Niedawno zakończyła się dwudziesta kolejka Premier League, co oznacza zwieńczenie rundy jesiennej. W tym sezonie żadna drużyna nie zdominowała najwyższej ligi angielskiej, a lider zmieniał się bardzo często. Cały przebieg tej rundy był bardzo interesujący oraz dynamiczny i jest o czym mówić w kontekście Premier League. Było kilka zaskoczeń, było kilka rozczarowań, a napięcie nadal wzrasta.
W ciągu dwudziestu kolejek, lider w tabeli zmieniał się aż dziesięć razy. Przez pierwsze kilku kolejek na czele znajdował się Manchester City, jednak z czasem, w drużynie Guardioli zaczęły pojawiać się poważne problemy. Obecnie „Obywatele” zajmują trzecie miejsce, mając zaległy mecz i pięć punktów straty do pierwszego miejsca. Największym osłabieniem Manchester City, była kontuzja i zawieszenie Rodri’ego, bez którego obecny mistrz Premier League nie był w stanie oprzeć się Aston Villi, Wolverhamptonowi i Arsenalowi. Obecnie „Obywatele” radzą sobie dobrze, choć niebawem czekają ich spotkania z Newcastle i Tottenhamem. Londyński zespół prowadzony przez Postecoglou, przez kilka kolejek przeżywał piękny sen, prowadząc w tabeli. Okienko transferowe było dla Tottenhamu niezwykle udane, utalentowany Udogie, solidny van den Ven, niesamowity Vicario, oraz prawdopodobnie najlepszy zawodnik drużyny, James Maddison. Wszystko zmieniło się jednak od pamiętnego meczu derbowego z Chelsea, zakończonego wynikiem 4:1 dla „The Blues”. Dwie czerwone kartki, kontuzje Maddisona i van den Vena sprawiły, że Spurs nie wygrało przez następne cztery spotkania. Ostatnio forma Tottenhamu jest lepsza, jednak obecnie muszą nacieszyć się piątą pozycją w tabeli. Lokatę nad nimi znajduje się ich derbowy rywal Arsenal, który również miał swój moment na czele tabeli. Aktualnie drużyna Mikela Artety przeżywa kryzys, w ostatnich siedmiu spotkaniach wygrali tylko raz oraz strzelili tylko pięć bramek. Największym problemem „Kanonierów” jest właśnie skuteczność, najwięcej bramek (sześć) strzelił skrzydłowy, Bukayo Saka. Tymczasem środkowi napastnicy mają po pięć, cztery i trzy bramki, z tego najwyższy wynik ma rezerwowy Nketiah. Poważnym problemem jest też bramkarz. Ani Raya, ani Ramsdale nie są w formie i popełniają sporo prostych błędów, których nie jest w stanie skorygować Saliba lub Gabriel. Ostatnio pokonani zostali przez obecnego lidera Premier League, Liverpool. Myślę, że pod względem formy są najstabilniejszą drużyną w lidze angielskiej, przegrali tylko jedno spotkanie, a wygrali trzynaście. Najlepszym piłkarzem Liverpoolu jest bez dwóch zdań Mohamed Salah, który udowadnia po raz kolejny, że starzeje się jak wino. Strzelił więcej bramek niż wszyscy napastnicy Arsenalu razem wzięci oraz zaliczył osiem asyst. Każda pozycja „The Reds” jest solidnie obsadzona, od defensywy, przez środek pola, po pozycje ofensywne. Nie mogą jednak spocząć na laurach, ponieważ po piętach depcze im największe zaskoczenie sezonu, Aston Villa. Unai Emery po raz kolejny pokazuje swój trenerski kunszt, zdobywając czterdzieści dwa punkty w dwudziestu spotkaniach. Kadra Aston Villi była dopiero na jedenastym miejscu pod względem wartości w Premier League, nie przeszkadza jednak to zespołowi by być drugą najlepszą pod względem strzelonych bramek. Ofensywa jest ogromnym atutem drużyny Emery’ego, jednak nie gorsza jest defensywa czy środek pola. Nie wiem jak długo zdołają utrzymać się na czele, jednak trzeba przyznać, że postawa Aston Villi jest co najmniej imponująca.
