Jednym z najważniejszych wyzwań, przed jakimi stoi obóz rządzący, jest uregulowanie kwestii prawa do aborcji. Zdania wśród koalicjantów pozostają jednak podzielone, na drodze do sukcesu pojawiają się kolejne przeszkody, a do kompromisu nadal nie doszło. Zapowiedź możliwości legalnego przeprowadzenia tego zabiegu w określonych przypadkach znajduje się na liście 100 konkretów KO na pierwsze 100 dni rządów. To jeden z najważniejszych postulatów dla wielu Polek.
Zaostrzenie prawa aborcyjnego w 2020 roku, pomimo upływu lat nadal wzbudza w społeczeństwie mnóstwo emocji. Obecnie przerwanie ciąży w naszym kraju jest legalne zaledwie w dwóch przypadkach – jako następstwo czynu zabronionego i w sytuacji zagrożenia zdrowia bądź życia kobiety. Wcześniej istniała też trzecia przesłanka, będąca najczęstszą przyczyną dokonywania aborcji – wystąpienie nieodwracalnych ciężkich wad wrodzonych płodu. Ta jednak wyrokiem „Trybunału Konstytucyjnego” z 2020 roku została uznana za niezgodną z prawem. Zdania są podzielone, ale liczby mówią same za siebie – na organizowanych w całej Polsce protestach pomimo pandemii zgromadziły się setki tysięcy niezadowolonych z tej decyzji osób. Według najnowszych sondaży IPSOS ponad połowa Polaków – 57% – popiera możliwość wykonania zabiegu bez podania przyczyny, a w szczególnych sytuacjach poparcie jest jeszcze wyższe i sięga powyżej 70%. Nowy rząd obiecał kobietom wybór i legalną aborcję do 12 tygodnia ciąży, jednak dogadanie się w koalicji okazuje się trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.
Cztery pomysły
W Sejmie oczekują na rozpatrzenie łącznie aż cztery projekty ustawy aborcyjnej. Jeszcze w listopadzie Lewica przedłożyła dwa z nich. Pierwszy zakłada możliwość legalnej i bezpiecznej aborcji „na żądanie” do 12 tygodnia ciąży, a w wyszczególnionych przypadkach nawet później. Druga proponowana zmiana zakłada uchylenie paragrafu w Kodeksie karnym dotyczącego kary pozbawienia wolności za wykonywanie aborcji czy pomoc w przerwaniu ciąży. W styczniu KO złożyło zgodny z założeniami 100 konkretów projekt ustawy dotyczący prawa do decyzji o bezpiecznym przerwaniu ciąży do 12 tygodnia (w konkretnych przypadkach będzie można dokonać aborcji także później). Aborcja byłaby wykonywana w szpitalach NFZ, które nie będą już miały możliwości powołania się na klauzulę sumienia. Trzecia Droga proponuje jeszcze inny scenariusz – rezygnuje z liberalizacji prawa aborcyjnego, a jedynie odwraca wyrok TK z 2020 roku.
Trzecia Droga donikąd?
W parlamencie kwestia aborcji dalej pozostaje sporna. Nikogo nie powinien dziwić sprzeciw ugrupowań prawicowych – PiS–u oraz Konfederacji wobec liberalizacji tego prawa, jednak zgrzyty w tym temacie pojawiły się również w koalicji rządzącej. Pomimo teoretycznie wspólnego stanowiska zawartego w umowie koalicyjnej, do porozumienia nadal nie doszło.
Trzecia Droga argumentuje swój sceptycyzm względem liberalizacji prawa aborcyjnego przede wszystkim „realizmem” – przypomina, że przy rządach obecnego prezydenta nie ma szans na nic więcej, niż powrót do „kompromisu”. Mają oni swój własny pomysł – według marszałka Szymona Hołowni najlepszym wyjściem byłoby przeprowadzenie referendum, w którym zapytałby Polaków o zdanie. Jak zauważa premier Donald Tusk, nie jest to jednak dobre rozwiązanie. Referendum w takiej kwestii formalnie byłoby raczej sondażem – nie miałoby żadnej mocy wiążącej, gdyż zmiana i tak musiałaby zostać przegłosowana w Sejmie i podpisana przez prezydenta. W społeczeństwie ten pomysł również budzi kontrowersje – między innymi organizacja Amnesty International postuluje, że prawo do aborcji jest prawem człowieka i powinno zostać zapewnione przez państwo w kraju demokratycznym, bez konieczności organizowania referendum. Głosów krytycznych pojawia się więc coraz więcej. Zarówno w mediach, jak i na portalach społecznościowych plany Trzeciej Drogi określa się jako „zasłonę dymną”, mającą przysłonić faktyczne poglądy niektórych polityków względem liberalizacji. Oprócz tego przytacza się także fakt wysokich kosztów przeprowadzenia kolejnego referendum, które nie jest konieczne. Najbardziej nieprzychylne głosy podkreślają ryzyko wykorzystania głosowania do manipulacji opinią publiczną w sprawie aborcji i oskarżają polityków o chęć zrzucenia odpowiedzialności za skutki wejścia w życie wyroku TK na społeczeństwo.
Prawo aborcyjne to jedna z pierwszych kwestii, w których dostrzegamy wyraźny podział w koalicji rządzącej. Niepodważalną przeszkodą niezależnie od rodzaju wprowadzonych zmian jest również ryzyko niepodpisania ustawy przez prezydenta Andrzeja Dudę. Obawy wzbudza także ciągłe przekładanie przez marszałka Hołownię czytania ustaw dotyczących aborcji. Zarówno politycy, jak i dziennikarze, a także liczni obywatele krytykowali sprawę w mediach społecznościowych. Nie brakowało głosów o politycznej grze związanej z prawami kobiet, a także teorii, że głosowanie znów zostanie przełożone, tym razem na termin po wyborach parlamentarnych.
Oliwia GARCZYŃSKA