Zmierzch Kraju Wschodzącego Słońca. Jaka przyszłość czeka japońską gospodarkę?

Gospodarka Japonii stoi w miejscu od ponad 30 lat. // Źródło: fot. Morio / wikimedia commons

Ze szczytu w mrok niepewnej przyszłości tak można podsumować gospodarcze losy do niedawna drugiej potęgi ekonomicznej świata. Japonia, która przez lata była kojarzona z zaawansowaną technologią, niedoścignionym poziomem rozwoju i innowacji, trapiona jest przez olbrzymie, strukturalne problemy, których nie udaje się rozwiązać już czwartą dekadę. Wyprzedzona przez Chiny, a nawet przez zmagające się z recesją Niemcy, musi „wynaleźć się” na nowo, aby dotrzymać kroku innym mocarstwom.

Permanentna stagnacja – to wyrażenie najlepiej opisuje kondycję japońskiej gospodarki od 1990 roku. Od tego czasu, na kraj spadły również dwa kataklizmy, których skutki miały niebagatelny wpływ na problemy gospodarcze kraju. Trzęsienia Ziemi z 1995 i 2011 roku przyniosły olbrzymie straty w infrastrukturze, usuwanie ich skutków pochłonęło biliony jenów. Z różnych przyczyn, Japonia od ponad 30 lat prawie się nie rozwija. Kraj gospodarczo stoi w miejscu. Podobny marazm panuje w polityce. Od 1955 roku na tamtejszej scenie politycznej dominuje jedno, skostniałe ugrupowanie – Partia Liberalno-Demokratyczna. Kolejni premierzy z jej ramienia nie radzą sobie z obiecywanym rozruszaniem gospodarki kraju. Wyborczych rozliczeń jednak brak. Zapaść Japonii jest poniekąd „komfortowa”. Poziom życia jest wciąż bardzo wysoki, mieszkańcy cieszą się doskonałą infrastrukturą i długim, zdrowym życiem. Jednak z roku na rok ich kraj znaczy coraz mniej w dynamicznie rozwijającym się świecie. Szczególnym wyzwaniem dla Japonii okazał się niebywały rozwój jej wschodnioazjatyckich sąsiadów – Chin, Korei Południowej i Tajwanu. W ostatnich latach giganci technologiczni z tych krajów, w tym Xiaomi, Huawei, LG, Samsung i ASUS, zmietli japońskich producentów elektroniki ze światowego podium.

Pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku Japonia rywalizowała ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki o miano największej gospodarki świata. Powojenna odbudowa, po której nastąpił cud gospodarczy, zdumiała świat. Japońska elektronika, japońskie samochody, japońskie filmy – to wszystko stało się codziennością milionów ludzi na całym świecie. Szczególnymi akceleratorami rozwoju Kraju Kwitnącej Wiśni były wielkie imprezy międzynarodowe, organizacji których towarzyszyły nowatorskie inwestycje w infrastrukturę. Sztandarowym przykładem jest budowa pierwszej na świecie linii kolejowej wysokich prędkości, słynnej trasy Tōkaido Shinkansen, którą otwarto z okazji Letnich Igrzysk Olimpijskich w Tokio w 1964 roku. Wtedy Japonia dopiero rozpoczynała swoją spektakularną drogę do gospodarczej potęgi. Dwie dekady później wydawało się, że wyspiarskie państwo jest na prostej drodze, aby wyprzedzić USA pod względem produktu krajowego brutto. Ekonomiści z Harvardu przewidywali, że stanie się to najpóźniej w 1995 roku. Ceny nieruchomości w Tokio osiągały astronomiczne poziomy, a Japończycy żyli w błogiej nieświadomości nadchodzących problemów.

To jest kraj dla starych ludzi

Według danych CIA z 2020 roku, przeciętny Japończyk miał wtedy blisko 49 lat. Dla porównania, średnia wieku w Polsce w tym samym roku wyniosła niecałe 42 lata. Alarmujące są również dane związane z dzietnością Japończyków. Pomimo długoletnich wysiłków rządu, mających na celu chociażby zabezpieczenie aktywności zawodowej kobiet w ciąży, liczba urodzeń pozostaje na dramatycznie niskim poziomie, wynoszącym zaledwie około 1,3 dziecka na kobietę. Te niekorzystne wskaźniki składają się na zaledwie połowę demograficznej bomby, która powoli rozsadza japońską ekonomię. Rekordowa długowieczność mieszkańców archipelagu (według danych ze strony Macrotrends, średnia oczekiwana długość życia Japończyka to ponad 85 lat, najwięcej na świecie), przekłada się na rosnącą liczbę seniorów, których coraz trudniej utrzymywać. Osoby mające ponad 65 lat stanowią już 30% ogółu populacji, a liczba stulatków przekroczyła w zeszłym roku 90 tysięcy! Brak perspektyw rozwoju w mniej zurbanizowanych prefekturach wzmaga migrację młodych do miast. W efekcie, japońska prowincja zaczyna przypominać zubożały dom starości. W całym kraju znajdziemy setki wymierających miejscowości, w których stopniowo upadają instytucje życia publicznego, gdzie zamykają się biznesy i dokąd przestaje docierać transport szynowy. Najbardziej niepokojące dane dotyczą północnej prefektury Hokkaido – istnieją tam gminy, w których odsetek emerytów już dawno przekroczył połowę populacji. Stosunkowo najmłodsi są z kolei mieszkańcy tropikalnej prefektury Okinawa. Starzenie się populacji wzmaga proces urbanizacji, koncentruje aktywną zawodowo ludność i usługi w zatłoczonych już miastach. Przyszłość japońskiej prowincji rysuje się w ciemnych barwach. Bezdzietność „prześladuje” nawet japońską rodzinę cesarską. Linia sukcesji do chryzantemowego tronu jest bardzo krótka, a przyszłość skrępowanej sztywnymi zasadami i dyskryminującej kobiety instytucji stoi pod znakiem zapytania. Czy Japonia jest skazana na powolną zapaść?

Program gospodarczy byłego premiera Abe, nazwany od jego nazwiska Abenomiką, nie przyniósł oczekiwanych skutków. Jedynym jego efektem jest pokonanie niekorzystnego zjawiska długofalowej deflacji (umacniania się pieniądza) i przekucie jej w delikatną inflację (wynoszącą zaledwie 2,5% w skali zeszłego roku). Kulą u nogi japońskiej gospodarki jest również stosunkowo niska aktywność zawodowa kobiet oraz potężny dług publiczny, którego stosunek do PKB wynosi ponad 260% – to więcej niż w krajach kojarzonych powszechnie z problemem zadłużenia, takich jak Grecja i Argentyna.

Kacper ZIELENIAK