzeszę widzów, pomagając WWE przezwyciężyć swojego największego konkurenta – WCW.
Mistrz w kinie
Włodarze WWE już od końca lat 80. poszukiwali sposobów na eksploatację swojej marki na innych polach. Jednym ze sposobów dotarcia do nowej rzeszy odbiorców było kino. Tak powstało WWE Studios – wytwórnia filmowa wżeniona w struktury federacji Vince’a McMahona. Dwayne Johnson pierwsze kroki na planie filmowym stawiał właśnie w produkcjach wrestlingowego giganta. „Król Skorpion”, „Witajcie w dżungli” i „Z podniesionym czołem” są filmami tyleż nieudanymi i nienatchnionymi, ile kluczowymi dla hollywoodzkiej kariery niegdysiejszego czempiona. To właśnie one ukonstytuowały wizerunek Johnsona jako speca od kina akcji.
Przełomem na drodze do gwiazdorstwa był występ w piątej odsłonie serii „Szybcy i wściekli”. Rola Luke’a Hobbsa otworzyła mu drzwi do kasowych franczyz i blockbusterów. Johnson najlepiej odnajduje się w ściśle określonym repertuarze. Jego domeną są widowiskowe filmy przygodowe, lecz dzięki wrodzonej charyzmie i astronomicznemu dystansowi doskonale radzi sobie w komediowych epizodach. Dla miłośników celuloidowego eskapizmu The Rock stał się synonimem odprężającego kina – tak jak w ringu, w filmie najważniejsza jest dla niego niczym nieskrępowana rozrywka.
–Większość osób chce być widziana, tymczasem on [Johnson] naprawę potrafi dostrzegać. Wydaje mi się, że powodem, dla którego ludzie go uwielbiają, jest to, że on uwielbia ich. On naprawdę niczego nie udaje. Wszyscy to wiedzą – stwierdziła w swoim reportażu dla portalu Vanity Fair Oprah Winfrey. Dwayne Johnson jest nie tylko najlepiej opłacaną gwiazdą w Hollywood, lecz także, co ważniejsze, człowiekiem, dla którego największą gratyfikacją jest uśmiech fanów na całym świecie. Trudno się na jego widok nie uśmiechnąć. Od tej kamiennej twarzy płynie zaskakująco dużo ciepła.
Remigiusz RÓŻAŃSKI