Sezon prawdy przed PSŻ Poznań. Kluczowy czas dla poznańskiego żużla

fot. Marcin Baran/flickr.com

Żużlowy klub z Poznania ma za sobą bardzo trudne rozgrywki, które zakończyły się spadkiem do najniższej ligi. Los okazał się jednak niezwykle łaskawy, gdyż mimo sportowej porażki wielkopolanie nie zmienią poziomu rozgrywkowego. Na kolejną taryfę ulgową nie mają już co liczyć.  

Tegoroczny sezon 1. Ligi Żużlowej (od przyszłego roku rozgrywki te będą nosiły nazwę: Speedway 2. Ekstraliga) w wykonaniu PSŻ Poznań stał pod znakiem emocjonującej i bardzo wyrównanej walki. potkania zespołu odgrywającego rolę beniaminka rozstrzygały się często dopiero w ostatnich biegach… zazwyczaj na jego niekorzyść. Tak też było w ostatnim meczu rozgrywek, od którego wygranej zależał ligowy byt poznaniaków. Początkowo prowadzili, po kilku biegach losy spotkania się zmieniły, ale niemal do ostatniej gonitwy podopieczni Adama Skórnickiego dzielnie walczyli o wygraną. W decydującym momencie zabrakło jednak lidera drużyny, czyli Aleksandra Łoktajewa. Było to spowodowane bardzo pechową sytuacją z 9. gonitwy, którą śmiało można uznać za symboliczną dla całego sezonu. Na ostatnim okrążeniu błąd popełnił Adrian Gała i upadł na tor, a jadący za nim Ukrainiec nie zdążył odpowiednio zareagować i podzielił los kolegi z pary. Po tym zdarzeniu obaj nie byli już zdolni do dalszej jazdy, a PSŻ po zaledwie roku od awansu spadł z ligi. Działacze musieli więc zacząć przygotowywać zespól na rywalizację w najniższej lidze.  

Niepewny los  

W połowie września okazało się, że ekipa Landshut Devils nie przystąpi do pierwszoligowych zmagań w nowym roku. Powodem całego zamieszania jest fakt, że od przyszłej kampanii tym szczeblem rozgrywkowym będzie zarządzać Ekstraliga. W związku z tym narosły wymagania prawne, problematyczne do spełnienia dla niemieckiego klubu. Jego menadżer – Sławomir Kryjom tłumaczył na łamach portalu „WP SportoweFakty”, że władze zespołu zaproponowały wdrożenie rozwiązania przejściowego, ale nie spotkało się to z aprobatą. Landshut musiało więc zejść ligę niżej i tym samym propozycję startów w Speedway 2. Ekstralidze otrzymał jej spadkowicz. Odpowiadając na liczne pytania ze strony kibiców, w swoich mediach społecznościowych wydał nieco tajemniczy komunikat w tej sprawie. „Jest co najmniej kilka ważnych kwestii, które należy dokładnie przeanalizować, by podjąć w pełni przemyślaną decyzję”.  

Niespodziewanie w ciągu kilku dni pod znakiem zapytania stanęła jakakolwiek przyszłość zespołu z Golęcina. Zarząd klubu w kolejnym już oświadczeniu potwierdził otrzymanie oficjalnego zaproszenia do startów na zapleczu Ekstraligi w sezonie 2024. Zaznaczył jednak, że jednym z koniecznych do spełnienia wymogów jest posiadanie stałego sztucznego oświetlenia i „tylko dzięki uprzejmości i wyrozumiałości Głównej Komisji Sportu Żużlowego w sezonie 2023 mogliśmy rozgrywać pierwszoligowe mecze na naszym obiekcie, nie spełniając tego wymogu”. Klub postawił ultimatum.: „jeśli do 15 października bieżącego roku nie otrzymamy od władz miasta jednoznacznego zobowiązania regulującego kwestię sztucznego oświetlenia, obecny zarząd klubu poda się do dymisji i tym samym krótka historia odbudowy żużla w Poznaniu dobiegnie końca”. Na efekty nie trzeba było długo czekać – 11 października PSŻ Poznań za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych przekazał, że firma Enea została sponsorem tymczasowego oświetlenia na golęcińskim stadionie, więc poznaniacy przystąpią do rozgrywek Speedway 2. Ekstraligi.   

