Premier Hiszpanii zapowiedział, że będzie pracował na rzecz uznania państwa palestyńskiego i przyznał, że ma wątpliwości, co do tego czy Izrael wypełnia międzynarodowe prawo humanitarne. Wicepremierka publicznie stwierdziła, że Izrael popełnia zbrodnie wojenne, a tysiące mieszkańców Hiszpanii wychodzi na ulice i skanduje „To nie jest wojna, to ludobójstwo”. Czy to wszystko sprawia, że Hiszpanię można nazwać najbardziej propalestyńskim państwem w Europie?
Od października w wielu europejskich państwach można obserwować wybuchające z różnym natężeniem manifestacje propalestyńskie, które w swoim szczytowym momencie osiągnęły wielotysięczną frekwencję. Manifestacje te są odzwierciedleniem głosu wsparcia płynącego ze strony społeczeństwa europejskiego, które udzielane jest niezależnie od stanowiska zajmowanego przez rządy poszczególnych państw. Zdawać się może, że szczególnie w państwach zachodu napięcie związane z wojną oraz kryzysem humanitarnym jest coraz większe, a co za tym idzie, wzmagają się również żądania społeczeństwa wobec rządów państw, aby zajęły one konkretne stanowiska.
Głos sojuszników sprawy palestyńskiej
Jednym z państw, w którym oczekiwania części społeczeństwa spotkały się z aprobatą rządzących jest Hiszpania, której premier Pedro Sánchez w jednym ze swoich pierwszych przemówień zapowiedział, że jego gabinet będzie pracował na rzecz uznania państwa palestyńskiego. Po tej deklaracji Sánchez oraz belgijski premier Alexander De Croo, jako reprezentanci „podwójnej prezydencji w UE”, wspólnie udali się do Izraela, aby m.in. wezwać premiera Netanjahu do podjęcia negocjacji pokojowych, szanowania międzynarodowego prawa humanitarnego oraz deeskalacji konfliktu. W trakcie tej wizyty premierzy spotkali się także z prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem.
Na temat Palestyny premier Sánchez wypowiadał się także poza swoją wizytą na Bliskim Wschodzie. Udzielił on głośnego wywiadu hiszpańskiej telewizji TVE, którego konsekwencją stało się tymczasowe wycofanie się z Hiszpanii izraelskiej ambasadorki Rodiki Radian-Gordon. W wywiadzie hiszpański premier powiedział, że ma wątpliwości co do tego, czy Izrael stosuje się do międzynarodowego prawa humanitarnego. Wśród innych propalestyńskich głosów, płynących z hiszpańskiej sceny politycznej bardzo głośne i zdecydowane są słowa dwóch członkiń poprzedniego rządu Sáncheza. Ione Belarra i Irene Montero wezwały do postawienia premiera Izraela przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym za zbrodnie na ludności palestyńskiej. Oprócz tego Belarra zarzucała innym europejskim liderom to, że nie są wystarczająco skuteczni w swoich działaniach. Także wicepremierka i przewodnicząca koalicyjnej partii Sumar Yolanda Diaz potępiała działanie Izraela, twierdząc, że Izrael popełnia zbrodnie wojenne, i wzywając do natychmiastowego zawieszenia broni w Strefie Gazy.
Historyczne zaszłości
Warto zadać sobie pytanie, jaki jest powód takiej postawy hiszpańskiego premiera. Jedni mówią, że to strategiczny ruch mający odwrócić uwagę opinii publicznej od polityki wewnętrznej, w tym od sprawy amnestii. Inni jednak twierdzą, że wynika to z historycznej przychylności Hiszpanii w stosunku do sprawy palestyńskiej, a że sam Sánchez ma nadzieję, iż jego stanowisko wywoła „efekt domina” w pozostałych państwach UE. Pojawiają się także głosy, że premier po prostu zajmuje stanowisko, które aprobuje większość jego wyborców.
Historycznie Hiszpania praktycznie zawsze była blisko z państwami arabskimi, a hiszpańska opinia publiczna od lat sympatyzuje z Palestyńczykami. Relacje dyplomatyczne z Izraelem Hiszpania nawiązała dopiero w 1986 roku., czyli aż 38 lat po tym, jak Izrael proklamował swoją niepodległość. Było to m.in. wynikiem dyktatorskich rządów generała Franco, chociaż nawet 10 lat po nich, za czasów transformacji oraz rządów demokratycznych, relacje te wciąż były nienawiązane.
Mimo braku pewności co do przyczyn takiego stanowiska Hiszpanii pewnym jest, że nie jest to jedynie wynik ideologicznej przynależności koalicji rządowej. Pedro Sánchez wywodzi się z lewicowego ugrupowania, a jego rząd składa się z partii lewicowych, jednak propalestyńskie akty poparcia miały w Hiszpanii miejsce nie tylko za rządów lewicowców. Przykładem tego może być rok 2014, kiedy premierem był Mariano Rajoy Brey z prawicowo-konserwatywnej Partii Ludowej. Wówczas hiszpański parlament przyjął rezolucję wzywającą do uznania państwa palestyńskiego.
Reakcje mieszkańców Hiszpanii
W kwestii sprawy palestyńskiej stanowisko hiszpańskiego rządu jest jasne. A jak reagują na to mieszkańcy Hiszpanii? Zdaje się, że również są bardzo przychylni i w większości bliżej im do podejścia rządu niż jego przeciwników. W największych miastach nieustannie od października mają miejsce demonstracje propalestyńskie, gromadzące wiele tysięcy uczestników, jak chociażby 29 października w Madrycie, gdzie w proteście uczestniczyło blisko 35 tysięcy osób, które wspólnie skandowały hasła takie jak „To nie jest wojna, to ludobójstwo” czy „Nie dla barbarzyństwa. Nie dla wojny. Zawieszenie broni.”. Ludzie gromadzili i gromadzą się nie tylko w stolicy, manifestacje odbywają się także w innych miastach, m.in. w Barcelonie (największa: 20 tys. osób), Guernice (8 grudnia – ok. 3 tys. osób), Walencji, Bilbao czy Granadzie. Ponadto wsparcie dla Palestyny publicznie okazywane było i jest przez wiele znanych osobistości ze świata kultury, sportu i przez innych celebrytów.
Marianna CZMOCHOWSKA