Strajk polskich tirowców przybiera na sile. Manifestowany w sposób fizyczny brak zgody na kształt aktualnej polityki Unii Europejskiej wobec przewoźników z Ukrainy trwa już ponad trzy tygodnie. Pierwsze przejście graniczne zostało zablokowane 6 listopada i do tej pory tkwi w prawie całkowitym letargu.
Na galicyjskim krańcu naszego państwa znajduje się osiem przejść granicznych. Obecnie, przez wzgląd na okołostrajkowe perturbacje, żadne z nich nie działa z właściwą sobie przepustowością, jeśli idzie o samochody ciężarowe.
Do listy praktycznie nieprzejezdnych punktów kontroli celnej ziemi przemyskiej 27 listopada dołączyła Medyka. Kierowcy samochodów ciężarowych połączyli tam siły z rolnikami, dającymi upust swojemu oburzeniu, związanemu z od dawna nierozwiązaną już kwestią zboża ze wschodu.
Po stronie ukraińskich na przejazd czeka ok. 500 naszych rodaków wraz ze swoimi pojazdami. Jak zostało ustalone przez „Dziennik Gazetę Prawną” niektóre auta przebywają poza Polską już ponad 20 dni, co daje podstawy do nałożenia kar finansowych.
Wszystko ma swoją cenę
Według danych płynących od naszych sąsiadów, przed wyhamowaniem płynności transportu, przez wspominaną granicę przejeżdżać miało nawet 50 tys. ciągników siodłowych z naczepą (tirów) miesięcznie!
– Protest na polsko-ukraińskiej granicy zmniejszył jej przepustowość trzykrotnie – pisze Robert Przybylski w „Rzeczpospolitej”.
Władze Ukrainy szacują, że każdy kolejny dzień protestu polskich przewoźników, kosztuje pojedynczą firmę przeciętnie milion hrywien, czyli w przeliczeniu na złotówki – 111 tys.
Oddajmy głos zainteresowanym
– Ukraińskie służby traktują nas jak bankomaty, a w Polsce tracimy rynek. Boimy się konkurencji z Ukrainy. Sam ZUS kosztuje tam 600 zł miesięcznie, a u nas nawet pięć razy więcej – powiedział jeden z protestujących, w rozmowie z „Rzeczpospolitą”
– Chciałbym jak najszybciej zakończyć ten protest, bo jest on tak samo uciążliwy dla nas, jak dla wszystkich wokół nas – skomentował Tomasz Borkowski, przewodniczący Komitetu Ochrony Przewoźników i Pracodawców Transportu, cytowany przez „Reuters”. Powiedział też jednak, że „Nie mamy zamiaru się poddawać i będziemy stać, dopóki nie dostaniemy naszych warunków!”.
À propos warunków
Polscy kierowcy żądają od władz UE innego uregulowania relacji handlowych z naszymi sąsiadami. Wśród ich głównych postulatów znajdują się m.in.:
– przywrócenie konieczności uzyskiwania zezwoleń przez ukraińskich konkurentów z branży na wwożenie towarów do strefy Schengen
– wyłączenie pustych ciężarówek z elektronicznego systemu kolejek po stronie ukraińskiej (utworzenie tzw. zielonego korytarza)
– wprowadzenie środków uniemożliwiających białoruskim i rosyjskim przewoźnikom zakładanie firm w Polsce
Kwestia ta w ujęciu ogólnoeuropejskim jest raczej wątpliwa. Mimo niestety rosnących w siłę głosów sprzeciwu wobec utrzymywania wsparcia dla Ukrainy na poziomie tak wysokim jak dotychczas, większa część decydentów czuje się dalej obowiązana moralnie, do tego rodzaju gestów.
Rafał Weber w rozmowie z dla “Rzeczpospolitej” przypomina, że podczas prac nad przedłużeniem umowy UE z Ukrainą pojawiały się pomysły polegające na wydłużeniu okresu jej obowiązywania do końca 2025 r., a nawet proponowano, aby obowiązywała ona bezterminowo, do czasu zakończenia działań wojennych.
Aktualnie nie rysuje się na horyzoncie żaden scenariusz szybkiego dojścia do porozumienia, jednak co przyniesie czas, tego nie wie nikt.
Mateusz WASIELEWSKI