Łeb w łeb w walce o puchary
Pozytywnym zaskoczeniem możemy też nazwać West Ham. Szóste miejsce to znaczny postęp drużyny Moyesa, która może pochwalić bardzo udanym okienkiem transferowym. Kudus oraz Ward-Prowse to główne fundamenty, na których budowana jest gra „Młotów”, poza nimi wyróżniłbym jeszcze Jarroda Bowena za jego świetny wynik strzelecki, oraz Areolę i Paquetę. Obecnie West Ham traci aż pięć punktów do piątego Tottenhamu oraz ma trzy punkty przewagi nad Brighton. Drużyna De Zerbiego jest obecnie na prawie identycznym poziomie, jak w poprzednim sezonie. Mimo, że nie ma żadnego postępu względem poprzedniego roku, to trzeba przyznać, że grając jedną z najmłodszych kadr w Premier League, takie wyniki są całkiem imponujące. Mówiąc o braku postępów, muszę wspomnieć o Manchesterze United. Erik ten Hag w swoim debiutanckim sezonie, zakończył sezon na trzecim miejscu, a obecnie jego zespół jest na lokacie ósmej. Styl „Czerwonych Diabłów” jest bardzo trudny do oglądania, trudno również zrozumieć tak wysoką pozycję tej drużyny. Poza Maguirem, Onaną, Bruno Fernandesem oraz okazjonalnie Garnacho, ciężko znaleźć plusy w grze United. Jedno jest pewne, holenderskiego szkoleniowca czeka jeszcze wiele pracy, którą będzie musiał wykonać w krótkim czasie. Spadek formy zaliczył także Newcastle United. Mimo niezłego bilansu bramkowego, „Sroki” mają spory problem z utrzymaniem wyniku i ze skutecznością. Pod tym względem są dosłownym przeciwieństwem Manchester United, który mimo słabej gry i skuteczności jest w stanie wymęczyć zwycięstwo. Ważnym powodem jest też spadek formy najważniejszych piłkarz Newcastle, takich jak Trippier, Schär, czy Pope. Ostatnią drużyną, która moim zdaniem ma szanse na puchary jest Chelsea. Mimo dużych braków w zgraniu, w pomyśle na grę oraz jakości zawodników, „The Blues” nadrabiają zaangażowaniem i zawziętością. To właśnie drużyna Pochettino, jest autorką dwóch najbardziej spektakularnych spotkań w tym sezonie Premier League (4:1 z Tottenhamem oraz 4:4 z Manchesterem City). Kadra Chelsea jest najmłodszą w lidze angielskiej, także można zrozumieć, że Boehly buduje drużynę na przyszłość, a nie na tu i teraz.
W środku stawki też bez nudy
Tyle samo punktów co Chelsea, zdobył również Wolverhampton. Uważam jednak, że środek tabeli maksimum ich możliwości, biorąc pod uwagę ich formę i styl. Sytuacja „Wilków” jest nieco lepsza niż w poprzednim sezonie, a głównym sprawcą tego stanu jest Hee-Chan Hwang. Koreańczyk jest w niesamowitej formie, strzelił już dziesięć bramek oraz zaliczył trzy asysty, a najbardziej pamiętnym wydarzeniem z jego udziałem, jest na pewno jego zwycięska bramka w spotkaniu z Manchester City. Miejsce niżej znajduje się Bournemouth, które na przełomie listopada i grudnia szło jak burza i wygrywało mecz za meczem. Utrzymanie formy z końcówki poprzedniej rundy będzie dla nich ciężkie, gdyż w następnym meczu podejmą Liverpool. Widoczny jest spory postęp w grze „Wisienek” i myślę, że tak jak w przypadku „Wolves” spory udział w dobrych wynikach swojego zespołu ma jeden zawodnik. Dominic Solanke strzelił już dwa razy więcej bramek niż w poprzednim sezonie, a zostało mu jeszcze dziewiętnaście spotkań na poprawienie wyniku. Na trzynastym miejscu znajduje się londyńskie Fulham, które z pewnością odczuwa brak Mitrovića. Jimenez i Willian nie są bezużyteczni, jednak brak skuteczności serbskiego napastnika jest bardzo odczuwalna w wynikach. Sytuacja nie jest jednak beznadziejna, Fulham jest na bezpiecznej pozycji i zapewne skończy sezon w środku stawki. To samo można powiedzieć o Crystal Palace, które co sezon gra tak samo i osiąga te same wyniki. Jedyne co jest interesującego w tej drużynie to kilku zawodników, takich