Na początku grudnia internet obiegły wzruszające zdjęcia Macaulaya Culkina odsłaniającego swoją gwiazdę na Walk of Fame. Odtwórca roli Kevina nie był tam sam – towarzyszyła mu jego żona oraz synek, jak i Catherine O’Hara, wcielająca się w kultowym filmie w jego matkę. Krótko później do grona uhonorowanych dołączył Zac Efron. Kolejne pokolenie idoli dorasta i kontynuuje tradycję, najwyższa więc pora prześledzić, co zmieniło się w Alei od czasu jej inauguracji w 1960 roku.
Gwiazdozbiór rozciągający się wzdłuż Hollywood Boulevard i Vine Street liczy już 2767 elementów wykonanych z lastryka i mosiądzu. Obowiązująca współcześnie identyfikacja wizualna zwyciężyła nad pierwotną, dość ryzykowną, koncepcją karykatur, które niekoniecznie mogłaby przypaść do gustu sportretowanym. Celem uniknięcia chaosu, każde nazwisko przypisano do odpowiedniej kategorii o czytelnym oznaczeniu – Motion Pictures, Television, Radio, Recording, Live Theatre/Performance lub dopiero co wprowadzonej Sports Entertainment. Wszechstronność popłaca, dlatego Gene Autry, śpiewający kowboj z gitarą, widnieje w spisie aż pięć razy.
Gwiezdne wojny
Gdy komitet pomyślnie rozpatrzy wniosek fana, zawierający zgodę samego nominowanego, potrzebne jest jeszcze znalezienie fundatora. Na przestrzeni dekad należność za ten przywilej rosła od czterocyfrowej liczby aż do aktualnej, astronomicznej sumy 75 tysięcy dolarów. Ma ona rekompensować wydatki związane z robocizną i wiekuistą konserwacją. Potencjalnych kandydatów nie ubywa, ponieważ kwalifikują się do nich również zmarli. Ba, nie muszą istnieć naprawdę – Myszka Miki, Królewna Śnieżka oraz Shrek to jedne z kilkunastu wyróżnionych fikcyjnych postaci. Bądź co bądź, nie sposób odmówić im sporego wkładu w kulturę.
Co ciekawe, gwiazda nie podlega likwidacji, nawet jeśli jej posiadacz ujawnił światu swoją ciemną stronę. Wystosowano jednak petycje, aby wyjątkami od tej reguły stali się Donald Trump i Bill Cosby – na ten moment ich oponentom pozostaje sprzeciw w formie regularnej dewastacji chodnikowych płyt. Obraźliwe napisy na ich powierzchni to także przypadek dotyczący Sharon Stone, Arethy Franklin i bliźniaczek Olsen. Powód? – noszenie naturalnego futra. Dotąd odnotowano cztery kradzieże, ale sprawcami kierowały raczej finansowe, a nie światopoglądowe przesłanki.
Zdjąć różowe okulary
Kto nie może pozwolić sobie na wyprawę za ocean, niech się nie martwi – mamy aleję gwiazd w domu. Na promenadzie w Międzyzdrojach, choć nie tak rozległej jak jej pierwowzór, zaklęto w brązie kawał rodzimego artystycznego dziedzictwa. Począwszy od 1996 roku, kiedy to upamiętniono m.in. Jandę, Tyszkiewicz, Gajosa i Olbrychskiego, przyciąga ona tłumy wczasowiczów ciekawych, czyje odciski dłoni pasują do ich własnych. Z resztą, snując marzenia o amerykańskiej destynacji, pamiętać, że rzeczywistość wcale nie prezentuje się tak różowo. W bieżącym skrupulatnym rankingu światowych atrakcji przeprowadzonym przez firmę Stasher amerykańska aleja gwiazd wypadła najgorzej, mimo że, w przeciwieństwie do paryskiego Disneylandu i jego niezachwianej renomy, nie rujnuje rodzinnych budżetów, gdyż jej przestrzeń jest otwarta dla wszystkich. Wszystkich, czyli również dla osób dotkniętych kryzysem bezdomności żyjących na ulicach Los Angeles. Robiąc pamiątkowe zdjęcie trzeba się nagimnastykować, by nie uchwycić w kadrze prowizorycznych mieszkalnych konstrukcji ani śmieci.
Trudno ocenić, czy w tym wszystkim więcej jest frajdy dla wielbicieli, czy wielbionych. Niektórzy dyskretnie i z bliżej nieokreślonych przyczyn rezygnują z akceptacji nominacji – zaskakująca nieobecność Ala Pacino i Clinta Eastwooda na liście wybrańców nie wynika przecież z ignorancji wobec ich bogatych filmografii lub pomyłki. Dla innych niesie ona za to wartość sentymentalną, wynagradza lata ciężkiej pracy i daje nadzieję, że ich blask nigdy nie zgaśnie.
Katia SZWEDA