Stabilizacja  

Nie ma sensu zaklinać rzeczywistości – skoro drużyna w poprzednich rozgrywkach zajęła ostatnie miejsce w lidze, to w następnym sezonie celem powinno być utrzymanie się w niej. Dla rozwoju klubu, który jeszcze do niedawna błąkał się po drugoligowych rozgrywkach, kluczowa jest stabilizacja. Ugruntowanie swojej pozycji nawet jako pierwszoligowego średniaka wiązałoby się z licznymi korzyściami dla poznańskiej drużyny. W pierwszej kolejności można wymienić oczywiście finanse — jazda na zapleczu Ekstraligi to wyższe dochody z praw telewizyjnych, ale też większa szansa na pozyskanie coraz to atrakcyjniejszych sponsorów. Wiąże się to również z rosnącym zainteresowaniem ze strony kibiców, których obecność to kluczowa kwestia dla każdej drużyny. To przecież oni generują pokaźne wpływy do klubowej kasy i napędzają zainteresowanie. W tym obszarze zespół z poznańskiego Golęcina dysponuje olbrzymim potencjałem. Wszakże mówimy o drużynie z jednego z największych miast w naszym kraju.  

Zarząd klubu nie miał łatwego zadania tej jesieni. Zaczął bowiem budować kadrę z myślą o rywalizacji w innej lidze niż ta, do której ostatecznie przystąpi. W normalnych warunkach poznaniacy przyszły rok poświęciliby na walkę o powrót na zaplecze Ekstraligi. Biorąc pod uwagę, że kadra na zmagania pierwszoligowe budowana była w specyficznych warunkach, to ewentualny spadek po sezonie 2024 można będzie potraktować w kategoriach roku straconego. W takim wypadku znowu konieczna będzie przebudowa składu. Natomiast utrzymanie się w lidze pozwoli na zachowanie czołowych zawodników i dalszą rozbudowę zespołu.   

Wiele znaków zapytania  

Określenie „znowu” w przedostatnim zdaniu nie zostało użyte przypadkowo. Z tegorocznego składu seniorskiego ostał się bowiem tylko jeden zawodnik, ale za to najważniejszy, czyli Łoktajew. Jego średnia punktów na bieg w tym sezonie wyniosła 2,197. Oprócz niego brakuje jednak zdecydowanych liderów. Na takiego może wyrosnąć Matias Nielsen, wracający do Poznania po dwóch latach spędzonych w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie zdobył niemałe doświadczenie. Najpierw miał okazję do regularnych występów w Ekstralidze, natomiast w tym roku na pierwszoligowych torach wykręcił średnią 1,721 pkt/bieg. Więcej znaków zapytania pojawia się w przypadku pozostałych zawodników. Dla Mateusza Dula sprowadzonego na pozycję u24 będzie to pierwszy sezon w roli seniora. Z kolei pozyskany z Polonii Bydgoszcz Szymon Szlauderbach ma dwuletnie obycie na pierwszym szczeblu rozgrywkowym, ale naznaczone dość chimerycznymi występami. Wielką niewiadomą jest też Ryan Douglas. Ostatnie trzy sezony spędził on w najniższej klasie rozgrywkowej, gdzie z roku na roku notował wyraźny progres, a ten sezon skończył z pokaźną średnią 2,250. Nie wiadomo jednak, jak poradzi sobie w bardziej wymagających rozgrywkach. Skład seniorski uzupełnia Michael Jepsen Jensen. W ostatnich latach były uczestnik cyklu Grand Prix jest cieniem samego siebie – w tym roku jego średnia wyniosła zaledwie 1,552. Takiego wyniku można oczekiwać co najwyżej od zawodnika drugiej linii, a nie gwiazdy zespołu. Nadzieją na dobre wyniki może być formacja juniorska. Prawdopodobnie stworzą ją Kacper Grzelak i Kacper Teska. Pierwszy z nich tegoroczne rozgrywki zakończył jako Mistrz Polski w barwach Motoru Lublin. Z kolei jego imiennik w tym sezonie debiutował na ligowych torach, jeżdżąc w poznańskim kevlarze. Zanotował średnią 0,605 punktów na bieg, ale to wciąż młody zawodnik, więc można się spodziewać, że w nowym sezonie poczyni progres.  

 W składzie „Skorpionów” jest wiele niewiadomych. Nie da się więc jednoznacznie stwierdzić, w jakim kierunku to pójdzie – albo większość zawodników sprosta oczekiwaniom, albo rozczarują i sezon zakończy się spadkiem. W związku z tym jeszcze bardziej kluczową rolę odegra jazda na własnym torze. W minionym sezonie PSŻ wygrał cztery z siedmiu domowych spotkań, ale ani razu nie potrafił wypracować dwucyfrowej zaliczki, istotnej w kontekście walki o cenne punkty bonusowe. W dodatku jedną z trzech porażek poznaniacy odnieśli w starciu z Orłem Łódź, który w tabeli wyprzedził ich o… dwa punkty. Przy tak konkurencyjnej lidze, poznański klub musi dołożyć wszelkich możliwych starań, by ze swojego stadionu uczynić twierdzę. To najłatwiejsza droga, by zwiększyć szanse na uniknięcie spadku. Gra dla PSŻ toczy się o wielką stawkę. Wśród tak wielu znaków zapytania pewne jest, że sezon 2024 w stolicy Wielkopolski będzie niezwykle emocjonujący.  

Igor DZIEDZIC