jak Eze, Olise czy Guehi, którzy pewnie jeszcze w tym roku zmienią barwy klubowe. Drużyna Hodgsona zapewne, jak co roku, utrzyma się i skończy sezon w dolnej połowie tabeli. Mniej pewny swojego losu może być Nottingham Forest, które obecnie ma tylko cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Nottingham ma jedną z gorszych defensyw w lidze, stracili aż trzydzieści pięć bramek, a ofensywa również nie jest na odpowiednim poziomie. Nie licząc beniaminków, to właśnie ta drużyna ma niemałe szanse na spadek do championship. Biorąc pod uwagę historię Nottingham byłoby to przykre wydarzenie, gdyż w poprzednim sezonie wrócili do Premier League po dwudziestu trzech latach. Nadal mają jednak jeden punkt więcej od Brentfordu. „Pszczoły” to jedno z większych rozczarowań tego sezonu. Poprzedni sezon zakończyli na ósmej pozycji oraz zasłynęli z tego, że zabrali najwięcej punktów drużynom z „Big Six”. Obecnie widać brak zawieszonego Ivana Toney’a, którego zastąpić próbują Mbeumo oraz Wissa, jednak nieskutecznie. Dodając do tego braki kadrowe i jakościowe w obronie, Brentford jest drużyną, która musi mieć się na baczności. Myślę, że ostatecznie się utrzymają, jednak nie można lekceważyć zaangażowania piłkarzy Luton oraz tego, że Burnley ma potencjał na utrzymanie.
Z tyłu bez zaskoczeń
Bezdyskusyjnie tegoroczni beniaminkowie rozczarowują i służą głównie jako dostarczyciele punktów, dla reszty drużyn. Imponująca postawą wykazuje się Luton Town, drużyna, która po raz pierwszy pojawiła się w Premier League. Najmniej wartościowa kadra, tylko kilku zawodników doświadczonych w grze na najwyższym poziomie, niski budżet na płace oraz transfery. Te aspekty nie przeszkadzają zespołowi z małego miasta w byciu najlepszym z beniaminków. Oczekiwania wobec Sheffield United, a szczególnie wobec Burnley były dużo wyższe. Obie te drużyny poniosły klęskę aż w piętnastu spotkaniach ligi angielskiej oraz straciły więcej niż czterdzieści bramek. Burnley co prawda jest w tabeli wyżej, jednak to właśnie drużyna Kompany’ego zdominowała Championship w poprzednim sezonie i była typowana do wielkiego zaskoczenia obecnego roku. Okazuje się jednak, że nie licząc środka pola oraz młodego, utalentowanego Trafforda na bramce, „The Clarets” nie prezentują niczego pozytywnego, a ich szanse na utrzymanie się w Premier League z meczu na mecz, maleją. Natomiast Sheffield przez pierwsze trzynaście spotkań wyglądało jak drużyna, która przypadkowa znalazła się na tak wysokim poziomie, a która realistycznie powinna grać w Championship. Po zmianie trenera, beniaminek wygląda nieco lepiej, jednak wydaje mi się ze „The Blades” nie ma już większych szans na pozostanie w najwyższej lidze na następny sezon. Konkurencja dla beniaminków jest moim zdaniem zbyt silna. Na siedemnastym miejscu znajduje się Everton, który znajdowałby się obecnie na dwunastej lokacie, gdyby nie odjęte punkty na początku sezonu. W porównaniu do poprzedniego roku Everton wygląda dużo lepiej. W grudniu zwyciężyli w czterech spotkaniach z rzędu, a defensywa „The Toffies” jest szóstą najlepszą w lidze. Uważam ze Everton ma dużo większe szanse na utrzymanie niż Brentford czy Nottingham Forest. Dzięki formie jaką prezentują Tarkowski, Onana, McNeil oraz kilku innych zawodników, derbowy rywal Liverpoolu jest w stanie zająć spokojne miejsce w środku tabeli.
Jesteśmy dopiero w połowie sezonu, więc wiele jeszcze może się zdarzyć. Zwłaszcza dlatego, że mamy w tym roku do czynienia z wieloma zmianami w tabeli. Kilka drużyn nadal gra w europejskich pucharach, co powoduje często problemy z urazami oraz z kondycją piłkarzy. Możemy być pewni co do jednego, czeka nas jeszcze wiele emocji w tym sezonie Premier League.
Roch ORZECHOWSKI