„ARE YOU READY?” – AC/DC rusza w świat!

Kultowa płyta „Back In Black” od dekad pozostaje trzecim najlepiej sprzedającym się albumem muzycznym w dziejach muzyki. / Źródło: flickr.pl, Igor Krivokon

Stało się! W 2024 ziemia zadrży, a z nią serca milionów fanów z całego świata. Część namnażających się w ostatnim czasie plotek i nadziei potwierdziła się – AC/DC ogłosili pierwszą od 2016 roku trasę koncertową! Gdzie zagrają? Kiedy? Czego możemy się po nich spodziewać, patrząc na ich wysęp na Festiwalu Power Trip? Jak na przestrzeni lat wyglądał powrót legendy? Sprawdzamy i wspominamy, w gotowości na nowe!

W 2016 roku, w trakcie trasy „Rock or Bust World Tour”, z powodu niemal całkowitej utraty słuchu z zespołu odejść musiał Brian Johnson, którego podczas pozostałych koncertów zastąpił Axl Rose. Niedługo później na emeryturę przeszedł Cliff Williams, a w kłopoty z prawem wpadł Phil Rudd. U schyłku 2017 roku zmarł natomiast Malcolm Young, współzałożyciel legendarnej grupy. Wielu było przekonanych, że to koniec aktywnej działalności „najgłośniejszego zespołu na świecie”. AC/DC miało wówczas 44 lata.

„POWER UP TOUR”

Teraz zespół jest już świeżo po 50-tce, a także po wielkim powrocie a nawet powrotach i w przededniu „POWER UP TOUR”. Podczas niej na scenie wystąpią: Angus Young (gitara prowadząca), Brian Johnson (wokal), Stevie Young (gitara rytmiczna) oraz Matt Laug (perkusja). Cliff Williams, który już w 2016 roku przeszedł na emeryturę – choć powrócił do składu na czas nagrania „Power UP” i występu na Festiwalu Power Trip – nie wyruszy w trasę koncertową. Zastąpi go Chriss Chaney. Ta informacja, wraz z ogłoszeniem europejskiej części trasy, pojawiła się na oficjalnych profilach zespołu 12 lutego około 9 rano.

Poprzedziła ją sześciodniowa promocja, w której zespół zdradzał fanom dużo, jednocześnie nie zdradzając im zbyt wiele – przykuwał uwagę. Od razu kojarzy się to z taktyką, jaką grupa zastosowała ogłaszając swój powrót w 2020 roku, choć oczywiście tym razem wyglądało to trochę inaczej.

Charakterystyczny piorun pobłyskujący w mroku rozjaśnił się z pełną mocą a następnie ustąpił planszy z napisem: „ARE YOU READY” i towarzyszącemu mu podkładowi muzycznemu z piosenki o tym samym tytule – tak to się zaczęło. W udostępnianych w kolejnych dniach rolkach rozpoczęto wielkie odliczanie, które trwało również na stronie internetowej AC/DC. Wszystko to poprzedziła fala plotek, pogłosek i spekulacji, trwająca już od jesieni ubiegłego roku. Część z nich – chociażby wyciek, którego dokonał (dwa razy) sam burmistrz Monachium, Diete Reiter – okazała się faktem.

Europejska część trasy rozpocznie się już 17 maja w niemieckim Gelsenkirchen a zakończy 17 sierpnia w irlandzkim Dublinie. – Podczas trasy tego lata zagramy w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, Niderlandach, Austrii, Szwajcarii, Anglii, Słowacji, Belgii, Francji i Irlandii. Nie możemy się doczekać, żeby was wszystkich tam zobaczyć – czytamy w opisie rolki w mediach zespołu. Szczegóły dotyczące dat i miejsc poszczególnych koncertów znajdziecie na acdc.com, sprzedaż biletów rusza 16 lutego.

W czasie, gdy będziemy czekać na trasę, powspominajmy i zastanówmy się, czego możemy spodziewać się po „najgłośniejszym zespole na świecie”. Cóż, w dalszym ciągu z pewnością będzie głośno – to zespół pokazał na początku października ubiegłego roku podczas pierwszej edycji Festiwalu Power Trip.

Tak wraca legenda – live comeback grupy

Słowem wstępu należy wspomnieć o sensacji, jaką z miejsca stał się nowy festiwal. Dlaczego? a) zebrał w jednym miejscu weteranów ciężkiego brzmienia: Guns N’ Roses, Iron Maiden, Judas Priest (zastępujący Ozzy’ego Osbourne’a), Tool oraz Metalicę.

b) (sensacji klejnot koronny) w jego trakcie, 7 października 2023 roku, AC/DC powróciło na scenę po siedmioletniej przerwie. Nic więc dziwnego, że Power Trip wzbudził zainteresowanie licznych serwisów muzycznych i fanów z całego świata.

Intro nawiązujące do twórczości zespołu, fajerwerki, kadr na zgromadzony pod sceną tłum i bum! Australijska grupa weszła w setlistę z młodzieńczą werwą i utworem „If You Want Blood (You’ve Got It)”. Co zagrali w dalszej części koncertu? Hity takie jak „Back In Black”, „Thunderstruck”, „Stiff Upper Lip” czy „Dirty Deeds Done Dirt Cheap”, „Hells Bells”, „Wholle Lotta Rosie” oraz „Let There Be Rock” (z 10 minutowym gitarowym solo Angusa Younga). Na żywo debiutowały „Demon Fire” i „Shot In The Dark” z albumu „Power UP” a całość zamknęły „T.N.T.” oraz klasycznie, „For Those About To Rock (We Salute You)” przy wystrzałach z kultowych armat, zwieńczonych istną kanonadą sztucznych ogni.

