Tegoroczny sezon festiwalowy jawi się niestety pod znakiem drożyzny oraz dezorganizacji. Już dziś należy poczynić kalkulacje i podjąć decyzję, czy właściwie warty jest on zachodu i finansowych wyrzeczeń. Coraz mniej młodych ludzi stać bowiem na festiwalową przyjemność.
Festiwale, w przeciwieństwie do pojedynczych koncertów, pozwalają uniknąć frustrujących bitew o bilety, pogodzić gusta kompanów, odkryć nową muzykę i skorzystać z rozmaitych atrakcji. Rozmowy ze studentami wyraźnie pokazują, że ceny są dla nich ważnym drogowskazem w obmyślaniu przyszłych podróży, jak i spełnianiu marzenia, jakim jest usłyszenie na żywo ulubionych wykonawców. Na zwycięskiej pozycji znajdują się oczywiście ci, którzy w pobliżu upragnionego wydarzenia mają swój dach nad głową. Dla stacjonujących w Poznaniu w okresie wakacyjnym szykują się kolejno Poznań Rock Festival, Summerland Festival, Rockowizna i Hip Hop Festival Poznań – przystępne, acz pozbawione rozmachu i zagranicznych nazwisk w rozpisce. Inaczej wygląda kwestia przedsięwzięć organizowanych na dużą skalę w dalszych zakątkach Polski.
Zastaw się, a zabaw się
Nagradzany w ramach European Festival Awards, Open’er uchodzi za rodzimy odpowiednik kalifornijskiej Coachelli. Jego wizerunkowi szkodzą jedynie nieprzewidywalne ulewy i pamiętna ewakuacja z 2022 roku spowodowana burzą, jednak młodych ludzi bardziej niż pechowa pogoda czy termin kolidujący z sesją egzaminacyjną odstrasza koszt takiej przyjemności. Na przykład w porównaniu z 2017 rokiem wzrósł on dwukrotnie – z 559 do 1090 złotych za czterodniowy karnet, o opłatach serwisowych i wydatkach związanych ze stołowaniem się w food truckach nie wspominając. Pierwsza pula biletów, gdy line-up spowija jeszcze tajemnica, jest nieco tańsza, lecz kupując kota w worku można się srogo rozczarować.
Istnieje też awaryjna opcja, czyli wolontariat. Rzekomo przyświeca mu idea inkluzywności i zwalczania dyskryminacji ekonomicznej, a mimo to wiąże się on z wpłatą sporej kaucji, ekwiwalentu przytoczonej ceny karnetu. Wszystko po to, by sprytni ochotnicy nie znikali w tłumie tuż po przekroczeniu bramek. Rekompensatę za uczciwość oraz zaangażowanie stanowią ciepłe posiłki, miejsce na polu namiotowym i standardowo – doświadczenie (o ile sprzątanie terenu uzna się za pozycję pożądaną w CV). Trzeba liczyć się z tym, że uczestnictwo w konkretnych koncertach wymaga kompromisów wewnątrz wolontariackich grup, bowiem ktoś zawsze musi czuwać na posterunku. Układ ten został zaczerpnięty z zagranicy i chociaż polaryzuje polskich internautów, na razie działa. W ostatnim naborze spłynęło aż 3543 zgłoszeń, co przeszło najśmielsze oczekiwania, ale i zapotrzebowanie organizatorów.
Organizacyjny chaos
Doprowadzenie do skutku i utrzymanie w ryzach imponującego wydarzenia, w dodatku odbywającego się pod gołym niebem, to nie lada wyzwanie, a opóźniony lot albo niedyspozycja zaproszonej gwiazdy okazują się najmniejszym kłopotem. Zeszłoroczna afera z odwołanym FEST Festivalem w roli głównej odbiła się na wizerunku branży eventowej i zwiększyła dozę nieufności wobec obietnic organizatorów. Dla przypomnienia, ci odpowiedzialni za chorzowski festiwal zaledwie kilka dni przed jego zaplanowanym rozpoczęciem przyznali się do swoich problemów finansowych. Funkcję komentowania ich postów w social mediach natychmiast wyłączono. Nie dość, że w tej sytuacji trudno pogodzić się ze zmarnowanym urlopem i bezzwrotną rezerwacją noclegu, to tylko nielicznym szczęśliwcom udało się odzyskać pieniądze za bilety. Reszta porzuciła już wszelką nadzieję.
Aktualnie pod znakiem zapytania stoi lokalizacja Audioriver, święta muzyki elektronicznej z osiemnastoletnią tradycją. Warunki niesprzyjające jego rozwojowi wymusiły pożegnanie z Płockiem, natomiast chęć rozgoszczenia się w Parku na Zdrowiu w Łodzi wywołała skuteczny sprzeciw mieszkańców i aktywistów. Od niedawna wiadomo też, że historia Kraków Live Festival nie będzie miała swojej kontynuacji. Po rocznej przerwie obiecywano powrót w zmienionej formule, tymczasem organizatorzy ostateczną klęskę ogłosili 18 kwietnia, znów dając nam złudną nadzieję na edycję w 2025 roku.
Korzystnych i pewnych perspektyw ubywa. Jeśli tak dalej pójdzie, to na tę formę rozrywki pokuszą się jedynie bogaci influencerzy, by na miejscu, zamiast skupiać się na muzyce, wypełniać swoje zawodowe obowiązki. Tymczasem może warto w końcu ulec namowom znajomych i wziąć pod uwagę darmową alternatywę w postaci Pol’and’Rock, chyba nie bez powodu nazwany Najpiękniejszym Festiwalem Świata.
Katia SZWEDA