W sumie AC/DC zagrało aż 24 utwory – najwięcej w historii grupy z Brianem Johnsonem na wokalu, czyli aż od 1980 roku! Robi wrażenie, co nie? A to nie koniec. 12 wykonanych piosenek pochodziło z „ery Briana Johnsona”, a drugi tuzin z czasów, gdy wokalistą zespołu był jeszcze Bon Scott. Części z nich grupa nie grała na żywo od bez mała 20 lat.

Jak to wypadło? Tak, że kapcie spadają mi za każdym razem, gdy oglądam amatorskie nagrania fanów z tego koncertu. W każdej sekundzie u muzyków widać i czuć wielkie zaangażowanie, pasję oraz radość z powrotu. Ogniki w oczach i szeroki uśmiech, pozostającego w niemal ciągłym ruchu – tańcującego, czasem nawet skaczącego – Briana Johnsona oraz moc w jego głosie robią kolosalne wrażenie. Taki widok cieszy jak mało co, zwłaszcza, gdy pamięta się o problemach zdrowotnych, z którymi mierzył się brytyjski artysta. Angus Young niezmiennie zachwyca precyzyjnym i niezachwianym kunsztem gry oraz dynamiką, niejednokrotnie prezentując ikoniczny „Duck Walk”, a nawet tarzając się po ziemi w trakcie swojego dziesięciominutowego solo. A, przypomnijmy, panowie mają kolejno 76 i 68 lat! Niemniej imponują Stevie Young i Cliff Williams, „kawał dobrej roboty” wykonał też Matt Laug, zastępujący Phila Rudda (w związku z kłopotami, jakie miałby z uzyskaniem wizy) na perkusji.

Co warto nadmienić, wśród publiczności znaleźli się też inni, występujący na Festiwalu artyści, jak Lars Urlich z Metalliki. W wywiadzie dla „Trunk Nation” tak wspominał on występ AC/DC – Po tym koncercie przychodzi mi na myśl jedno słowo: Triumf. […] Kiedy Angus Young zaczął grać solówkę, a ludzie pokazywali, jak go szanują i kochają, to miałem łzy w oczach. Wyczuwalna była jedność. […] Brian Johnson prawdopodobnie był najlepiej bawiącą się osobą w całej Kalifornii i miał znakomity kontakt z publicznością. Ten jego cholerny uśmiech na twarzy… Napawało mnie to ogromną radością. Było kapitalnie. Coś wspaniałego – spuentował. Równie ciepło powrót przyjęła porażająca większość fanów, wyrażając to za pomocą komentarzy czy wideo relacji z festiwalu. Mówiąc krótko, bogowie rocka są w formie, która „rozwala” system. Zdają się być bardziej niż gotowi i tym razem nie zanosi się, by coś stanęło im na przeszkodzie.

Power Trip nie miał być pierwszy

Wiedzieliście? Zarówno Cliff Williams, jak i Brian Johnson przyznawali w wywiadach, że już kilka lat temu odbyli serię prób, by sprawdzić innowacyjne wspomaganie słuchu Johnsona w ostrych warunkach koncertowych. Wedle ich relacji efekt był bardziej niż zadowalający, a część logistyczna miała niebawem wejść w fazę planowania. Premierze najnowszego albumu studyjnego „Power UP” już wówczas miała towarzyszyć trasa koncertowa. Co więc stanęło na przeszkodzie? Długotrwały lockdown, obostrzenia i światowa pandemia koronawirusa. Niemniej faktem pozostaje, że comeback grupy w 2020 roku odbił się na świecie echem o iście legendarnym brzmieniu.

To po prostu „Power UP”

13 listopada 2020 roku swą premierę miał 17. album studyjny grupy. Był tym, na co fani nadzieję mieli od dawna, czego wyczekiwali – był powrotem. Po licznych problemach i trudnościach – wspomnianej niemal całkowitej utracie słuchu Johnsona (który powrócił do śpiewania z innowacyjną technologią wspomagającą słuch), kłopotach z prawem Rudda, czy śmiercią Malcolma Younga – AC/DC zeszli się ponownie.

– Wszyscy mieliśmy coś do udowodnienia. To my tworzyliśmy ten zespół, chcieliśmy więc pokazać, na co nas jeszcze stać – tak uczucia przed wejściem do studia relacjonuje Brian Johnson, w swojej autobiografii „Żywot Briana”. Mówiąc krótko, pokazali. I to jak! To był po prostu „Power UP” – nazwa albumu jest tu niezwykle symboliczna i dosadna a brzmienie – mistrzowskie.

Składający się z dwunastu niesamowitych, nośnych utworów, wprost krzyczący: „wróciliśmy!”, hołd dla Malcolma Younga dotarł na szczyty list sprzedaży w 21 krajach, spotykając się z bardzo pozytywnym odbiorem fanów oraz krytyków. Jak, we właściwym sobie stylu, skomentował to Johnson w swojej autobiografii? – No cóż chłopcy, zajęło nam to jedynie 40 lat! – podsumował z humorem.

Grupa niczym feniks z popiołów raz za razem odradza się, by porwać świat. Ich długo wyczekiwana trasa koncertowa już teraz stała się jednym z najgłośniejszych, a bardzo możliwe, że najgłośniejszym wydarzeniem muzycznym 2024 roku. AC/DC, „WE SALUTE YOU”!

Marcin KLONOWSKI